Hope's peak academy. Akademia Nadziei.
Zostałem tu przysłany jako jeden z wybrańców nazywanych Ostatecznie Utalentowanymi w celu nauki w tej szkole. Od kiedy tylko dostałem list rekrutacyjny, nie mogłem do końca w to uwierzyć. W końcu co w takiej prestiżowej szkole robiłby zwykły ogrodnik?
Co prawda, znam się na ogrodnictwie, była to moja pasja od kiedy tylko byłem dzieckiem, jednak nie nazwałbym tego Ostatecznym Talentem. Dalej czasami zastanawiam się, jakim cudem agenci Hope's Peak mnie znaleźli. W końcu moje hobby to zwykłe dbanie o rośliny i może trochę szczęścia.
Jednak kiedy stoję przed bramą tej prestiżowej szkoły, sama myśl o tym, że będę chodził do szkoły z tymi wszystkimi ludźmi, którzy przecież też pewnie nie mają pojęcia, co tu właściwie robią... Lekko mnie pociesza.
- Przepraszam, czy wiesz może, gdzie mamy pójść na rozpoczęcie roku? - usłyszałem damski głos tuż za mną i natychmiast się odwróciłem. Przede mną stała rudowłosa dziewczyna z włosami spiętymi w kucyk. Była mniej więcej mojego wzrostu. Miała niebieskie oczy i miły, sympatyczny uśmiech, który skądś kojarzyłem. Czy... Czy ja ją kiedyś gdzieś już widziałem?
- My... - jeknąłem, próbując zebrać myśli. Skąd ja mogę ją kojarzyć? - Sala gimnastyczna.
- Dzięki. - dziewczyna natychmiast odwróciła się w stronę szkoły. – To ja już pójdę...
- Okej... To widzimy się później.
Nawet nie spytałem o jej imię... To na pewno było świetne pierwsze wrażenie. W końcu nie wiedziała gdzie będzie apel, na pewno też jest pierwszoklasistką. Poznawanie się z nią później może być niezręczne...
Zresztą, czy sam nie powinienem już się zbierać na rozpoczęcie? Spojrzałem na zegarek; racja, apel powinien się niedługo zacząć.
- Dobra, wchodzę... - westchnąłem sam do siebie, po czym przeszedłem przez wielką bramę prowadzącą na teren szkoły.
Przed głównym wejściem stało już paru uczniów, czekających na dobrą chwilę na wejście. Wyglądem nie wyróżniali się szczególnie spośród innych nastolatków. Westchnąłem z ulgą; gdyby każdy oprócz mnie był w jakiś sposób szczególny, zrobiłbym okropne pierwsze wrażenie.
Moją uwagę przykuły dokładniej dwie dziewczyny, które stały obok siebie w niemal całkowitej ciszy. Jedna z nich, ciemnoskóra szatynka, miała w ręku duży notes z grubą czarną okładką, w którym najwyraźniej coś zapisywała.
- Co tam piszesz? - spytała druga dziewczyna; blondynka z krótkimi włosami w dwóch małych kucykach. Spojrzała do zeszytu koleżanki zanim ta zdążyła jakkolwiek jej na to pozwolić, a szatynka natychmiast zatrzasnęła zeszyt nie mówiąc słowa.
- Dziwna jakaś... - blondynka przewróciła oczami odwracając się w stronę drzwi.
Po chwili każdy zauważył, że powinien już się zbierać, i wszedłem do środka razem z nimi. Jednak kiedy ja, blondynka i szatynka przeszliśmy przez drzwi, wyglądało na to, jakby nikogo innego tam nie było. Gdzie podziali się ci wszyscy ludzie?
Próbowałem spojrzeć w kierunku dziewczyn, ale zamiast tego potknąłem się i upadłem na podłogę. Przed moimi oczami zaczęło się robić coraz ciemniej, i czułem, jak tracę oddech. ...Czy ja właśnie słyszałem śmiech?
- Co do... - jęknęła blondynka, otwierając szeroko swoje niebieskie oczy. Możliwe, że spojrzała w moim kierunku, jednak widziałem tylko zarys jej sylwetki.
- Gdzie się wszyscy podziali? - spytała szatynka, rozglądając sie po korytarzu. - Gdzie my... Gdzie ja...
- Umm... - jęknąłem. Dziewczyny odwróciły się w moją stronę, jakby dopiero teraz zorientowały się, że też tutaj jestem.
- Skąd ty...? - spytała blondynka, po czym bardzo zbladła na twarzy.
- Wszystko okej? - druga dziewczyna oparła się o ścianę, jakby zakręciło jej się w głowie, jednak blondynka natychmiast upadła na podłogę i zemdlała. Zaraz po niej upadła szatynka.
- Co się... - natychmiast uklęknąłem i sprawdziłem puls dziewczyn. Dalej żyły.
Czy... To ja coś zrobiłem? Czy to moja wina?
Czułem, jak zaczyna coraz bardziej kręcić mi się w głowie. Nie, jeszcze tego brakowało... Natychmiast zemdlałem, leżąc obok dwóch dziewczyn.
Śmiech stał się o wiele głośniejszy, kiedy zamknąłem oczy.
~~~
Obudziłem się w bardzo dużym pokoju, czując na sobie wzrok dwóch dziewczyn.
- Hej, żyjesz? - blondynka spojrzała na mnie z ukosa.
- Tak myślę...? - jęknąłem, powoli podnosząc się z ziemi. Czułem, jak moje ciało zaczyna odmawiać mi posłuszeństwa.
- Wszystko okej? - druga dziewczyna podeszła do nas powoli. Od razu je rozpoznałem; w końcu to te dwie dziewczyny, które weszły ze mną do szkoły.
Okazało się jednak, że w pokoju było o wiele więcej osób, i wszystkie przestraszone rozglądały się dookoła.
- Co się tu odwala...? – westchnęła dziewczyna na drugim końcu pokoju; miała długie jasnoniebieskie włosy spięte w dwa kucyki, jednak jej grzywka była koloru niemal białego.
- Czy ktoś może mi powiedzieć, gdzie dokładnie jesteśmy? – spytałem głośno, a wzrok wszystkich odwrócił się w moją stronę.
- Nikt dokładnie nie wie. – blondynka przewróciła oczami. – Wiecie, zamiast tak stać jak idioci, powinniśmy poszukać wyjścia, albo czegokolwiek, czym możemy się komunikować ze światem zewnętrznym.
- Czy nie lepiej by było najpierw się sobie przedstawić? – spytała ciemnoskóra dziewczyna. – Znaczy... Myślę, że jeśli znalibyśmy swoje imiona, byłoby nam łatwiej się porozumieć i znaleźć jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji. Może jest jakiś powód, dla którego akurat my tu jesteśmy...?
- Uhm... - jęknąłem, nie wiedząc za bardzo, co powiedzieć. Rozejrzałem się po pomieszczeniu; ściany były koloru śnieżnobiałego, jednak w niektórych miejscach były wyraźnie zabrudzone. Drzwi były dość specyficzne, jakbyśmy byli w jakimś szpitalu. Na środku pokoju była mała fontanna, a przy jednej ze ścian znajdowało się coś w stylu małej recepcji.
Czyli to jednak jest szpital?
- W takim razie, na co czekacie? – blondynka rozejrzała się dookoła. – Zapsiapsiółkujcie się, to na pewno pomoże nam się stąd wydostać.
Niepewny tego, co w zasadzie się dzieje, zauważyłem, że wszyscy zaczynają podchodzić do siebie i się przedstawiać.
CZYTASZ
Danganronpa; The Duel of Hope and Despair ~ Tom 2 'The Voice of Despair'
FanfictionFanfiction napisane na tych samych zasadach, jak tom pierwszy. Ze względu na możliwe spojlery na końcu opowiadania, polecam najpierw przeczytać "The Voice of Despair", inne opowiadanie mojego autorstwa. ~~~ Hideki Kenzou, zwyczajny ogrodnik wrzucony...