[1]

257 9 0
                                    

Barbie

Po spotkaniu swojego rodzeństwa i ojca po wielu latach rozłąki musiałam zniknąć. Zawsze wiedziałam, że gdzieś po drugiej stronie kontynentu mam swoją rodzinę, ale skutecznie to wypierałam. Nie byli obecni w moim życiu, więc nie potrzebowałam zaprzątać sobie nimi głowy. Miałam dość własnych problemów, aby przejmować się innym, jakim była jakaś zaginiona rodzina.

Z biegiem lat to ona znalazła mnie. Najpierw poznałam swoją lepszą kopię, która znalazła mnie i nie dawała za wygraną, dopóki się nie spotkałyśmy. To było naprawdę dziwne dowiedzieć się nagle po paru latach swojego życia, że na świecie istnieje twoja siostra bliźniaczka, o której nie miałaś pojęcia. Po spotkaniu z Jean byłam pewna, że nic już mnie nie może zdziwić w życiu.

Od niej dowiadywałam się, co dzieje się z naszym bratem, którego pamiętałam z paru wspomnień. Żyłam w przekonaniu, że nie mam prawa wtrącać się w jego życie, zwłaszcza że uznali mnie za martwą. Duchy nie powinny mieszać się w sprawy żywych. Jean jednak była na tyle wyrozumiała, że za każdym razem opowiadała mi o nim i reszcie naszej rodziny.

Odkąd skończyłam trzynaście lat, wierzyłam, że rodzina to źródło samych problemów. Jak widać, nie pomyliłam się.

Wkurwiona po same cebulki moich farbowanych blond włosów, przemierzałam korytarze mojej rodzinnej rezydencji. Nie miałam pojęcia, skąd wiem, gdzie jest gabinet, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Musiałam znaleźć pewnego szatyna o brązowych tęczówkach, które po nim odziedziczyłam. Ochrona sama schodziła mi z drogi na mój widok, więc nie musiałam się przejmować, że ktoś pohamuje mój napad złości. Cała swoją energię będę mogła skupić na nim.

Bez słowa zapowiedzi otworzyłam drzwi do gabinetu. Na środku pomieszczenia stało dwóch łudząco podobnych do siebie mężczyzn. Obydwoje mieli na sobie białe koszule i spodnie garniturowe, co tylko potęgowało złudzenie. W rzeczywistości dzieliło ich milion kilometrów świetlnych. Ten starszy na mój widok nieco się rozluźnił i przeczesał lekko siwiejące włosy dłonią, po czym spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Natomiast mój brat na mój widok jeszcze bardziej się spiął. Zapewne od razu domyślił się, że nie mam dobrych wiadomości ani humoru.

-Czy to prawda?!- miałam w dalekim poważaniu, że mają spotkanie- Co to do cholery prawda?!- na moje krzyki obydwoje zamilkli jak zaklęci, tym samym zapewne przerywając swoją kłótnię, która trwała, zanim tu wpadłam

-O co chodzi Stella?- pytanie zadaje mój brat

-Barbie- cedzę przez zęby i podaje mu list, który znalazłam w swoim mieszkaniu dwa dni wcześniej i dopiero wczoraj nalazłam chwilę, aby go przeczytać i to chwilę przed pracą- Czy to prawda, że mnie komuś obiecałeś? Co ty sobie w ogóle wyobrażałeś?

-Nie podnoś na mnie głosu- mój ojciec z powrotem się napina i posyła mi naganne spojrzenie, przez co mimowolnie przypomina mi moją siostrę bliźniaczkę

-To prawda?- na pytanie Michaela mam ochotę się wzdrygnąć, jego głos nagle zamienił się w górę lodową

-Tak- zanim starszy szatyn zdąży cokolwiek powiedzieć moja dłoń ląduję na jego policzku

-Nie zamierzam być z kimkolwiek! Jak mogłeś mnie tak przehandlować? Nie jestem jakąś twoją dziwką na wyłączność czy towarem, z którym możesz robić, co chcesz!- dłonie mojego brata odsuwają mnie od szatyna, który przypatruje mi się z dziwną mieszanką iskierek w oczach

-Pojedziesz do Chicago i za niego wyjdziesz!- oznajmił zimno patrząc prosto w moje oczy

Jeśli myślał, że mnie tym wystraszy albo przekona, to jest w olbrzymim błędzie. Dawałam sobie radę z gorszymi mężczyznami i kobietami. Nie raz i nie dwa ktoś groził mi nożem, bronią czy nawet widelcem. I tak zawsze wychodzi na moje! Wychowywała mnie obrzydliwie bogata para, a ja byłam ich oczkiem w głowie. Ja nie boję się niczego i zawsze dostaję, to czego chcę. W końcu mówią na mnie Barbie, a ona była zajebista i robiła wszystko, na co miała ochotę.

