Gaspar wydał z siebie głośny jęk, gdy po raz drugi tego wieczoru osiągnął orgazm. Oparty o wezgłowie łóżka, uchylił jedną zamkniętą powiekę. Dokładnie w momencie, w którym wychodziłem spod kołdry. Powolnym ruchem dłoni, starłem z warg ślad śliny i nasienia. Pokręcił głową.
— Nie musiałeś tego robić — powiedział, gdy przysunąłem się bliżej. Pocałowałem go w usta, zostawiając na nich słony posmak.
— To, że ty tego nie lubisz, nie znaczy że ja tego nie lubię — stwierdziłem. — Poza tym, jest takie przysłowie... Sperma Gaspara z rana, lepsza niż śmietana.
Odchylił głowę do tyłu, eksponując jabłko Adama i śmiejąc się głośno.
— Madgrey, kable ci się przepaliły pod kopułą.
Uśmiechnąłem się szerzej i przysunąłem się tak, aby móc gryźć jego ucho.
— Może jeszcze jedna runda...?
Gaspar westchnął ciężko.
— Z chęcią, Oliwier, ale nie mamy już czasu. Ty musisz wrócić do hotelu, a ja jechać po Cyrusa i jego siostrę na lotnisko.
Wiedziałem, że tak musieliśmy zrobić. Mieliśmy niecałą godzinę, by opuścić dom Gaspara, ale nie chciałem jeszcze tego kończyć. Promienie wschodzącego dnia przeważnie budziły spokój i napawały nadzieją. Na mnie tak to nie działało. Byłem zły, że kończyła się noc. Wraz z jej końcem, wracały wszystkie problemy, obawy i wyzwania. Kolejny dzień, kolejne zmagania.
Wolałem noc.
Jednak promyki niepowstrzymanie zaglądały do pokoju, rozjaśniając każdy z jego rogów. Słońce było draniem w tym momencie. Każda minuta wydała się być moim wrogiem.
Nie miałem szans wygrać z naturą.
Na zmianę z Gasparem wzięliśmy prysznic (dał mi czysty ręcznik), korzystając z jego łazienki, którą posiadał na własność. Tu również było wszystko co mówiło o tym, iż właściciel jest elegancikiem. Nawet posegregował perfumy. Swoją drogą, miał chyba z pięć flakonów. Z ciekawości powąchałem je wszystkie.
Zbliżała się piąta nad ranem, gdy opuściliśmy jego pokój, dalej wypełniony wspomnieniem i zapachem seksu. Ile bym dał, aby tu zostać jeszcze na jakiś czas, by móc kochać się z nim jeszcze raz. Już miałem to zaproponować, gdy u dołu schodów czekała na nas Stéphanie. O idealnej fryzurze, w pełnym makijażu. Mógłbym pomyśleć, że nie spała całą noc, czekając na nas, gdyby nie fakt, że była przebrana, a jej ciało pachniało mydłem oraz świeżą porcją perfum. Poczułem to, gdy tylko zatrzymaliśmy się obok niej. Przy nas wyglądała na drobną i malutką.
— Bonjour, Stéphanie — przywitał się Gaspar, lekkim, rozmarzonym tonem. — As—tu bien dormi?
— Oui, et toi ? — zapytała podejrzliwie. Czułem jednak, że doskonale wiedziała co zaszło między nami tej nocy. Nie była tym zachwycona, ale nie komentowała. W każdym razie niczego nie rozumiałem, więc zakładałem, że nie komentowała. Gaspar dalej się uśmiechał.
— Parfait! C'était la meilleur nuit !
Stéphanie zmrużyła oczy.
— J'ai préparé le petit déjeuner pour vous — mówiła, wskazując na jedną z par drzwi w głównym holu.
— Oh, merci, Stéphanie, mais on n'a pas de temps... Je dois prendre mon ami de l'aéroport et accompagner Oliwier à l'hôtel.
— Mon garçon — przerwała mu nagle, prawie nieuprzejmie. — Tu apportes ici ce... fripon. Il est loubard! Regarde lui ! Qu'est—ce que tes parents vont penser à toi ?
CZYTASZ
Ósmy cud
Teen FictionBohaterem jest młody delikwent Oliwier, który stracił wiarę w miłość do koszykówki, ale również do relacji. Po rodzinnej kłótni przeprowadza się z Helsinek do Warszawy, gdzie poznaje członków drużyny koszykarskiej oraz niezwykle atrakcyjnego Francuz...