Barbie
Ściągnęłam swoje policzki, robią tym samym dzióbek godny złotej, wyuzdanej rybki. Szybkim pociągnięciem zarumieniłam swoją skórę i posyłając pełen wyższości uśmiech wizażystce, oddałam jej pędzel. Wysoka kobieta w pomarańczowej tunice grzecznie odsunęła się ode mnie i posłała swojej koleżance oburzone spojrzenie.
Nie za bardzo obchodziła mnie ich reakcja. Po prostu chciałam pobawić się w tę prawdziwą mnie, więc nie mogłam pozwolić, aby te amatorki zajęły się moim makijażem. Ślub po raz pierwszy można wziąć w końcu tylko raz. Prawda?
-Mogę dostać jakąś pomadkę?- zapytałam, zerkając na kobiety- Najlepiej czerwoną albo różową?- poczułam mdłości na wspomnienie sprzed chwili, gdy dziewczyna w tunice próbowała nałożyć mi ciemny beżowy cień na powiekę
Idę o zakład, że "Pani Gessinger" im to zleciła
-Nie, będzie się gryzła z koronką- stwierdził pewnie kobiecy głos, na co od razu przekręciłam się w stronę nowej rozmówczyni
Wysoka blondynka w granatowej sukni z jednym rękawem stała w drzwiach mojego pokoju z pełnym sztuczności uśmiechem. Od razu domyśliłam się, kim jest kobieta, chociaż jedyne co mogło ja łączyć z Panem G to kolor włosów. Ciepły blond opatula jej zarysowane kości policzkowe, co sprawia, że na pierwszy rzut oka wygląda przyjaźnie. Gdy spojrzałam w brązowe oczy, znalazłam w nich jedynie olbrzymią nie chęć do mojej osoby.
I vice versa
-Przynajmniej będzie widać moje usta- stwierdzam, spoglądając na nią z szerokim, sztucznym uśmiechem
-Z pewnością będzie je widać nawet bez pomadki- odbija moją uwagę z odrobiną jadu
Oh chcesz zagrać? Proszę bardzo- uśmiecham się w myślach i odwracam się z powrotem do wielkiego lustra, które wisi naprzeciwko toaletki
-Obawiam się, że nie będą robić takiego wrażenia jak Pani usta- znudzona przebiegam wzrokiem po stojących na blacie kosmetykach
- Ten dzień należy do ciebie i mojego syna, więc nikt nie przyciągnie więcej uwagi niż wy kochanie- kobieta podchodzi bliżej mnie- Co za tym idzie, nie musisz bawić się w robienie dodatkowego wrażenia na gościach- mruczy, gniewnie marszcząc brwi- Ceremonia zaczyna się za dwadzieścia minut. Radzę wam jak najszybciej zmyć, to coś z twarzy panny młodej i rozpuścić jej włosy. Umawiałyśmy się na coś innego- tym razem kobieta całkiem ignoruje moją osobę i zwraca się tylko do wizażystek pełnym pogardy głosem- Do zobaczenia w ogrodzie- kobieta ułożyła swoje dłonie na moich ramionach i ścisnęła je w ostrzegawczym geście
-Mam nadzieję- uśmiecham się lekko, na co paznokcie starszej kobiety wbijają się w moją skórę
-Radzę ci się tam pojawić- szepcze wprost do mojego ucha i wychodzi trzaskając drzwiami
-Proszę..- zanim koleżanka dziewczyny w pomarańczowej tunice zdąży coś powiedzieć przerywam jej
-Możecie odejść- obie kobiety zerkają na mnie zdziwione- Poradzę sobie bez waszej pomocy. Pieniądze zostaną przelane na wasze konta w ciągu dwóch godzin, godziny, jeśli wyjdziecie stąd niezauważone- dodaję po chwili zastanowienia- I nie muszę dodawać, że suma będzie dwukrotnie większa niż miała być?
Przechodzę do łazienki, podczas gdy wizażystki zaczynają w pośpiechu zbierać swoje rzeczy. Widok mojego odbicia w gładkiej tafli lustra sprawia, że krzywię się bez zastanowienia. Po tym całym weselu będę musiała umówić się do kosmetyczki.
Okręcam się wokół własnej osi, szukając wzrokiem torby z moją suknią ślubną. Powoli rozwiązuję wstążkę, która oplata moją szyję i po omacku próbuję dosięgnąć zamka w tej przeklętej sukience. Zirytowana sięgam po nożyczki, które leżą na dnie mojej torby i bez zastanowienia rozcinam biały materiał. Staromodna koronka spada na białe płytki, a zaraz po niej na ziemi ląduje również górna część mojej bielizny.
"Pokaż im na co cię stać"
-Mam nadzieję, że o to ci chodziło- unoszę wzrok na sufit i wzdycham, patrząc na materiał leżący w torbie- Lateks z pewnością nie byłby dobrym rozwiązaniem przy tej temperaturze- stwierdzam sięgając po suknię
Przykładam różowy i błyszczący materiał do swojego ciała. Mam jeszcze jakieś dziesięć minut, dwadzieścia, aby zrobić lepsze wrażenie i wejście godne rozwydrzonej gówniary.
Materiał przylega do mojej skóry, uwydatniając moją wąską talię, której brakuje dwóch par żeber. Suknia nie ma ramiączek, co za tym idzie, mój biust chroni jedynie kawałek materiału. Nadmiar materiału z tyłu stwarza złudne wrażenie welonu, który miałam dzisiaj założyć, z jedną małą różnicą, jaką jest kolor. Niepewnie zerkam na telefon i jak najszybciej zapinam swoje perły. Zabieram swój różowy bukiet i wychodzę z pokoju.
*
Powoli, krok po kroku podchodzę do białej altanki postawionej specjalnie na takie okazje jak ta dzisiejsza. Wielka willa moje ojca, według jego zapewnień od pokoleń służy jako miejsce wielu ceremonii rodzinnych. Zapewne moja matka i on też tu się pobrali.
Ignoruję pełne zdziwienia i ciekawości spojrzenia gości, którzy wpatrują się we mnie jakbym była co najwyżej cennym lub egzotycznym okazem. Większość z nich nie wierzyła w moje nagłe zmartwychwstanie.
Nie mając wyboru łapie kontakt wzrokowy z zielonookim, który czeka na mnie już przy ołtarzu. Mężczyzna z bliznami przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wygląda na obojętnego i zaciekawionego jednocześnie. Bezpośrednio bada mnie wzrokiem od szpilek po głowę. Blondyn unosi kącik ust, jakby tym samym chciał przekazać mi swoją pełną aprobatę.
Gra pozorów Barbie- upominam się w myślach i udając zawstydzenie zerkam na biały dywan
-Barbie- duża dłoń Michaela ląduje na moich plecach i przedramieniu, na co unoszę na niego wzrok- Jeśli Gessinger coś ci zrobi bez twojej zgody, od razu masz mi o tym powiedzieć, jasne?- w niebieskoszarych tęczówkach mojego brata pojawia się czysta troska
-Jestem już dużą dziewczynką braciszku- uśmiecham się lekko
-W to nie wątpię- zatrzymujemy się tuż przed podwyższeniem
-Obiecuję
-Oddaję ci moją siostrę w dowód mojego zaufania i lojalności- ton głos mojego brata, zmienia się na stanowczy, a muzyka, która zaczęła grać, gdy się pojawiłam, przycichła nagle
-Będę traktował ją odpowiednio i z szacunkiem- odpowiada pewnie Gessinger
To z pewnością jakaś standardowa formułka- przychodzi mi namyśl, gdy dłoń Michaela popycha mnie w stronę blondyna
Zielonooki mężczyzna w drogim garniturze ujmuje moją dłoń i przyciąga mnie bliżej siebie. Mimowolnie mam ochotę wyszarpać swoją dłoń z uścisku i przywalić mu w twarz. Pomimo stanu, w jakim trafiłam do domu po moim wieczorze panieńskim, dobrze pamiętam, co się na nim stało. Mężczyzna, jednak nie wygląda, jakby ta sytuacja jakoś na niego wpłynęła albo zamierzał o niej ze mną rozmawiać.
Przed prowizorycznym ołtarzem stoi wysoki, ciemnoskóry urzędnik z czerwoną teczką. Pan G prowadzi mnie na miejsce, które wcześniej zajmował sam. Urzędnik bezzębnego przeciągania kładzie przed nami formularz. Znudzona sięgam po leżące obok pióro, aby złożyć podpis w wyznaczonym miejscu, jednak zatrzymuje się na chwilę. Moje prawdziwe imię zostało przekreślone, a nad nim zostało wpisane zgrabnymi literami "Barbie". Zdziwiona zerkam na blondyna, który podpisuje właśnie dokument.
-Ogłaszam was mężem i żoną- oznajmia oficjalnym tonem, gdy w końcu podpisuje papierek- Możesz pocałować pannę młodą
–_–_–_–_–_–
W następnym rozdziale będzie perspektywa Sykler'a i dalsza część ślubu. Trochę opornie idzie mi pisanie pierwszych rozdziałów, jednak to dlatego, że początki zawsze są trudne. Zwłaszcza jeśli nie mogę kłócić się z niektórymi głupio narzuconymi sobie faktami czy prawami. Uwaga na błędy!
CZYTASZ
MAHONE-Dark Future [W TRAKCIE]
RomanceTrzecia część trylogii "Mahone" Przyszłość jest nie pewna. Nigdy nie da się w 100% przewidzieć. W tym świecie naprawdę trudno o jakieś plany, zwłaszcza gdy twoja rodzina jest zamieszana w jakiś konflikt z drugą mafijną rodziną, a ty musisz wyjść za...