Rozdział 12: puzzle Nataniela

99 8 8
                                    

- A gdzie Natan? - zapytał Bruno, gdy opuściłem halę.

Uniosłem brew.

- Spotkał znajomego. Powiedział, że nie może iść z nami. I dodał, że przeprasza - przekazałem wiadomość zgodnie z wytycznymi i zeskoczyłem ze schodów. Gdy tylko zetknąłem się z ziemią, odczułem silny ból w nogach, ale udało mi się go ukryć. - Idziemy?

Koniec końców na pizze poszedłem razem z Brunonem, Marcelem, Filipem, Maksymilianem, Bartkiem i Mariuszem. W siódemkę zasiedliśmy przy stole i zamówiliśmy trzy duże pizze w cenie dwóch. No i Filip wybłagał od kelnerki papierową koronę, która normalnie była podawana tylko dzieciom, ale blondyn potrafił być czarująco przekonujący. Niestety żadna z jego fanek nam nie towarzyszyła.

- Ech... - westchnął jedynie Bruno, gdy Filip ustawił koronę na jego głowie.

- Teraz wyglądasz jak prawdziwy monarcha. Pokłon! - pokiwał głową, a reszta próbowała ukryć uśmiechy.

- Ale jestem zmęczony - wyznał Marcel, przeciągając się. - Dawno nie grałem w dobrego kosza. Proponuję to uczcić szklanką Coli!

- Zamówiłem Pepsi... - zasmucił się Maksymilian. Smutek na twarzy tego ponad dwumetrowego giganta wyglądał dziwnie.

- Ach, ach! Lianek, spoko! Ważne, aby było gazowane! Na pewno nie alkohol! Nie możemy deprawować młodych Czytelników...!

- Kogo? - spytaliśmy.

Gdy trzy, okrągłe i pachnące pizze wjechały na stół, oblizaliśmy wargi i zapomnieliśmy o dziwnym stwierdzeniu Marcela. Złapałem największy kawałek z ciągnącym się i parującym serem. Ze wzruszenia prawie przygryzłem wargi. Dawno nie jadłem pizzy.

Telefon Brunona zadzwonił nagle, gdy kroił kawałek pizzy (jako jedyny używał sztućców). Zaskoczony spojrzał na wyświetlacz i uniósł brwi.

- Przepraszam was na chwilę - uśmiechnął się przepraszająco i odszedł od stołu, dalej mając koronę na głowię. Kilka osób obejrzało się za nim, w tym dzieci, które również ozdobiły swoje głowy w insygnia władzy.

- Kto to? - zdziwił się Filip. - Pewnie Malwiiiina - zamruczał przyjemnie. - Ona i kapitan pasują do siebie... - Pełen zaciekawienia wzrok spoczął na mnie. Miałem właśnie wielki kawałek sera w ustach, więc jedynie uniosłem brew. - Nie jesteś zazdrosny?

Uniosłem brew jeszcze wyżej.

- No... Ty i Malwina...

Przełknąłem kawałek i upiłem łyk Coli.

- Tylko mieszkamy razem. Nic między nami nie ma - warknąłem. - I zapamiętajcie to sobie! Nienawidzę się powtarzać...

- Fiu, fiu - zagwizdał Filip. - Groźny.

- Nie drażnij mnie, fagasie - zawarczałem. - Dalej pamiętam to, że przez ciebie prawie się spóźniłem na rekrutację do drużyny!

- To nie była moja wina!

- Możecie nam w końcu powiedzieć co się wtedy stało? - zapytał Maksymilian. Zjadł już połowę jednej pizzy.

Spojrzeliśmy na siebie i prychnęliśmy głośno. Marcel i Maksymilian popatrzyli po sobie bezradnie.

- Filip, zauważyłem, że razem z Dawidem i Natanem mieliście żółte frotki. - Marcel postanowił przerwać ciszę i skupić uwagę, moją i Filipa, na sobie. - To ma jakieś znaczenie?

- Erm... - podrapał się po szyi. - Tak, to ma znaczenie. Symboliczne. Te frotki to znak, że należeliśmy do Siedmiu Cudów.

- Naprawdę? Wiele słyszałem o waszej siódemce. Nie gracie już razem?

Ósmy cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz