Rozdział 7: Kamery

4.3K 312 19
                                    

Humor Lucy do końca dnia był kiepski. Cały czas myślała o wizycie Aleksa Claytona. Co on sobie myślał ponownie tu przychodząc? W dodatku wybrał sobie naprawdę kiepski czas. Dziewczyna nie miała ochoty rozmawiać ze swoimi znajomymi, a co dopiero z obcym chłopakiem, który był wrogiem jej brata.

Gdy wieczorem wróciła do domu, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Siedziała bez ruchu na kanapie, starając się nie patrzeć na stertę pieniędzy, leżącą na ławie przed kanapą. Miała nadzieję, że przez jej nieobecność pieniądze znikną. Jednak tak się nie stało, a ich widok dobił ją jeszcze bardziej. Nie wiedziała, co ma z nimi zrobić. Oczywistym było, że nie miała ochoty ich przyjmować. Nie chciała niczego od swojego brata. Ani jego litości, ani pieniędzy. Nie potrzebowała tego do szczęścia, radziła sobie ze wszystkim świetnie sama.

A może powinna oddać te pieniądze na jakąś fundację? Dzięki temu te pieniądze zarobione na krzywdzie innych, pomogą komuś, kto tego potrzebuje. Wiedziała jedno: nie mogła ich zatrzymać.

- Nie mogę na to patrzeć – rzuciła do siebie, zerkając co chwilę na gotówkę. Wstała i nie zastanawiając się długo, założyła na ramiona bluzę i wyszła z mieszkania. Zbiegła po schodach na parter, a następnie odetchnęła świeżym powietrzem. Schowała dłonie w kieszenie bluzy i ruszyła przed siebie. Nie wiedziała dokąd idzie, ale nie miała więcej ochoty siedzieć w mieszkaniu. W SWOIM mieszkaniu. Czy naprawdę jej brat miał nad nią aż taką kontrolę?

Spacerowała pół godziny, nim zdecydowała się wrócić do domu. Czuła się lepiej. Oczyściła głowę z nieprzyjemnych myśli i ze spokojem wracała do mieszkania. Planowała pójść od razu pod prysznic i nie zahaczać o salon, gdzie leżały pieniądze. Chciała szybko się położyć spać. Jej babcia mawiała, że najlepszym lekiem na rozwiązanie problemów jest sen, choć zazwyczaj po przebudzeniu się, problemy magicznie nie znikały.

Zamknęła za sobą drzwi na klucz i zaświeciła światło na korytarzu. Ściągnęła trampki ze stóp i od razu przeszła do łazienki, gdzie wzięła ciepły i długi prysznic. Gdy leżała już zakopana w kołdrze poczuła nagły impuls. Sięgnęła po telefon i weszła na wiadomości. Kliknęła na numer, z którego przyszła ostatnia wiadomość od Jake'a i napisała nową wiadomość.

Do: Nieznany

Weź swoje pieniądze. Nie chcę ich. Nie chcę nic od ciebie. Daj mi spokój i zajmij się własnym życiem. Jeśli nie odbierzesz swoich pieniędzy, spalę je albo oddam potrzebującym. Twoja decyzja.

Dumna z siebie Lucy, zablokowała telefon i odwróciła się do niego tyłem. Była już na pograniczu snu, gdy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Początkowo sparaliżowało ją ze strachu, ale po chwili, ociągając się, sięgnęła ponownie po urządzenie.

Od: Nieznany

Droga siostro. Nie mam zamiaru przyjmować pieniędzy ponownie. Są twoje. Zrób z nimi co chcesz. Jednak wolałbym, żebyś użyła ich do opuszczenia tego miasta. Powinnaś korzystać z szansy, jaką ci daje.

Lucy ze zdenerwowania zacisnęła usta w wąską linie. Wystukała szybką wiadomość, licząc że Jake'owi nie będzie się chciało na nią odpowiadać. W końcu na pewno ma lepsze rzeczy do roboty, niż użeranie się z młodszą siostrą, prawda?

Do Nieznany:

Jeśli myślisz, że taka kwota wystarczy to nie znasz realiów życia. Ale przecież jesteś odklejony od rzeczywistości, więc czego mogłam się spodziewać.

Daj mi spokój. Nie chcę twojej pomocy, ani pieniędzy.

Czekała chwilę w napięciu, nie będąc pewną, czy Jake odpowie. Jednak gdy po pięciu minutach była cisza, zablokowała ponownie telefon i ułożyła się wygodnie na łóżku.

He's psychopath ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz