Kiedy kierowca znajduje się przed moim osiedlem, płacę należność za przejazd i wychodzę z samochodu.
– Matczak, co to było?– pytam gdy mężczyzna już odjeżdża.
Blondyn wzrusza ramionami i wyjmuje z kieszeni paczkę Cameli. Beznamiętnie szuka zapalniczki, ale chyba jej nie znajduje. Spogląda w moją stronę i ja odbieram ten sygnał dokładnie tak jak on chciał to przekazać.
Wyjmuję czerwoną zapalniczkę i podaję ją chłopakowi. Ruszam w stronę bramy i chwilę później słyszę za sobą ciężkie kroki.
– To był po prostu śliski typ. Walić chuja na łeb– mówi beztrosko i równa kroki ze mną.
– Kurwa, zachowujesz się jak pierdolony dzieciak– odpowiadam i czuję jak Matczak łapie moją dłoń i wciska mi własność.
– No i chuj– parska śmiechem i zaciąga się papierosem. Tym samym daje mi znać, że to nie jest moja sprawa i nie moje życie. Ma rację, bo nie powinnam się wtrącać.
– Sory, po prostu...
– Natalka, zostawmy to już– przerywa mi a ja wchodzę na trawnik, wbrew zasadom panującym na osiedlu. Po prostu chciałam skrócić drogę i często tak robiłam– Nie ładnie, po takim trawniku.
Kręcę głową i kiedy znajduję się pod wejściem do mojego bloku patrzę na chłopaka, który stoi przy drzwiach. Czyli sam skrócił trasę.
Wpisuję kod i gdy drzwi się otwierają, Michał mnie w nich przepuszcza. Delikatnie się uśmiecham i ruszam do windy. Omijam schody, bo zwyczajnie nie mam ochoty wchodzić na czwarte piętro.
– Jest okej?– pyta i przygląda się mojemu odbiciu w lustrze i kiedy łapię jego spojrzenie, uśmiecha się uroczo.
– Jest okej– naśladuję go i zdejmuję z szyi aparat. W odbiciu robię mu zdjęcie i chyba się szczerzę do urządzenie bo wyszło całkiem nieźle.
Winda się otwiera a my kierujemy się do mieszkania numer 33. W sumie nigdy nie zwracałam na to uwagi, ale przecież to liczba Gombao. Przyglądam się złotej cyfrze i zerkam na chłopaka. Patrzy na mnie zdezorientowany ale kiedy to do niego dociera niewinnie się uśmiecha.
– Prześladujesz mnie.
– No a jak, mała– mięknie mi serce pod wpływem tego zwrotu, bo wypowiada to w swój sposób.
Wchodzimy do mieszkania i ja niedbale rzucam swoje rzeczy na szafkę.
– Chcesz coś do picia?– pytam i wchodzę do kuchni. Wzdrygam się bo mimo tego, że mam na stopach skarpetki, czuję lodowatość płytek. Pospiesznie szukam w pomieszczeniu czarnych kapci i kiedy je zauważam, wsuwam je na nogi.
– Nie.
Chłopak staje kilka kroków za mną i cały czas obserwuje to co robię. Stoję oparta o blat i bawię się paznokciami, popijając wodę.
– Mogę zapalić?– słyszę jego cichy głos i momentalnie krzyżuję nasze spojrzenia.
Przytakam i ruszam do salonu. Otwieram balkon i sama zostaje na zewnątrz. Obserwuję niewielki gwar na ulicach Wrocławia. Jest weekend i kilka osób spędza sobotnią noc w klubach, dlatego gdzieś w oddali słychać muzykę.
W tym momencie czuję niesamowity spokój, po prostu lubię moje miasto i zawsze ono daje mi spełnienie.
– Mieszkasz sama?– Michał przeszukuje swoje kieszenie w poszukiwaniu papierosów i w końcu trafia na nie w tylnej kieszeni spodni. Ponownie wyciągam zapalniczkę i wręczam mu ją.
– Od trzech lat na własnym– odpowiadam i zerkam w jego stronę. Zaciekawam go, dlatego liczy na rozwinięcie tego tematu.
– A twoi rodzice mieszkają we Wrocku?– pyta i zaciąga się używką. Nie ukrywam, że dziwi mnie to pytanie bo nie wspominałam przy chłopaku o nich.– No nie patrz tak na mnie. Mój stary zna jakiegoś prawnika Budzyńskiego.
– Możliwe, bo po mojej maturze przeprowadzili się do Warszawy– mówię po chwili i jestem niemal pewna, że zdążyli się poznać.
Matczak odwraca swój wzrok na jeden z bloków i spogląda w stronę otwartego okna, z którego wyglądają jakieś młode dziewczyny. Śmieją się z czegoś, dlatego zwracają naszą uwagę.
– Paliłaś kiedyś po studencku?– blondyn po chwili ciszy niespodziewanie się odzywa, a ja próbuję przyswoić znaczenie wypowiedzianych słów.
Kręcę głową i przygryzam wargę. Dziwi mnie jego otwartość, ale zastanawiam nie się dlaczego tak jest. Robię krok w jego stronę i zatrzymuję się dosłownie kilka centymetrów przed jego twarzą. Obserwuję karmelowe tęczówki i uśmiecham się kiedy ten błądzi wzrokiem po mojej twarzy.
– A co?
Wzrusza ramionami i lekko się odsuwa, aby się zaciągnąć. Zatrzymuje dym w jamie ustnej i spowrotem znajduje się tak blisko jak chwilę wcześniej. Sama się przysuwam i przymykam oczy, chcąc aby ta chwila trwała jak najdłużej.
– No kurwa– słyszę jego przeklnięcie zmieszane z dźwiękiem połączenia. Obraca się i bierze telefon ze stolika.– Stary, daj kurwa żyć– nie jestem pewna, ale to prawdopodobnie ktoś z Gombao.– Tak, jest okej– mówi zrezygnowanym głosem, a ja siadam na krześle.– Ja pierdole, after to nie jest jebany koncert i nie muszę tam być.
Wzdycham bo mimo tego, że nie lubię zagłębiać się w czyjeś rozmowy, udaje mi się wywnioskować o co chodzi.
– Jebać. Może przyjadę– śmieje się i chwilę później rozłącza połączenie. Patrzy na miejsce, w którym przed momentem stałam i błądzi po balkonie. Ostatecznie zatrzymuje wzrok na stoliku i opiera się o barierkę.
– Pojebało cię, wracaj na ten after– mówię i uderzam paznokciami o metalowy podłokietnik krzesła.
– Nie chcę mi się– odpowiada i jak gdyby nigdy nic, wzrusza ramionami.– Jebać to, serio.
– Michał, tam są twoi fani. Oni na ciebie czekają.
Wydaje mi się, że nic sobie nie robi z moich słów bo przewraca oczami. Jednak wrzuca telefon do kieszeni i rozgląda się po balkonie w celu sprawdzenia, czy niczego nie zostawia.
Chłopak nachyla się nade mną i zostawia mokry ślad na moim policzku. Puszcza mi oczko i znika w mieszkaniu. Cały czas siedzę, bo chyba nie jestem w stanie się ruszyć. Słyszę ciche trzaśnięcie drzwiami i momentalnie wzdycham.
CZYTASZ
PRZY TOBIE || MATA
FanfictionHistoria dwójki osobliwych osób. Michała Matczaka, który skupia się na muzyce i często przekracza granice oraz Natalii Budzyńskiej, do niedawna studentki, która do tej pory nie wyobraża sobie życia w innym miejscu. Łączy ich jedno miasto. Wrocław. "...