Rozdział 19: ku zwycięstwu!

103 11 1
                                    

— Cholera! — zaklął Dawid, gdy po raz kolejny bliźniacy zatrzymali jego atak. Osaczyli go i nie pozwolili iść dalej. Nawet podanie do Filipa było zbyt ryzykowne. W końcu sędzia oznajmił przetrzymywanie piłki i musiał ją oddać.

Jan i Sebastian skinęli ku sobie głowami, bardzo poważnie i bez uśmiechu. Piłka wpadła w ręce Jana, a Sebastian ruszył na drugą stronę boiska. Obaj stanęli po bokach Krystiana i oddali mu piłkę. I szturmem, we trójkę, pognali na kosz Nowego Elementaris.

— Zatrzymać ich! — krzyknął Bruno. — Nie pozwolić im się zbliżyć do linii rzutów!

Maksymilian i Norbert stanęli na drodze przeciwników. Krystian podał do Jana, Jan do Sebastiana, Sebastian znów do brat, a tamten ponownie do kapitana. Tymi kilkoma szybkimi ruchami, zdołali wyminąć przeciwników i zdobyć punkty. Tablica wyników pokazywała teraz 22 : 12 dla Boskiego Wiatru. Dawid zaklął pod nosem.

— Och, nie! — jęknęłam, przykładając dłoń do ust. — Dziesięciopunktowa przewaga! Jest źle!

— Możemy jeszcze nadrobić... — zauważył Marcel.

— Nie w takim tempie! Muszą jakoś rozbić tamtą trójkę!

Trio Krystian — Jan — Sebastian było prawie niepokonane. Kapitan parł do przodu niczym anioł zesłany z niebios, a tamta dwójka była jak jego skrzydła. Bronili go i pilnowali, aby mógł bez przeszkód dostać się pod kosz. Zdobywali punkty, a każdy kolejny był uśmiechem na twarzy Krystiana.

Z kolei na obronie, duet Kajetan i Daniel nie pozwalali na przedarcie się bliżej kosza niż linia rzutów za trzy punkty. Daniel zatrzymywał rzuty swoimi długimi rękami, a potem podawał do Kajetana, który wznawiał atak. Jednak obaj nie przekraczali linii połowy.

— Ewidentnie podzielili się na dwa zespoły — przygryzłam paznokieć. — Jeden skupia się na ataku, a drugi na obronie. Zawsze między nimi pozostaje przerwa, którą można wypełnić... Szybkie przemieszczenie się miedzy atak i obronę może dać nam jakąś przewagę...

— Naprawdę jesteś niesamowita! — zachwycił się Marcel. — Mogę się przydać, prawda? Mogę rzucać z tamtej odległości i trafię! No i to za trzy punkty!

— Zgadza się... — przyznałam. — Jednak ktoś musi się szybko prześlizgnąć przez formacje... I tu przydałby się Oliwier.

Rozejrzałam się po boisku, ale nigdzie nie było ani Oliwiera ani Gaspara. Miałam już plan, całą strategię, ale bez udziału Oliwiera, na niewiele się zda.

— Przedstawię plan po pierwszej kwarcie — oznajmiłam. — Może Bruno się zgodzi. I gdzie jesteś, Oliwier? — spytałam już sama siebie.

***

— O, cholera — jęknąłem, rozcierając czoło. Otworzyłem oczy i odczekałem, aż świat przestanie wirować. Gdy te atrakcje się skończyły, dźwignąłem się z chłodnej podłogi na której siedziałem. Rozejrzałem się i zakląłem.

Byłem w magazynie, to pewne. Poznawałem to miejsce, w końcu tyle razy stąd brałem mopy. Paliła się tylko jedna lampka, która sączyła słabe światło. Zapach środków czystości i piłek wypełniał powietrze. Dotknąłem obolałe miejsce i syknąłem.

Poukładałem szybko fakty i zdałem sobie sprawę, że dałem się nabrać i mnie ogłuszyli. Jak długo byłem w takim stanie? Nie miałem przy sobie zegarka ani komórki. Podszedłem do drzwi, ale te były zamknięte.

— Perkele! — kopnąłem je, a w odpowiedzi zatrzęsły się nieznacznie. — Perkele!

Ta dziewczyna mnie oszukała. Jednak znała Alego... Pytanie tylko na ile go faktycznie znała, a ile potrafiła wyśledzić? Z resztą, zajmę się tym później. A jak ją znajdę do porządnie przetrzepię... Priorytetem jest wydostanie się stąd. Podziwiałem u siebie zachowanie zimnej krwi. Przeważnie nie myślałem tak jasno i racjonalnie.

Ósmy cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz