Rozdział 4: Koperta

4.9K 359 11
                                    

Lucy spojrzała na siebie w lustrze. Miała za sobą kolejną nieprzespaną noc. Była blada, miała sińce pod oczami i zdecydowanie nie miała ochoty wychodzić ze swojego azylu. Jej zmiana zaczynała się za godzinę. Teoretycznie powinna już wychodzić, żeby nie spóźnić się do kawiarni. Praca to była jedyna rzecz, która ostatnio pomagała jej przetrwać. Nie mogła jej zaprzepaścić. Nie mogła pozwolić na to, aby jej brat ponownie odebrał jej radość z życia.

Odetchnęła głęboko. Ostatnio wiele myślała na temat swojej przyszłości. W jakim kierunku zmierza jej życie. Nie chciała do końca swoich dni pracować w kawiarni. Miała ambicje, marzenia, które zakorzeniły się w niej gdy była jeszcze dzieckiem. Malowanie. W ten sposób wyrażała swoje emocje i radziła sobie z ciężkimi chwilami w życiu. To babcia zaraziła ją tą pasją. Rita miała ogromny talent, którym nigdy nie podzieliła się ze światem. Poświęciła się w całości rodzinie, odkładając spełnienie swoich marzeń na późniejsze lata. Jednak nigdy nie wyniosła swojego talentu z zacisza domowego ogniska.

Jej wnuczka odziedziczyła po niej zdolności, które Rita pielęgnowała w niej od dziecka. Chciała żeby podążała za marzeniami, jednak nie było ją stać, żeby wysłać dziewczynę na studia. Zmarła nie mogąc dać swojej wnuczce tego, czego sama nie miała.

Wzięła prysznic, żeby choć trochę rozbudzić swój organizm. Ubrała się i pomalowała, zakrywając tym samym choć trochę sińce pod oczami. Gotowa stanęła przed drzwiami. Czekał ją teraz dwudziestominutowy spacer do miejsca jej pracy. Ostatnio nie czuła się bezpiecznie na ulicy, pomimo tłumu ludzi, jaki ją otaczał. Jej mieszkanie dawało jej przynajmniej iluzje bezpieczeństwa. Zamknięcie w czterech ścianach pozwalało poczuć się jej pewniej, niż gdziekolwiek indziej. Jednak nie mogła sobie pozwalać na ciągłą ucieczkę. Nawet, jeśli bardzo tego pragnęła.

***

Dzień mijał jej spokojnie. Ruch w kawiarni był niewielki. Lucy starała się zapomnieć o swoich prywatnych problemach i przybrała sztuczny, aczkolwiek przyjazny, uśmiech na twarzy. Zerkała co chwilę na zegar, który wisiał na ścianie, obawiając się chwili, gdy będzie musiała wrócić do domu. Zamykała dzisiaj kawiarnię, więc zostawała do dwudziestej pierwszej trzydzieści. Gdy będzie wracać do domu, na zewnątrz będzie ciemno. Nie lubiła takich dni. Zdecydowanie wolała przyjść na rano i wyjść zanim słońce zajdzie. Może zaczynała mieć paranoje, ale nie była w stanie się jej wyzbyć.

- Strasznie małomówna dzisiaj jesteś, Lucy – zauważyła Alice, która również pracowała jako kelnerka. Dziewczyny stały za barem, oczekując na kolejnych klientów.

- Nie wyspałam się – wyjaśniła, zerkając na koleżankę.

Alice była ładną i wysoką blondynką, starszą o rok od Lucy. Dziewczyny szybko złapały wspólny kontakt i nawiązały coś w rodzaju przyjaźni. Chociaż rzadko kiedy Lucy pozwalała sobie widywać się z koleżanką w innym miejscu, niż praca. Jednak była wdzięczna, że ta mimo wszystko często z nią rozmawiała w pracy, jak i przez telefon.

- Ktoś ci nie dał spać w nocy? – Alice zrobiła sugestywną minę, na co Lucy przewróciła oczami.

- Już ci mówiłam, że nikogo nie mam.

- Jasne – odparła z sarkazmem. – Mam uwierzyć, że ktoś z twoim wyglądem i charakterem nikogo sobie jeszcze nie znalazł?

Lucy skrzywiła się na to pytanie. Nie lubiła rozmawiać na aż tak osobiste sprawy. Tym bardziej, że jej życie miłosne było dosyć wrażliwym tematem.

- Po prostu nikogo nie szukam.

Alice przyglądała się chwile brunetce, próbując wyczytać coś z jej twarzy. Po kilku sekundach ciszy westchnęła.

He's psychopath ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz