Rozdział 38: Klucz do prawdy

188 15 1
                                    

Alex wykorzystał moment, gdy jego matka postanowiła iść do łazienki, aby wymknąć się z sali. Teoretycznie powinien poruszać się na wózku, przynajmniej takie były zalecenia Ethana; ale kto by go słuchał. W końcu, był tylko lekarzem, prawda?

Znalezienie odpowiedniego pokoju nie było trudne. Od dawna wiedział, gdzie Lucy leży. Jednak nadopiekuńczość jego matki sprawiła, że nie mógł samodzielnie poruszać się po szpitalu. Zupełnie, jakby miał znowu wpakować się do budynku, który za parę minut ma eksplodować. A takich atrakcji ecydowanie wystarczy mu jak na jakiś czas.

Gdy stanął przed drzwiami, nie był pewien, co ma zrobić. Zapukać? Wiedział, że Lucy, tak samo jak on, dostała prywatną salę. Nie rozumiał, czemu nie mogli leżeć razem, bo to ułatwiłoby pewne sprawy. Jednak jego rodzina uwielbiała komplikować mu życie, więc w sumie się nie dziwił.

Odetchnął, po czym nacisnął klamkę. Drzwi uchyliły się, a jego oczom ukazała się mała salka, ze ścianami pomalowanymi na biało. Na środku stało jednoosobowe łóżko, na którym leżała znana mu brunetka. Uśmiechnął się na jej widok, jednak gdy dotarło do niego, w jakim jest stanie, jego uśmiech zniknął.

- Co się stało? – spytał, zamykając za sobą drzwi. Lucy drgnęła, zdając sobie sprawę z tego, że nie jest już sama. Szybko starła łzy z policzków i ze zdziwieniem spojrzała na Aleksa. – Czemu płaczesz?

- Nie płaczę – odparła automatycznie. Westchnęła zdając sobie sprawę z tego, że aktualnie zaprzeczanie nie ma sensu. – Po prostu... twój brat tu był i... dał mi to. – Machnęła mu kartką przed twarzą, co oczywiście było znikomym wyjaśnieniem dla Aleksa. – Nie sądziłam po prostu... za dużo emocji jak na jeden tydzień – wyjaśniła. Kilka łez ponownie popłynęło jej po policzkach, jednak szybko je starła. Odetchnęła głęboko, mając nadzieję, że to pomoże się jej uspokoić. Gdy to już nastąpiło, spojrzała na Aleksa, który zdążył już usiąść na krześle, na którym parę minut temu siedział Josh. – Lepiej wyglądasz.

- Nie musisz kłamać. Mam lustro – zażartował Alex, choć była w tym krzta prawdy. Miał poobijaną i posiniaczoną twarz, więc raczej ciężko było mu uwierzyć, że faktycznie wyglądał lepiej.

- Prawda. Wyglądasz okropnie.

Alex zaśmiał się na te słowa.

- Ty też.

Lucy parsknęła na te słowa. Nadal zgniatała w dłoni przeczytany przed chwilą list. Żałowała, ze zdecydowała się go otworzyć. Powinna być rzucić go na dno jakiejś szafki, albo najlepiej o nim zapomnieć.

- Jak się czujesz? – spytał Alex, sięgając po jej dłoń. Gdy delikatnie objął ją swoją, Lucy drgnęła. Wyrwała swoją dłoń z uścisku, wymuszając uśmiech.

- Wszystko w porządku.

Chłopak nie do końca rozumiał reakcję brunetki. Czemu zabrała dłoń? Nie chciał zrobić nic złego. Chciał jedynie, żeby dziewczyna wiedziała, że ma w nim wsparcie. Chciał się zachować po prostu jak dobry chłopak... którym oczywiście nie był.

- Przykro mi z powodu Jake'a.

Lucy przymknęła oczy. Zaczęło ją denerwować to zdanie. Usłyszała je trzeci raz w przeciągu paru godzin i była pewna, że co najmniej dwa z tych razy, nie były szczere. Mimo to, nie chcąc być nieuprzejma, ponownie wysiliła się na uśmiech. Powoli zaczynały boleć ją policzki od zmuszania się do tego grymasu.

- Dzięki.

- Jest mi bardzo przykro, że do tego wszystkiego doszło.

Lucy ścisnęła dłoń na kołdrze. Poczuła dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Nie chciała o tym rozmawiać, ani tego wspominać.

He's psychopath ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz