Rozdział 37: List

203 19 8
                                    

Lucy co chwila zapadała w sen. Była to reakcja na leki przeciwbólowe, jednak dziewczyna nie narzekała. Zdecydowanie dużo bardziej wolała śnić, niż żyć w rzeczywistości. Wciąż jeszcze nie otrząsnęła się po ostatnich wydarzeniach. Męczyły ją koszmary, z których nie była się w stanie wybudzić. Gdy już to następowało, nie czekała na nią herbata z mlekiem, ani ramiona, w które mogłaby się wypłakać. Nie było już przy niej babci, ani nawet Jake'a. To właśnie tęsknota za nim wydawała się najbardziej absurdalna i niedorzeczna.

Jednak gdy trzeciego dnia wybudziła się ze snu, przekonała się o tym, że nie była sama na sali. Obok jej łóżka, na wózku szpitalnym, siedziała jakaś postać. Jej wzrok skupiony był na książce, którą trzymała w dłoni, jednak czując na sobie wzrok pacjentki, uniosła go.

- Och, obudziłaś się. – Esma uśmiechnęła się delikatnie, zamykając powieść. – Spałaś, jak przyszłam, wiec postanowiłam na ciebie poczekać. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko rozmowie ze mną?

Lucy pokręciła głową. Może nie było tego po niej widać, ale cieszyła się, widząc kobietę żywą. Miała wyrzuty sumienia przez to, że ją zostawiła. Co prawda, podczas rozmowy telefonicznej z Jake'iem, brat poinformował ją, że z Esmą wszystko w porządku i że jest pod opieką lekarzy. Jednak nie była pewna, czy mówił prawdę. Mógł ją okłamać, żeby Lucy się nie obwiniała.

- Przykro mi z powodu, Jake'a.

Powiedzieć, że Lucy zaskoczyły te słowa, to nic. Choć powinna się ich spodziewać. Esma pracowała dla niego, znała go zapewne lepiej, niż ona. A jednak to zdanie brzmiało tak dziwnie i nienaturalnie, że aż nie mogła uwierzyć, że ktoś wypowiedział je na poważnie. Komu miałoby być przykro z powodu jego śmierć?

Mimo wszystko wymusiła delikatne uniesienie kącików ust. Przyjrzała się uważniej kobiecie. Blada, z podkrążonymi oczami i ubrana w szpitalny fartuch. Lucy zastanawiała się, czy jej wygląd i zły stan spowodowany był postrzeleniem, czy śmiercią Jake'a. Jak blisko mogli być? Czy jej brat był w stanie być blisko z jakimkolwiek człowiekiem?

- Czuję... jeśli chciałabyś kiedyś porozmawiać, albo zwierzyć mi się ze swoich zmartwień... wiedz że możesz na mnie liczyć – wyznała Esma, a jej głos z każdym słowem drżał coraz bardziej. – Jake i ja... to znaczy... można powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi. Jeśli on w ogóle jakichś miał. Znałam go najlepiej, więc z chęcią odpowiem na jakieś twoje pytania, jeśli będziesz takowe, oczywiście, miała.

Lucy skinęła w odpowiedzi głową. Była wdzięczna za te słowa, choć może nie było tego po niej widać. Cieszyła się, że na tym świecie znajdował się jeszcze ktoś, kto był gotów okazać jej chociaż odrobinę zrozumienia.

- Ale nie po to tutaj dziś przyszłam – kontynuowała, a Lucy zdała sobie sprawę z tego, że oprócz książki, kobieta miała ze sobą jakąś białą teczkę. – Dostałam wyraźne instrukcje od twojego brata, co zrobić w wypadku, gdyby zmarł. Musisz wiedzieć, że Jake nigdy nie pozostawiał niczego losowi w swoim życiu... przynajmniej zazwyczaj. – Przerwała, aby otworzyć teczkę. Wyjęła z niej kilka papierów, po czym spojrzała niepewnie na Lucy. – Wiem, że wiele przeszłaś i może przez twój stan powinnam zaczekać jeszcze parę dni, jednak ta sytuacja też jest ciężka dla mnie i chciałabym mieć już ją za sobą. Rozumiesz?

Lucy skinęła w odpowiedzi głową. Przyglądała się uważnie kartkom papieru w dłoniach ciemnowłosej, zastanawiając się, co takiego mogło się na nich znajdować.

- Dobrze. Byłam nie tylko jego przyjaciółką, ale i prawniczką. Dlatego to mnie zobligował do przekazania ci tych informacji. – Odchrząknęła, a następnie spuściła wzrok na papier. – „Ja, niżej podpisany, zdrowy na ciele i umyśle, oświadczam, że całość mojego majątku, w skład którego wchodzą: Willa położona na obrzeżach Filadelfii, mieszkanie w Nowym Jorku, samochód, dom rodzinny w Filadelfii jak i pieniądze umieszczone na różnych kontach, przekazuje w całości mojej siostrze, Lucy Baxter."

He's psychopath ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz