Pojawiłem się w przerażającej, głębokiej ciemności. Nie mogłem zobaczyć, czy znajduje się w jakimkolwiek pomieszczeniu, nie mogłem dostrzec swoich własnych rąk. Nie byłem nawet pewny, czy stoję na jakimkolwiek podłożu.
Z jakiegoś powodu nie czułem również temperatury miejsca, w którym się znajdowałem. Nie czułem mojego własnego ciała, jednak kręciło mi się w głowie...
Gdzie ja jestem?
Jedno mrugnięcie oka wystarczyło, żebym prawie oślepnął wpadającym w moje oczy nagłym światłem. To... Mój stary dom.
Moje podwórko z dwoma huśtawkami i zjeżdżalnią. Mój pierwszy mały ogródek z jednym pomidorem... To miejsce jest jednym z najważniejszych miejsc mojego życia. Niestety musiałem potem zmienić miejsce zamieszkania, ale moje własne podwórko zawsze zostało w mojej pamięci jako dziecko.
- Słuchasz mnie? - usłyszałem ostry głos. Natychmiast odwróciłem się w stronę dźwięku, i zobaczyłem małego chłopca. Miał na oko siedem lat, może osiem. Miał jasnoniebieskie, wiecznie farbowane włosy i właśnie bawił się w małej piaskownicy na jego podwórku pod czujnym okiem jednej z jego ciotek.
Woah. Czyli to tak wyglądałem...? Muszę przyznać, ciotki słusznie krytykowały mnie za kolor włosów jak byłem mały. Mogłem po prostu zostać przy rozjaśnieniu, wyglądam jak rożek lodów o smaku gumy balonowej.
- Tak, ciociu.. - jęknął mały ja.
- Ten mężczyzna, ten na tym zdjęciu... - kobieta wyciągnęła z torebki zdjęcie dorosłego, brodatego szatyna. Był on widocznie pod wpływem jakiejś substancji, biorąc pod uwagę jego nieschludny wygląd i olbrzymie źrenice, jak i duże wody pod oczami i wychudzoną zaniedbaną twarz, ale mały ja wydawał się tego nie zauważać. - ...jest niezwykle niebezpieczny, dobrze? Jeśli go zobaczysz, mówisz mamie albo dzwonisz na policję.
- Ciociu... A co ten pan zrobił? - spytał ja. Podszedłem do mojej cioci i małego mnie i spojrzałem na zdjęcie, chociaż było mi pokazywane tyle razy że wsiąkło mi już w pamięć.
- Zrobił okrutne rzeczy wobec innych. Był bardzo... Niekulturalny.
- Nie mył swoich rąk przed jedzeniem?
- Coś gorszego... Jesteś jeszcze za mały na takie rzeczy. Po prostu kiedy go zobaczysz, nie mów mu, jak się nazywasz i najlepiej ucieknij do jakiejś dorosłej pani, dobrze?
- D-dobrze ciociu... – jęknął mały ja, po czym natychmiast odwrócił się w stronę swojego małego ogródka, szukając tematu do rozmowy. – Ciociu... A pokazać ci moje roślinki?
- Roślinki? – kobieta zmarszczyła czoło.
- Tak! Mam pomidora, takiego czerwonego!
- Hideki, skarbie, nie zajmuj sobie głowy takimi bzdurami, twoja matka nabawi się przez ciebie bólu głowy. Uprawianie roślin to praca dla dorosłych. - Ciotka wzruszyła ramionami, po czym wyjęła telefon z torebki i zaczęła mnie ignorować.
Dzięki Bogu, że to ta ciotka została wyznaczona do przekazania mi tych informacji, bo chociaż wiedziała ile może dziecku powiedzieć. Nie jak inne ciotki potem...
Po usłyszeniu mojej własnej odpowiedzi, zakręciło mi się w głowie i upadłem na ziemię nie czując, czy moje nogi dalej są na swoim miejscu. I znowu zapadła ciemność, i znowu zostałem oślepiony.
Tym razem jednak światło dochodziło z wnętrza domu zamiast podwórka w południe, więc moje oczy, jeśli w ogóle tam jeszcze są, nie uległy uszkodzeniu.
CZYTASZ
Danganronpa; The Duel of Hope and Despair ~ Tom 2 'The Voice of Despair'
FanficFanfiction napisane na tych samych zasadach, jak tom pierwszy. Ze względu na możliwe spojlery na końcu opowiadania, polecam najpierw przeczytać "The Voice of Despair", inne opowiadanie mojego autorstwa. ~~~ Hideki Kenzou, zwyczajny ogrodnik wrzucony...