Po bardzo długim czasie podróży w końcu dojechaliśmy na miejsce. Nowa super wypasiona rezedencja taty, w której żadne z nas nie będzie chciało przebywać. Od paru dobrych lat jedyne co robimy to przeprowadzamy się, bo taką mój tato ma akurat zachciankę.
- Hej, Peter, nie śpij - moją uwagę zwrócił na siebie tato, który, sądząc po Jego minie, mówił do mnie od dłuższej chwili. Tak orientacyjnie pewnie od mniej niż trzydziestu sekund. Ale On nie należy do cierpliwych ludzi. A gdy ja włączę muzykę, to można sobie do mnie gadać.
- Przecież nie śpię - odparłem od niechcenia.
- Słuchaj, wiem, że zaczyna Cię to już męczyć, ale uwierz mi, to już ostatnia nasza przeprowadzka.
Prychnąłem tylko pod nosem, a mój tato wysiadł z samochodu i zaczął rozmawiać z Happym, którego odkąd znam, nie widziałem nigdy szczęśliwego, tak jak mogłoby wskazywać na to Jego imię. Zresztą co się dziwić, jakbym miał pracować dla mojego ojca, to też nie byłbym szczęśliwy.
- Wysiadasz - spytał entuzjastycznie (jak na Niego) tato, otwierając drzwi samochodu od strony mojego siedzenia?
- Nie. Świetnie mi się tu siedzi. Ren też - Ren była dwuletnią suczką rasy Berger Blanc Suisse, która podczas drogi przez cały czas na mnie leżała, a teraz uniemożliwiała mi wyjście. Nie żebym chciał wyjść.
- I co? Zamierzacie tu spać? Chodź rozpakujemy się, a potem znajdziemy Ci jakiegoś nowego guwernera, albo guwernantkę.
- A muszę?
- Ale, że co musisz?
- No, nie mogę normalnie pójść do szkoły - zapytałem o to już po raz nie wiem który? Moje życie składa się z ciągłych przeprowadzek i domowego nauczania. Nie mam żadnych znajomych, bo nawiązywanie przyjaźni nigdy nie miało w moim przypadku sensu. Poza tym nie miałem zazwyczaj, gdzie kogoś poznawać. - Chciałbym mieć w końcu jakiś znajomych, wychodzić czasem z domu. Mam piętnaście lat, a nadal siedzę praktycznie zamknięty na cztery spusty w co rusz to nowej wieży.
- Nie chcę dla Ciebie życia z ciągłymi nękaniami przez paparazzi. Poza tym masz Shuri.
- Wiesz, o czym mówię. I dlaczego muszę iść jako Peter Stark? Można wziąć jakieś pospolite nazwisko i nikt mnie z Tobą nie połączy.
- A jak znowu się wyprowadzimy to co?
- Przed chwilą sam przekonywałeś mnie, żebym uwierzył, że to już ostatnia przeprowadzka. Więc w czym problem?
- To nie rozmowa na teraz - On chyba serio sobie kpi.
- A na kiedy? Za chwilę znajdziesz sobie takie zajęcie, że przestaniesz zwracać uwagę na to, co dzieje się dookoła.
- Zajmij sobie jakiś pokój, rozpakuj się i ktoś za chwilę zawoła Cię na obiad. Ja muszę pozałatwiać parę rzeczy.
- Nie skończyłem...
- A ja tak - przerwał mi. - Wrócimy do tego kiedy indziej.
- Aha?
- Peter, odpuść - wtrącił się Happy.
- Dlaczego mam odpuścić? Nie może poświęcić chwili na lepsze wytłumaczenie niż „bo tak"?
W międzyczasie tato już sobie poszedł. Standard. Spojrzałem na Happiego, który od kilku chwil miał już umieszczony na mnie swój wzrok.
- Dlaczego zawsze stajesz w Jego obronie, mimo że sądzisz, że to ja mam rację - spytałem?
- Pracuję dla Niego.
- To nie jest żadne usprawiedliwienie. Zachowuje się czasami jak ostatni dupek, ale nie wyleje Cię za posiadanie własnego zdania. Idę się przejść. Czy tego też mi nie wolno?
Nie otrzymałem odpowiedzi, ale stwierdziłem, że milczenie oznacza zgodę. Założyłem katanę, buty, wziąłem słuchawki i wyszedłem z budynku wraz z Ren. Nie miałem pojęcia, gdzie jestem, więc po prostu łaziłem po mieście bez celu.
W taki sposób zwiedziłem trochę miasto, ale także zdążyłem się w nim zgubić. Zamiast korzystać z nawigacji zadzwoniłem do Shuri, z którą rozmawiałem przez całą drogę powrotną (nie pomogła mi, tylko umiliła czas). Wieczorem wszedłem do rezydencji i od razu udałem się windą na piętro.
- Nie było Cię na obiedzie - usłyszałem za sobą, gdy wyszedłem z windy.
- No, na kolacji raczej też - stwierdziłem.
- Peter, ja wiem, że to jest dla Ciebie nowa i dziwna sytuacja i to rozumiem, ale nie ma potrzeby robienia z tego afery.
- To, że nie mogę pójść do szkoły nie jest rzeczą nową, bo dziwną jest na pewno i to też poruszyłem. Z tego też nie ma potrzeby robienia afery, skoro w żaden sposób do Ciebie nie dociera.
- Nie rozumiesz, że chcę Cię chronić?
- Przed czym - spytałem i dopiero w tym momencie mogłem usłyszeć ciszę, a ciśnienie mogło nam zacząć opadać? - No właśnie. Nie masz przed czym.
Jeszcze przez chwilę czekałem na odpowiedź, ale widząc, że tato nie jest skłonny do dalszej rozmowy, zacząłem odchodzić.
- Nie chcę, żebyś się zawiódł.
- Zawiódł na czym? Pytam serio, bo nie wiem. Skąd mam wiedzieć? Chcę chociaż spróbować, a nie przez całe życie siedzieć samemu, albo ewentualnie z Shuri. A teraz może być ciężej się zgadać.
- Jeśli jutro rano będziesz nadal chciał iść do szkoły to przystanę na to - uśmiechnąłem się, gdy usłyszałem Jego słowa. - Ale przemyśl to dokładnie, bo w taki sposób tylko utrudnisz sobie naukę. A naprawdę świetnie Ci idzie, więc jeśli poszedłbyś do szkoły to masz jej nie zawalić. Tyle wymagam. I wymagam jeszcze szacunku. Pete, słuchaj... Zrozum, że nie chcę, żeby ktokolwiek Cię wykorzystał ze względu na nazwisko. Zastanów się jeszcze nad tym.
- Okej - ostatni raz spojrzeliśmy po sobie i każdy poszedł w swoją stronę.
Po raz pierwszy wszedłem do pokoju, który od teraz miał należeć do mnie. Do późnej nocy rozpakowywałem się. Kiedy skończyłem, zadałem sobie tylko jedno pytanie: „czy to wszystko ma sens skoro pewnie za chwilę i tak się przeprowadzimy?"
CZYTASZ
Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanfictionKolejna przeprowadzka. Każda z nich męczy tak samo. Niby zmienia tyle w moim życiu, ale wszędzie tylko doskwiera mi brak przyjaciół i siedzenie w domu przez domowe nauczanie. Mój ojciec, Anthony Stark, to naukowiec i superbohater. Za każdym razem ob...