12. Pakiet

2.1K 61 41
                                    

Od: 33mata
17

Poniedziałkowe południe. Punkt 12. Właśnie wtedy na ekranie mojego telefonu pojawia się powiadomienie o przychodzącej od chłopaka wiadomości.

Ta wiadomość brzmi tak cholernie obojętnie, że przez chwilę wydaje mi się, że robi mi się przykro.

Nawet nie zwracam uwagi na to, kiedy laptop prawie spada z kanapy, gdy tylko go odkładam. Muszę zapalić.

Biorę z komody paczkę cienkich papierosów i wychodzę na taras.

Dlaczego zawsze byłam tak cholernie bezmyślna? Dlaczego za wszelką cenę uciekałam od problemów i nie potrafiłam ich wyjaśnić, kiedy miałam taką szansę?

A może to właśnie wiązało się z dzieciństwem, w którym mogłam mieć wszystko co tylko zapragnęłam. I mimo to nigdy nie wykorzystywałam rodziców i nie prosiłam ich o zbyt wiele.

Kiedy pojawiały się jakieś problemy, zostawały natychmiast rozwiązywane przez rodziców. Nigdy nie byłam dzieckiem, które sprawiało by choćby najmniejszy problem, ale miałam poczucie że gdyby coś takiego miało miejsce, nie musiałabym się o nic martwić.

I to, że trudno było mi stawić czoła niektórym sytuacjom, było tego konsekwencją.

Byłam bananowym dzieciakiem i doskonale to wiedziałam.

Właśnie przez uciekanie od problemów, nie potrafiłam utrzymać nastoletniej miłości. Jedynej wielkiej miłości jaką przeżyłam. Tej, która miała być już na zawsze.

Ale przecież wszystko przemija i nic nie jest na zawsze.

A to wszystko nadal się za mną ciągnie. Nie potrafię porozmawiać i dopóki sama sobie z tym nie poradzę, nie będę w stanie wejść w nowy związek. Zwyczajnie skończy się to jedną wielką klapą.

– Kurwa– mówię, gdy końcówka papierosa spotyka się z moimi palcami. Rzucam niewielki niedopałek i wchodząc do domu, przeczesuję włosy.

Kończę jeden z projektów, kiedy tata wpada po jakieś ważne dokumenty. Wdaję się z nim w krótką rozmowę i czuję że dobrze robi mi takie oderwanie się od pracy.

– A właśnie. Idziemy dzisiaj z mamą na kolację i wrócimy późno– informuje mnie mężczyzna, gdy ma już wychodzić. Posyła mi swój specyficzny uśmiech.

Kiwam głową i lekko się uśmiecham. Cieszę się, że po tylu latach nadal bardzo się kochają i potrafią bez problemu spędzać ze sobą czas. Są małżeństwem z dwudziestopięcio-letnim stażem a wciąż między nimi iskrzy.

– Jasne. Bawcie się dobrze.

– Natka, wjedź na podjazd bo jeszcze ktoś cię porysuje– mówi i bierze z mojego kubka łyka kawy z mlekiem. Zawsze tak robił– Mm, jaka pyszna.

Chwilę później zamykam za mężczyzną drzwi i wracam do salonu aby zapisać prawie skończony projekt. Włączam playlistę i udaję się do kuchni aby przygotować sobie jakiś obiad.

Odkładam talerz do zmywarki, kiedy na zegarze wskazówka znajduje się kilka minut po 16. I to jest idealny czas żeby wyjechać, bo to najlepsza pora na największe korki.

Okazuje się że to była naprawdę dobra decyzja, bo docieram pod dom niemalże na czas.

Wypuszczam powietrze, kiedy stoję przed przeszklonymi drzwiami. Muszę się z tym zmierzyć. Muszę w końcu zacząć mierzyć się z tym co być może siedzi tylko w mojej głowie.

Pukam i cierpliwie czekam aż Matczak mi otworzy. Dosłownie po kilku sekundach chłopak się wyłania. I momentalnie zamieram, gdy zdaję sobie sprawę z tego, że jest przemęczony.

PRZY TOBIE || MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz