Rozdział 35: Wszystko idzie zgodnie z planem

205 18 8
                                    

Parę minut wcześniej...

Gdy Alex obudził się w ciemnym pomieszczeniu, nie od razu załapał gdzie się znajduje. Ostatnim co pamiętał, było spojrzenie Lucy i ból głowy, który swoją drogą nadal mu doskwierał. Zasyczał, ponieważ w momencie gdy otworzył oczy, ból się nasilił.

- Obudził się – rozgrzmiał czyjś głos, jednak brunet nie był w stanie stwierdzić, do kogo należał. Gdy w końcu udało mu się otworzyć oczy, zobaczył, że znajdował się w jakimś małym pomieszczeniu. Na jego twarz padało jedyne światło, które przepuszczało okno na ścianie naprzeciwko niego. Pomieszczenie było puste, nie licząc małej szafeczki stojącej pod oknem. Jego oczom ukazało się także dwóch mężczyzn, każdy w czarnej kominiarce. Gdy wstali, Alex zdał sobie sprawę z tego, że są praktycznie tego samego wzrostu. Uniósł wzrok w górę, zdając sobie sprawę, że jest postawiony do pionu. Jego nadgarstki były zakute w łańcuchy, które zwisały z sufitu. Spojrzał w dół. Ledwo dotykał stopami podłogi.

- Już zaczęliśmy się martwić – parsknął z sarkazmem jeden z mężczyzn. Alex spojrzał na niego. W tym momencie zrozumiał, czemu Mavis nazwała ich katami. Mieli zamiar go torturować, a może nawet i zabić.

Cudownie.

Nie miał nawet siły na to, aby zacząć się szarpać i próbować jakoś uwolnić. Tym bardziej, że zdawał sobie sprawę z tego, że jego próby byłyby bezcelowe. Westchnął i z rezygnacją spuścił głowę. Czy tak naprawdę miał wyglądać jego koniec? Zabity przez typków z czapką na twarzy? W jakimś obskurnym pomieszczeniu?

Nie tak wyobrażał sobie swoją śmierć.

Choć, jeśli miał być szczery, to w ogóle sobie jej nie wyobrażał.

- Mamy zajmować się tobą do momentu, aż szefowie nie rozliczą się z Baxterem – oznajmił jeden z mężczyzn, sięgając po coś położonego na szafeczce. Alex nie był w stanie dostrzec, co to było. Jednak przyznał sam przed sobą, że chyba wolałby nie wiedzieć. – Także mamy dużo czasu, aby...

Wypowiedź mężczyzny przerwało otwarcie się drzwi. Do środka wszedł trzeci człowiek, którego twarz również zakryta była kominiarką. Przeskanował powoli pomieszczenie, zatrzymując spojrzenie dłużej na Aleksie, po czym spojrzał na swoich współpracowników.

- Baxter już jest? – jeden z katów spytał nowoprzybyłego, na co ten kiwnął głową. Mężczyzna zaśmiał się, po czym skierował znowu w stronę Aleksa. – Wychodzi na to, że zabawę czas zacząć. – Mimo że chłopak nie był w stanie dostrzec wyrazu jego twarzy, był pewien że się uśmiechał. Psychopata.

Alex już nawet nie miał siły na to, aby odgryźć się mu w jakikolwiek sposób. Po prostu czekał na nieuniknione.

Zamaskowany mężczyzna zrobił krok w jego stronę. Nagle rozległo się ciche kliknięcie, a mężczyzna stanął w miejscu. Alex ze zdziwieniem obserwował, jak po chwili upada na ziemię. Gdy podniósł wzrok dostrzegł, że za wcześniej wspomnianym mężczyzną, stał nowoprzybyły człowiek w masce. W jego dłoniach znajdowała się broń.

- Co do... - odezwał się drugi z mężczyzn, jednak nie zdążył zareagować. Nowoprzybyły odwrócił się w jego stronę i strzelił prosto w sam środek głowy. Po pomieszczeniu ponownie rozległ się dźwięk upadającego ciała.

Nowoprzybyły odwrócił się powoli w stronę Aleksa. Chłopak spod przymrużonych powiek obserwował, jak czarna kominiarka powoli odsłania tak dobrze znaną mu twarz.

- O Boże, Josh. Nigdy nie sądziłem, że będę miał ochotę płakać ze szczęścia na twój widok – powiedział, czując jak jego całe ciało wypełnia ogromna ulga. Mimo że nadal wisiał podpięty do łańcuchów, widok starszego brata sprawił, że poczuł się bezpiecznie. – Ale nie mogłeś przyjść wcześniej? Na przykład zanim zostałem podwieszony do sufitu?

He's psychopath ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz