Następnego ranka obudziło mnie dziwne ogłoszenie wyświetlone na monitorze w moim pokoju. Zobaczyłem na nim Monokumę siedzącego na dużym fotelu. Przez głośnik zamontowany obok monitora wypowiadał bardzo głośne słowa;
- Wiiiiitajcie wszyscy! Jest już siódma rano i pora wstawać! Nigdy nie wiadomo, jakie zabójcze przygody dzisiaj was czekają!
Jak ja mam dość tego piskliwego głosu; jestem przyzwyczajony do budzenia się wcześniej, ale w ten sposób to było po prostu irytujące.
- Dobra... - westchnąłem cicho, po czym rozejrzałem się po pokoju. Kiedy tutaj wszedłem wczoraj, nie przywiązałem do niego większej uwagi.
Koło mojego łózka była komoda z zestawem bandaży i leków w środku, jak na szpital przystało. Mimo, że wszystkie inne pokoje nie przypominały wcale jakiegokolwiek szpitala... Ale mniejsza z tym.
Samo moje łóżko było szpitalne, więc dość niekomfortowe, ale na kółkach. W ścianach nie było nic specjalnego; normalne, białe ściany. Za to na parapetach zablokowanych metalowymi płytami okien była konewka i parę kwiatów; niezapominajki, bratki i hiacynty. Z zaskoczeniem zauważyłem, że obok była też mała konewka wypełniona wodą. Entuzjastycznie wziąłem ją do ręki i podlałem rośliny; chociaż trochę codziennej rutyny mogłem zachować w tym miejscu.
Po drugiej stronie pokoju znajdowała się duża szafa z normalną dwuczęściową piżamą w paski oraz wieloma białymi koszulkami i ogrodniczkami; czyli mój normalny strój. Oprócz tego w szafie znalazłem też bieliznę. Obok szafy znajdowały się drzwi do łazienki, w której było lustro, zlew, prysznic i toaleta, jak i wszelkie przyrządy do czyszczenia.
Po dłuższej chwili przyzwyczajania się do mojego otoczenia, wyszedłem na zewnątrz. Mój pokój był prawie na końcu korytarza, więc widziałem drzwi wszystkich innych, kiedy wychodziłem. Pokój po mojej prawej był pokojem Junichiro, pokój po lewej pokojem Aiki, a pokój na przeciwko pokojem Emiko.
- Cześć! Hideki, prawda? - od razu po wyjściu zaskoczył mnie Keitaro, który właśnie wyszedł ze swojego pokoju.
- Hej... Tak, Hideki to ja. A ty jesteś... Keitaro. - jęknąłem, przypominając sobie nasze wczorajsze spotkanie. Nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że od razu po wyjściu z pokoju ktoś może mnie zaczepiać. W moim domu zawsze było cicho i spokojnie... Oczywiście kiedy nie było tam Emiko zanim się wyprowadziła.
- Co tam? - spytał czarnowłosy, uśmiechając się, jakby niczym się nie przejmował.
- Nic ciekawego, oprócz tego, że jestem tu zamknięty...
- Racja. Idziesz na śniadanie? Wszyscy inni chyba już poszli...
- Okej. - bez większego zastanowienia skierowałem się za Keitaro do schodów na parter. - W zasadzie to... Jakim cudem jesteś taki beztroski? W ogóle się nie denerwujesz?
- Ja? - jęknął czarnowłosy. - Martwię się bardzo, ale to bardzo... Wiesz, w końcu cała moja rodzina i przyjaciele nie wiedzą, gdzie jestem. ...Akurat o rodzinę martwię się najbardziej. Ale tego nie okazuję! W końcu ktoś musi tutaj wszystkich pocieszać! Rozmawiałem wczoraj z Kaiyuą i ma to samo zdanie.
- Hmm?
- Kaiyua, zapomniałeś? Ostateczna Shipperka, ta z niebieskimi, długimi kucykami... No a zdanie było takie, że trzeba tu wszystkich pocieszyć! Będziemy promyczkami nadziei dla tych pogrążonych w rozpaczy! Będziemy ich światłem! Ich rozwiązaniem!
Keitaro zaśmiał się, spoglądając na mnie. Błysk w jego oczach mówił wszystko o tym, jak bardzo zdeterminowany się wydawał. "Promyczki nadziei"? Może to trochę dziecinne, ale... To nie brzmi tak źle.
CZYTASZ
Danganronpa; The Duel of Hope and Despair ~ Tom 2 'The Voice of Despair'
FanfictionFanfiction napisane na tych samych zasadach, jak tom pierwszy. Ze względu na możliwe spojlery na końcu opowiadania, polecam najpierw przeczytać "The Voice of Despair", inne opowiadanie mojego autorstwa. ~~~ Hideki Kenzou, zwyczajny ogrodnik wrzucony...