POV.WILL
Siedzieliśmy właśnie przy stole jedząc. Ja I Mike już skończyliśmy więc postanowiliśmy, że udamy się do mojego pokoju I jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy.
Leżałem wtulony w bruneta, a ten bawił się moimi włosami. Gdy nagle do pokoju weszła Holly.
-SIEMAA- Krzyknęła. Dziewczynka trzymała w rękach jakąś torebeczke, wyglądała jak kosmetyczka.
-cześć?- powiedział Mike z zmieszaną miną.
-siadać na ziemię, zrobię wam MAKE-OVER, glow-up czy chuj wie co- powiedziała. Obu nas zatkało to co powiedziała.
-HOLLY! Nie wolno tak mówić- brunet wstał I podszedł do dziewczynki.
-a ty tak możesz mówić- oburzyła się.
-ale ja jestem starszy- oznajmił.
-I co?!- była strasznie oburzona.
-Gucio w zoo, teraz co chcesz?- odpowiedział.
-nie lubię cie- oznajmiła I wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.-ale cię wyjaśniła-zaśmiałem się.
-Ha ha- powiedział ironicznie i położył się na łóżku obok mnie.
-bardzo dojrzałe, kłócenie się z pięciolatką- zaśmiałem się. Mike był nade mną i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
-możesz się przymknąć?- zaśmiał się po ty jak się od siebie oderwaliśmy.
-No nie wiem,- udałem zamyślonego i złapałem jego kark łącząc nasze usta. Wyższy pogłębił pocałunek i złapał mnie za udo.
-Ej! Nie zapędziaj się, moja mama, twoja mama i Holly są w kuchni.- powiedziałem przerywając pocałunek.
-I co z tym?- zapytał i znowu złączył nasze usta.
-to, że mogą wejść tu w każdej chwili- oznajmiłem znowu przerywając pocałunek.Chwilę się jeszcze przekomarzaliśmy, aż uznaliśmy że pójdziemy do Scoops Ahoy i do kina. Wziąłem 35 dolarów i Mike swoje i ruszyliśmy. Szliśmy pieszo, chcieliśmy się przejść po Hawkins. Gdy podjechał do nas Hop.
-podwieść was?- zapytał
-nie dzięki, chielismy się przejść- odpowiedziałem.
-mama wie, że idziecie?- zadał kolejne pytanie
-tak wie i teraz siedzi i rozmawia z panią Wheeler.- oznajmiłem.
-dobrze, dozobaczenia- pożegnał się z nami.Nie długo szliśmy i byliśmy na miejscu. Udaliśmy się najpierw do Robin I Steve'a.
-cześć gołąbeczki, co dla was?- zapytała nas niebieskooka stojąca za ladą.
-resees piece- oznajmiłem
-a może chcecie specjalny deser dla par?- zaproponowała. Popatrzyłem na chlopaka obok mnie.
-tak, ile to?- odpowiedział brunet.
-17 dolarów, macie zniżkę bo jestem Mamuśką Will'a- zaśmiała się. Usiadliśmy przy jednym ze stolików przy wejściu. Nie czekaliśmy długo na nasz deser.
-smacznego- uśmiechnęła się Robin I położyła miskę z lodami.
-dziekujemy- odpowiedzieliśmy równo. Były to lody czekoladowe, śmietankowe, truskawkowe i chyba słony karmel, po bokach miał banany i wafelki. Postanowiliśmy z brązowookim, że ja zjem czekoladowe i truskawkowe lody i banany bo ich nie lubi, a on zje śmietankowe i słony karmel i razem zjemy wafelki. Wzięliśmy się za jedzienie. Po jakimś czasie zjedliśmy wszystko. Podeszliśmy znowu do kasy gdzie teraz stał Steve.
-cześć Steve- powiedzieliśmy.
-siema, co chcecie?- zapytał.
-hehe- Mike zaśmiał się lekko.
-UGH dobra, właźcie- przepuściłem nas.
Wyższy wychylił się z drzwi do kina by zobaczyć czy nikt nie idzie. Weszliśmy i usiadlismy na wolne miejsca.______________________________________________________________________
479 słówMaraton pt.3
CZYTASZ
Tak jakoś wyszło...||Byler||
FanficW tym fanfiku mogą pojawiać się przekleństwa. 16-letni chłopak mieszkał z matką i bratem w małym miasteczku Hawkins. Chłopak był jednak inny niż wszyscy, on przeżył traume związaną z Drugą Stroną. Chłopak zostaje wystawiony przez swojego najlepszego...