- A gdzie Natan? - zapytał Bruno, gdy opuściłem halę.
Uniosłem brew.
- Spotkał znajomego. Powiedział, że nie może iść z nami. I dodał, że przeprasza - przekazałem wiadomość zgodnie z wytycznymi i zeskoczyłem ze schodów. Gdy tylko zetknąłem się z ziemią, odczułem silny ból w nogach, ale udało mi się go ukryć. - Idziemy?
Koniec końców na pizze poszedłem razem z Brunonem, Marcelem, Filipem, Maksymilianem, Bartkiem i Mariuszem. W siódemkę zasiedliśmy przy stole i zamówiliśmy trzy duże pizze w cenie dwóch. No i Filip wybłagał od kelnerki papierową koronę, która normalnie była podawana tylko dzieciom, ale blondyn potrafił być czarująco przekonujący. Niestety żadna z jego fanek nam nie towarzyszyła.
- Ech... - westchnął jedynie Bruno, gdy Filip ustawił koronę na jego głowie.
- Teraz wyglądasz jak prawdziwy monarcha. Pokłon! - pokiwał głową, a reszta próbowała ukryć uśmiechy.
- Ale jestem zmęczony - wyznał Marcel, przeciągając się. - Dawno nie grałem w dobrego kosza. Proponuję to uczcić szklanką Coli!
- Zamówiłem Pepsi... - zasmucił się Maksymilian. Smutek na twarzy tego ponad dwumetrowego giganta wyglądał dziwnie.
- Ach, ach! Lianek, spoko! Ważne, aby było gazowane! Na pewno nie alkohol! Nie możemy deprawować młodych Czytelników...!
- Kogo? - spytaliśmy.
Gdy trzy, okrągłe i pachnące pizze wjechały na stół, oblizaliśmy wargi i zapomnieliśmy o dziwnym stwierdzeniu Marcela. Złapałem największy kawałek z ciągnącym się i parującym serem. Ze wzruszenia prawie przygryzłem wargi. Dawno nie jadłem pizzy.
Telefon Brunona zadzwonił nagle, gdy kroił kawałek pizzy (jako jedyny używał sztućców). Zaskoczony spojrzał na wyświetlacz i uniósł brwi.
- Przepraszam was na chwilę - uśmiechnął się przepraszająco i odszedł od stołu, dalej mając koronę na głowię. Kilka osób obejrzało się za nim, w tym dzieci, które również ozdobiły swoje głowy w insygnia władzy.
- Kto to? - zdziwił się Filip. - Pewnie Malwiiiina - zamruczał przyjemnie. - Ona i kapitan pasują do siebie... - Pełen zaciekawienia wzrok spoczął na mnie. Miałem właśnie wielki kawałek sera w ustach, więc jedynie uniosłem brew. - Nie jesteś zazdrosny?
Uniosłem brew jeszcze wyżej.
- No... Ty i Malwina...
Przełknąłem kawałek i upiłem łyk Coli.
- Tylko mieszkamy razem. Nic między nami nie ma - warknąłem. - I zapamiętajcie to sobie! Nienawidzę się powtarzać...
- Fiu, fiu - zagwizdał Filip. - Groźny.
- Nie drażnij mnie, fagasie - zawarczałem. - Dalej pamiętam to, że przez ciebie prawie się spóźniłem na rekrutację do drużyny!
- To nie była moja wina!
- Możecie nam w końcu powiedzieć co się wtedy stało? - zapytał Maksymilian. Zjadł już połowę jednej pizzy.
Spojrzeliśmy na siebie i prychnęliśmy głośno. Marcel i Maksymilian popatrzyli po sobie bezradnie.
- Filip, zauważyłem, że razem z Dawidem i Natanem mieliście żółte frotki. - Marcel postanowił przerwać ciszę i skupić uwagę, moją i Filipa, na sobie. - To ma jakieś znaczenie?
- Erm... - podrapał się po szyi. - Tak, to ma znaczenie. Symboliczne. Te frotki to znak, że należeliśmy do Siedmiu Cudów.
- Naprawdę? Wiele słyszałem o waszej siódemce. Nie gracie już razem?
CZYTASZ
Ósmy cud
Novela JuvenilBohaterem jest młody delikwent Oliwier, który stracił wiarę w miłość do koszykówki, ale również do relacji. Po rodzinnej kłótni przeprowadza się z Helsinek do Warszawy, gdzie poznaje członków drużyny koszykarskiej oraz niezwykle atrakcyjnego Francuz...