Rozdział 9: szybkość i presja

114 12 0
                                    

Moje zadanie było ciężkie. Skopiować styl gry poprzedniego kapitana.

Razem z Malwiną i Brunonem siedzieliśmy w mieszkaniu i oglądaliśmy nagrania meczów, które rozegrał Cyrus. Zauważyłem, że zawsze miał stoicki wyraz twarzy, ale gdy mówił, jego głos był donośny i władczy. I rzeczywiście, poruszał się bardzo szybko. Właściwie czasem był nie do zauważenia, gdy mijał tych wszystkich przeciwników. Przemieszczał się między nimi niczym błyskawica, wystrzelona z nieba i skierowana ku ziemi. Podobnie do błyskawicy, odgłos jego działań był przytłaczający, gdy z hukiem zdobywał kolejne punkty. Skakał całkiem wysoko jak na tak niską osobę.

Błękitne światło laptopa odbijało się w moich szarych oczach, gdy przyglądałem się jego ruchom, krokom, oddechom... Stawiał pewnie stopy, potrafił szybko zmienić kierunek biegu, co mu dodawało szybkości.

Bruno i Malwina co jakiś czas zwracali uwagę na drobne szczegóły w zachowaniu Cyrusa. Doszliśmy także do wniosku, że mimo swojej wspaniałej gry, Cyrus bardzo szybko się męczył. Udawało mu się wytrzymać na boisku przez połowę czasu gry, a potem schodził z niego, zakrywając się ręcznikiem.

I tak wyglądał mój ostatni tydzień. Siedziałem po turecku w salonie, z kotem na kolanach i oglądałem filmy na laptopie Malwiny. Bruno odwiedził nas kilka razy, aż pewnego razu zostawił mi rozpiskę treningową, przygotowaną specjalnie dla mnie.

— Wszystko robić w obciążnikach...? — mruknąłem. — To będzie męczące.

— Zwiększy twoją szybkość — zapewnił. — Do zobaczenia jutro na treningu.

Włączając treningi, mój plan wykonywany był w stu procentach. Mój dzień był zapchany przez pracę, studia i koszykówkę, dzięki czemu nie miałem chwili dla siebie, aby móc rozpamiętywać dawne dzieje. Tego potrzebowałem — nie myśleć o przeszłości.

Studia szły mi całkiem nieźle, nawiązałem kilka znajomości, wyszedłem też kilka razy na miasto, aby się spotkać z nowymi ludźmi. Bardzo lubili fakt, iż pochodziłem z mroźnej Finlandii.

Jeżeli chodziło o pracę to nie narzekałem. Miałem cztery dni pracy w tygodniu, w tym mogłem sobie wybrać pasujące mi dni. Musiałem tylko kupić sobie czarne spodnie i t—shirt. Nauczyłem się robić drinki, lać piwo i z odrobiną zainteresowania obserwowałem studenckie życie.

Schlebiało mi to, że dziewczyny podchodziły do baru i próbowały ze mną flirtować, zostawiając mi też swoje numery telefonów. Ze zwykłej ciekawości oddzwoniłem dwa razy. Pierwsza dziewczyna nie odbierała, a druga okazało się, że miała chłopaka, ale w noc gdy była w barze, „zerwali" ze sobą na jakiś czas.

Koniec końców najbardziej smakowitym kąskiem, który zawitał do mojej pracy była Malwina. Usiadła przy barze, eksponując w dużych ilościach swoje piękne, młode ciało. Uśmiechała się figlarnie do niektórych chłopaków, a potem nachyliła się ku mnie, napierając biustem o blat. Uśmiechnąłem się do niej szeroko.

— W czym mogę służyć? — zapytałem, opierając się łokciami o blat i schyliłem się, aby nasze oczy były na równym poziomie. — Sex on the Beach? Orgasm?

— Chciałbyś — prychnęła cicho. — Zaskocz mnie.

— Zaskoczę cię cenowo, gdy wybiorę najdroższego drinka...

— Ale mam to — sięgnęła do torebki i wyjęła stamtąd świstek papieru. Położyła go na ladzie i palcem popchnęła w moim kierunku.

— Ach... — westchnął. — Kupon z drinkiem za darmo jeżeli jest się dziewczyną? No, proszę...

— Do roboty! — klasnęła w dłonie. Westchnąłem ciężko.

— Kobiety za darmo? To klubowa dyskryminacja. Zauważyłem też, że dziewczyny nie muszą płacić przy wejściu...

Ósmy cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz