- Więc... Twoje pochodzenie jest ściśle bazowane na religii?
- Uhm.. Tak. Można tak powiedzieć.
- Jeśli mogłabym coś polecić... Odradziłabym praktykowanie jakichkolwiek metod religijnych i ogólnie modlitwy.
- C-co? Ale...
- Rozumiem, że religia może być jednym z twoich jedynych źródeł nadziei w sytuacji, w której się znajdujemy, ale proszę, zrozum coś, Hideki. Im więcej będziesz polegać na Bogu w sytuacji tak trudnej, jak ta, tym szybciej stracisz wiarę i ogarnie cię rozpacz.
- Czyli... Jeśli będę ufać Bogu, w końcu się poddam? Więc mam nie wierzyć w ogóle?
- Można to tak ująć, tak... Po prostu udawaj, że jesteś w sytuacji, w której wiara nie jest opcją, w której nie istnieje. W ten sposób, kiedy się stąd wydostaniesz, dalej będziesz pokładać wiarę w fundamentach swojego dzieciństwa.
- Nie rozumiem tego całkowicie, ale... Dziękuję. To ma sens.
- Nie ma za co. - dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie, po czym wstała z krzesła. - No cóż, muszę iść dalej. Wiesz, jeśli naprawdę uda ci się posłuchać tego, o co cię proszę, będę pozytywnie zaskoczona. Wyparcie się tak dużej rzeczy nie przychodzi łatwo, nawet tym o bardzo dobrej psychice.
- Dziękuję za rozmowę, jeszcze raz, naprawdę dziękuję...
- Nie ma sprawy.
~~~
Obudziłem się tego ranka całkowicie wykończony, jakbym nie spał w ogóle. Nie rozumiem; czemu ten sen przypomniał mi o rozmowie z Miyo akurat dzisiaj? Czemu akurat teraz?
Zaczęło kręcić mi się w głowie.
Przed oczami widziałem bardzo przyciemniony obraz szpitalnego pokoju. To łóżko szpitalne jest naprawdę niewygodne...
Nie mogę tak leżeć, wszyscy zaczną się martwić. Muszę wstać.
Powoli wstałem i przygotowałem się do zejścia na parter na śniadanie.
- Hideki, bracie! - Od razu po wyjściu z pokoju, Habiki podszedł do mnie z dość neutralnym wyrazem twarzy. - Wiesz, dzisiaj raczej otworzy się nowe piętro, prawda? Tak było ostatnio...
- No tak. - przytaknąłem, schodząc po schodach. - Miejmy nadzieje, że nic niebezpiecznego...
- Właśnie się zastanawiałem, czy nie chciałbyś ze mną iść pozwiedzać?
- Z tobą? Myślałem, że poszedłbyś z Kaoru albo coś.
- Tak miało być, ale powiedział, że chciał iść z Haru.
- Haru? - zmarszczyłem brwi; dawno nie słyszałem tego imienia.
- Taaa, na pewno go pamiętasz. Ten, treser kotów. Kaoru widział, że Haru ostatnio niezbyt się udziela i nawet z Keitaro tak często nie rozmawia więc chciał z nim porozmawiać.
- A ty nie chcesz iść z nimi? Nie chcę cię wyganiać ani nic, po prostu jestem ciekawy.
- Kiedy za długo rozmawiam z Kaoru, atmosfera staje się nie do zniesienia! Jakby serio, gościu jest jakiś dziwny. Przy nim ciągle się denerwuję, boję się, że powiem coś nie tak. Ciężko przy nim nawet oddychać, moja twarz robi się cała czerwona! Chyba mam jakąś alergię na prawników...
- Wiesz, to nie brzmi jak alergia... - jęknąłem, powstrzymując się od śmiechu. Czy on żartuje, czy naprawdę tak myśli?
- Naprawdę? W takim razie co? Jestem chory?! Nie chcę prosić Monokumę o tabletki bo da mi jakieś psychotropy...
![](https://img.wattpad.com/cover/319503466-288-k249509.jpg)
CZYTASZ
Danganronpa; The Duel of Hope and Despair ~ Tom 2 'The Voice of Despair'
FanfictionFanfiction napisane na tych samych zasadach, jak tom pierwszy. Ze względu na możliwe spojlery na końcu opowiadania, polecam najpierw przeczytać "The Voice of Despair", inne opowiadanie mojego autorstwa. ~~~ Hideki Kenzou, zwyczajny ogrodnik wrzucony...