-Po pierwsze nie podnoś na mnie głosu i mi nie rozkazuj- bez zastanowienia wbijam w jego pierś mój nieprzyzwoicie długi różowy paznokieć- Po drugie nie zamierzam za nikogo wychodzić tatusiu- dodaję mocniejszy akcent na ostatnie słowo, na co mój rodzic prycha zirytowany- Po trzecie i najważniejsze. Jeśli tak bardzo chce zostać moim mężem, to niech sam się tu pofatyguje, bo ja nie zamierzam tańczyć, jak mi zagrają. To, że tańczę w klubie, nie oznacza, że daję sobą pomiatać w prywatnym życiu- zanim mój brat lub, co gorsza ojciec zdążą jakkolwiek, to skomentować znów powracam do swojego monologu- Nie jestem ani damą w opresji, ani biedna, abyś musiał się o mnie martwić- prycham cofając się o krok

-Jestem twoim ojcem i...- brązowooki milknie, gdy szatyn obok mnie podnosi swoją dłoń

Dzięki ci Boże, że to mój brat ma tu większą władzę niż on

Nie widzieliśmy się całe 17 lat, a on ot, tak chce mnie oddać w łapy jakiemuś facetowi, którego nawet nigdy nie widziałam na oczy. To nasze drugie spotkanie, a on już chce się mnie pozbyć. Ojciec roku normalnie. Nie mam pojęcia, jak moja matka wytrzymała z nim tyle czasu.

-Stalla ma rację- przenoszę swoje spojrzenie na Michaela, który przenosi swój wzrok na naszego ojca i posyła mu morderczy wzrok- Jak mogłeś ją tak sprzedać? Nie mam pojęcia po co, to zrobiłeś, ale to odkręcę- jego spojrzenie spada na mnie- Obiecuję, że nie pozwolę cię mu zabrać Stell. Już raz cię straciliśmy i dopóki ja tu żądzę nie pozwolę, aby ktokolwiek tknął moje siostry i moją kobietę. Rozumiałeś?- na pytanie niebieskookiego, szatyn kiwa nie chętnie głową- Kim jest ten nieszczęśnik?

Pomimo tego ile lat się nie widzieliśmy, nasz kontakt jest na dobrej drodze. Co prawda Michael jest sceptycznie nastawiony do mojej pracy, ale ja też nie tryskam entuzjazmem z powodu jego. Praca to temat tabu, podobnie jak temat naszej matki i temat Barbie. Podczas moich wakacji w Wenecji zdarzyło nam się porozmawiać parę razy. Michael był zbyt zajęty tym całym bałaganem, jaki się pojawił po pojawieniu się nas w jego życiu. Po raz kolejny musiał przełożyć własne szczęście ponad wszystko inne.

-Gessinger- z nie ukrywanym zdziwieniem patrzę na reakcję mojego brata

Na początku w jego oczach pojawia się szczere zdziwienie, jego brwi marszczą się, a na czole pojawia się długa zmarszczka. Gdy pierwszy szok mija, w jego oczach pojawia się prawdziwa wściekłość. Szatyn zaciska niebezpiecznie pięści, po czym bez jakiegokolwiek ostrzeżenia uderza w komodę stojącą obok nas. Po całym pokoju roznosi cię huk tłuczonego szkła i łamanego drewna.

Automatycznie dotykam swoich pereł na szyi i cofam się jak najdalej od mężczyzny. Kiedy mówiłam, że niczego się nie boje- uwaga- kłamałam. Do listy rzeczy, których się boję, mimowolnie zapisuję Michaela, wściekłego Michaela, który jednym ciosem zniszczył komodę z Ikei.

Do gabinetu zapewne zaalarmowana hukiem wpada czarnowłosa dziewczyna w za dużej męskiej koszuli i skórzanych spodniach. Mój wzrok pada na jej szyję, gdzie wisi wisiorek z sygnetem. Spojrzenie jej zielonych tęczówek pada najpierw na mojego brata, a następnie na komodę. Z bijącą pewnością siebie, podchodzi do Michaela i łapie go za dłoń, na co on od razu przyciąga ją bliżej siebie.

-Co tu się stało?- pyta oficjalnym głosem, co od razu kojarzy mi się z głosem znudzonego policjanta, który ostatnio zatrzymał mnie na środku drogi

-Z którym?- szatyn ignoruje pytanie swojej narzeczonej i znów przenosi wzrok na naszego rodzica

-Skyler, ale jego kuzyni też mają prawo ubiegać się o jej rękę- mój brat zaciska mocniej pięści, po czym wściekły wychodzi z gabinetu

-Madie- dziewczyna szybko kiwa w moim kierunku głową i znika za swoim narzeczonym- Pojawię się jutro na kolacji, jednak to będzie moje ostatnie spotkanie z tobą- obiecuję sobie

–_–_–_–_–_–

Akcja dzieje się dzień przed epilogiem wcześniejszej części i po prologu z tej części. Wolicie aby rozdziały z jej perspektywy poprzedzać imieniem Stella czy Barbie? Uwaga na błędy!

MAHONE-Dark Future [W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz