[36]

100 5 0
                                    

Barbie

-Wszystko ze mną dobrze James- Jean wykrzywia swoje usta w dobrze znany mi grymas

-Na pewno kocie?- James nachyla się nad nią z iskierkami przejęcia w oczach- Powinniśmy zadzwonić po lekarza

-Zdecydowanie tak- zgadzam się z brunetem, który znów atakuje moją siostrę zatroskanymi spojrzeniami i coraz to poważniejszymi ofertami- Ale najpierw niech chwile odpocznie i napije się jakichś ziółek czy wody- wtrącam się, gdy Jean posyła mi wściekłe spojrzenie, a brunet otwiera usta, aby znów coś zaproponować

-James- szatynka ucisza narzeczonego pocałunkiem- Idź po tę herbatę, bo za chwile to do ciebie będzie trzeba wezwać lekarza- zanim James zdąży odpowiedzieć na groźbę mojej siostry postanawiam się wtrącić

Jak zwykle zresztą

-Ona nie żartuje. Idź po tę cholerną herbatę gadzie albo znów ci przywalę.

Czarnowłosy przenosi swoje spojrzenie na narzeczoną, która zirytowana kiwa głową w stronę drzwi. Campbella wzdycha głośno wręcz teatralnie, po czym grożąc nam, że ma na nas oko, wychodzi z sypialni. Na usta Jean od razu wkrada się szeroki uśmiech, a narzeczona mojego brata parska głośnym śmiechem.

-On mnie za to zabije w domu- razem z Madie wybuchamy śmiechem słysząc zbolały jęk szatynki

-Mówisz jakby sposób, w jaki zamierza, to zrobić ci się nie podobał- mruczę siadając na materacu obok ciężarnej

-Tego nie powiedziałam- policzki Jean zmieniają odcień na różowy- To jednak i tak wielkie poświęcenie z mojej strony. Doceń to i pamiętaj, gdy będziesz dzisiaj zasypiać

Na samą myśl o mojej siostrze z kimkolwiek w tej szczególnej sytuacji, mój żołądek zaczyna się buntować

-Jean przestać, bo będziemy miały koszmary- czarnowłosa przewraca oczami i posyła mi lekki uśmiech

-Lepiej zdradź mi mała czego się dowiedziałaś

Na moje słowa w pokoju zapada cisza i to nie tak elektryzująca, jak przy stole. Ta cisza to martwa cisza. Spojrzenie brązowych tęczówek niemal identycznych co moje pada na brzuch ich właścicielki. Jean przygryza policzek na tyle mocno, że obawiam się, że przegryzie się na druga stronę.

Nie ukrywam, że najbardziej liczyłam na jakieś informacje od mojej siostry. Jean jest w tym świetna, więc liczyłam, że nic nie stanie jej na przeszkodzie. Dodatkowo byłam pewna, że jej wrodzona ciekawość będzie pozytywnie wpływała na jej chęć znalezienia informacji o mężczyźnie, którego pokrywają niezwykłe blizny i na którego jestem skazana.

-Nie wiem o nim wiele- szatynka przerywa na chwilę i przenosi swoje spojrzenie na mnie- Naprawdę przepraszam Barbie, ale ten facet to studnia bez dna. Dodatkowo mój najdroższy narzeczony nie daje mi korzystać z mojego laptopa. Ten podły gad wyczytał gdzieś, że to jest szkodliwe i ostatnio groził mi blokadą rodzicielską- mimowolnie wyginam usta w uśmiech, gdy Jean marszczy swój nos i wyrzuca dłonie do góry- Nawet nie mam pojęcia, skąd on wie o takich rzeczach!

-Zdążyłaś się dowiedzieć, chociaż czegoś ciekawego?- pytam z nadzieją

-W opinii publicznie jest spadkobiercą rodzinnej fortuny, a w opinii naszego świata handluje głównie bronią z Kanadyjczykami. Było parę zamachów na niego, ale to jak był młodszy. Wszyscy byli mocno zdziwieni, gdy po śmierci jego dziadka to on przejął cały interes- marszczę brwi na słowa mojej kopi

-Czemu?- pytanie zadaje Madelyn, która podobnie jak ja przeniosła się na łóżko i usiadła po drugiej stronie Jean

-Przede wszystkim wtedy żył jeszcze jego ojciec, który chciał, aby to Solara wszystko odziedziczyła. Była jego oczkiem w głowie, a przynajmniej tak twierdzi Charli. Zawsze dostawała, to czego chciała, więc wszyscy założyli, że dostanie też władzę nad tym wszystkim. Testament Ornisa, jednak wiele namieszał.

Testament Ornisa?

W mojej głowie formuje się już cała mapa myśli, jednak jedna chmurka nie łączy się z inną. Skoro Solara miała wszystko dostać, to powinna być wściekła, a z tego, co zauważyłam ona i Sky mają dobry kontakt. Co w takim razie planuje? A najważniejszym pytaniem jest, co znajduje się w testamencie Ornisa?

-Skoro już aktorsko wyszłaś z jadalni i wpędziłaś mnie w stan przed zawałowy, to przynajmniej napij się herbaty i daj mi porozmawiać z moją córką- James wchodzi do sypialni z niezadowoloną miną i parującym kubkiem

-To będzie syn i naprawdę było mi tam duszno- szatynka przewraca oczami i zakłada ręce pod piersi

-Córka kocie- mimowolnie przewracam oczami na ich kłótnie, zawsze muszą się o to posprzeczać

Zanim w sypialni zrobi się duszniej niż w jadalni, wyciągam Madelyn z pokoju. W momencie, w którym zamykam drzwi, z drugiej strony dobiega do moich uszy głośny chichot Jamesa i jęk mojej siostry. Przewracam oczami z lekkim uśmiechem na ustach i kieruję nas w stronę salonu. Brunetka pokornie podąża za mną, jednak nie traci czujności i co jakiś czas obraca się do tyłu lub posyła ochronie ciekawski spojrzenia. Mam ochotę się za śmiać na jej podejrzliwość i zrobiłabym to, gdyby nie informacje, które uzyskałam.

Musisz znów poprosić szefa- mimowolnie marszczę brwi na uwagę mojego zdrowego rozsądku- Jean nie może ci pomóc

Wtedy będę jego dłużniczką...po raz kolejny

-Barbie?- zatrzymuję się nagle i odwracam w stronę zielonookiej, która zerka na mnie zaniepokojona- Wszystko okej?

-Tak, tak po prostu się zamyśliłam- macham dłonią i zawracam się o parę kroków, aby podejść do właściwych drzwi i je otworzyć- Sporo się dzisiaj działo kochanie- na usprawiedliwienie podaje najbardziej banalne i uniwersalne stwierdzenie, po czym siadam na kanapie

-Zdecydowanie- obydwie automatycznie i synchronicznie kiwamy głowami, zgadzając się z samymi sobą- Słuchaj, jeśli chodzi o to...

-Rzadko to mówię, ale...- zatrzymuję się podobnie jak czarnowłosa, gdy zaczynamy mówić w tym samym czasie- Powiem to pierwsza, bo później mogę nie być do tego zdolna- brunetka prycha pod nosem, pod czas, gdy ja posyłam jej szeroki uśmiech- Nie mówię tego często, bo nienawidzę dziękować tak samo, jak prosić o pomoc, jednak tym razem to ci się należy. Dziękuję, że się tak za mną wstawiłaś. Jak spotkałyśmy się pierwszy raz, nie byłam pewna czy jesteś do mnie przekonana. Z pewnością nie byłaś- pod czas, gdy anioł mojego brata otwiera ust, aby coś powiedzieć, znów jej przerywam- Nie dziwię ci się. Jakaś laska, bliźniaczka twojej przyjaciółki pojawia się nagle w twoim i tak już szalonym życiu, po czym wywraca je do góry nogami. Mimo to stanęłaś w mojej obronie?- moje stwierdzenie nie brzmi zbyt pewnie, za co mimowolnie sama się biczuje

-Michael nazwałby to czymś naiwnym i dziecinnym, jednak staram się być sprawiedliwa i reagować, gdy ktoś jest fiutem. To chyba pozostałość po byciu gliną tak jak podejrzliwość.

-W naszych sferach musisz być cholernie czujna Madelyn- mruczę, uśmiechając się do niej- Myślę, że to ten moment, w którym zostajemy najlepszymi przyjaciółkami i zaczynamy zdania od "Kochana"- czarnowłosa prycha śmiechem na moje słowa- Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa z Michaelem, bo naprawdę nie chciałabym stracić tak dobrej szwagierki

*

-Czy zamierzasz iść spać?- pytam blondyna, który na moje słowa zamiera i odwraca się w moją stronę- Mimo tego, że zaprosiłeś mojego ojca, jestem ci wdzięczna i chciałam się odwdzięczyć- mruczę, podnosząc butelkę wina i kieliszki tak, aby zielone tęczówki mężczyzny mogłyby je zobaczyć

-Tym razem też wyjdziesz w połowie butelki?- mój mąż wstaje z fotela i podchodzi do mnie

-Tylko jeśli będziesz okropny albo mnie wkurwisz- oznajmiam, uśmiechając się lekko, na co kącik blondyna również unosi się niemal nie zauważalnie

-Tam gdzie ostatnio? - Gessinger zabiera ode mnie butelkę wina i przytrzymując drzwi od naszej sypialni zachęca mnie do wyjścia

–_–_–_–_–_–

Uwaga na błędy!

MAHONE-Dark Future [W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz