[11]

91 8 2
                                    

Barbie

Duża dłoń Gessingera znów znalazła się na moich plecach i nie miłosiernie paliła moją skórę, jednak nie miała tym razem jak uciec. Uwielbiam odgrywać różne role i jako małolata bardzo często brała udział w przedstawieniach, ale w tym momencie nie wypadała robić awantury. Parę spojrzeń skupiło się na nas, gdy powoli odeszliśmy od rudowłosego mężczyzny, który wypalał mi dziurę w głowie swoim spojrzeniem.

Jeszcze chwila i naprawdę zacznę płonąc

Blondyn odwrócił mnie twarzą do siebie niezbyt delikatnie, na co mimowolnie lekko się skrzywiłam. Jego dłonie odnalazły miejsce na moim ciele, tym samym zmuszając moje ciało do przyjęcia odpowiedniej pozycji.

Zaintrygowana podniosłam jedną z brwi do góry, jednak zielonooki nie zamierzał odpowiedzieć na moje nieme pytanie. Melodia zmieniła się nagle na żywszą i energiczną.

-Czemu zawdzięczam ten taniec?- pytam, gdy ramiona blondyna przyciągają mnie bliżej niego

-Nie minął nawet dzień od naszego ślubu, a ty już łamiesz podstawowe zasady- warknął, nachylając się nade mną, tak jakby chciał coś mi wyszeptać na ucho

-Możesz jaśniej?- zanim zdążyłam dodać coś więcej, mój rozmówca okręcił mnie wokół mojej osi i odepchnął, jednak nadal trzymał jedną z moich dłoni

-Nie możesz mnie zdradzać- wyszeptał przy moim uchu, gdy znów przyciągnął mnie do siebie, tym razem moje plecy opierały się o jego tors

-I może mam jeszcze z tobą sypiać?- mimowolnie z mojego gardła wydobywa się cichy chichot, Skyler obraca mnie twarzą do siebie i patrząc prosto w moje tęczówki uśmiecha się kpiąco

-Kontrakt zakłada, że dasz mi potomka- oznajmia z dziwnymi iskierkami w oczach

-Już ci to mówiłam. Nie dam ci żadnych dzieci- posłałam mu wściekłe spojrzenie, a w moje serce wbija się niewidzialny sztylet, na samą myśl o tym- I nie zamierzam się z tobą pieprzyć- mruczę, zanim znów zostaje okręcona i na powrót moje plecy uderzają o tors mojego męża

-Nawet jeśli ci zapłacę?- mimowolnie zaciskam wargi, słysząc jego pełne jadu pytanie- Nigdy nie płacę za seks, jednak skoro tego właśnie chce moja kochana żona

-Nie jestem dziwką Gessinger- warczę w jego kierunku i wbijam obcas w jego stopę- Prędzej pojawię się w niebie, iż wezmę od ciebie cokolwiek. Radzę ci zapamiętać, to nie będę się powtarzać. Jeszcze raz nazwiesz mnie dziwką, a postaram się, aby cała linia Gessinger'ów została uznana za wymarły gatunek. Nikt mnie przed tym nie powstrzyma. Wymorduję wszystkich- syczę i gdy ostatnie nuty cichną odsuwam się od blondyna

-Radze ci się trzymać z dala od Abela*

Ignoruję go i odchodzę w kierunku mojego brata, który uśmiecha się lekko na mój widok. Zanim zdąży o cokolwiek zapytać, zabieram jego szklankę z whisky i wypijam całą jej zawartość. Michaele odbiera ode mnie szklankę, po czym uzupełnia ja do połowy.

-Czy James byłby w stanie skrzywdzić Jean?- pytam, bo to pytanie krąży po mojej głowie, jak jakiś pieprzony bumerang

Niebiesko szare tęczówki wpatrują się w ten sam punkt co moje parę sekund wcześniej. Z miny mojego brata nic nie da się wyczytać, jednak jego spojrzenie nawet przez sekundę nie traci pewności. Szatyn odwraca swoją twarz w moją stronę i uśmiecha się zadziornie.

-Nigdy- odpowiada z mocą, na co mimowolnie się uśmiecham

-A ty? Byłbyś w stanie skrzywdzić Madie?- Michael unosi brew- No co? Lubię ją, jest co prawda czasem zbyt pyskata i uparta, ale to chyba skutek przebywania z wami

-Tylko jeśli byłoby to konieczne. Nie chcę, aby coś jej się stało- mruczy maczając wargi w alkoholu

-Trochę za późno braciszku- milknę na moment- Dlatego przeciągacie ślub?- niebieskooki zaciska palce wokół szklanki i niechętnie kiwa głową

-Co powiedział ci Abel?

-Że bardzo chętnie odbije mnie swojemu kuzynowi i coś tam o niebezpieczeństwie- oznajmiłam kpiąco- Ich rodzina jest naprawdę stuknięta

-Powinnaś na siebie uważać- zauważa, gdy sięgam po jego szklankę

-A ty powinieneś zatańczyć z Madie- stwierdzam, wskazując palcem czarnowłosą, która pojawiła się w końcu na sali

-Nie tańczę

-A ja nie piję- uśmiecham się szeroko i upijam łyk whisky

*

Znudzona wpatrywałam się w widok za oknem. Żadne z nas nie odezwało się, odkąd opuściliśmy teren willi, tym samym kończąc całe to przedstawienie. Niestety byliśmy zmuszeni do wspólnej podróży, ze względu na tę całą szopkę z nocą poślubną i innymi idiotycznymi tradycjami.

Przez parę dobrych sekund wpatrywałam się w kelnerkę, która zapytała, czy jestem gotowa do drogi. Na początku myślałam, że Jean dostrzegła moje zniesmaczenie i znudzenie, przez co kazała podstawić auto. Nic bardziej mylnego.
W aucie czekał na mnie kierowca, który jak na złość postanowił czekać, nie wiadomo na co. W tamtej chwili przez myśl przeszła mi tylko jedna osoba, na jaką mogliśmy czekać. Pieprzony Gessinger. Gdy tylko zauważyłam blond włosego mężczyznę wychodzącego głównymi drzwiami, chciałam wysiąść z samochodu.

Pieprzeni mężczyźni- wściekła pociągnęła za klamkę, która nie chciała ustąpić

Od jakiś dwóch godzin staramy się do jechać do mojego mieszkania, które kupiłam na Brooklynie. Atmosfera w aucie nie różni się od tej na pogrzebie. Sytuacji nie poprawia burza, która rozszalała się parę minut temu.

- Radzę ci nie wychodzić przez najbliższe dni z mieszkania- niechętnie odwracam wzrok od szyby i zerkam na blondyna, który podobnie, jak ja chwilę temu wpatruje się w widok za szkłem

-Dlaczego?- zielone tęczówki oderwały się od panoramy i przeniosły się na moje tęczówki

-Rano powinien się pojawić artykuł o naszym ślubie. Dziennikarze rzucą się na ciebie jak hieny na kawałek mięsa. Uznaj to za prezent ślubny- oznajmia z krzywym uśmiechem, na który mimowolnie sama mam ochotę się skrzywić

-Po radzę sobie, nie jestem małą dziewczynką- mruczę, powracając wzrokiem do szyby- Nie zamierzam dawać ci żadnego prezentu ślubnego- zauważam, zanim Gessinger wpadnie na jakiś głupi pomysł

-Nie wymagam tego

-Mam nadzieję, że nie zobaczymy się szybko- odwracam się w jego kierunku, gdy zauważam dobrze znajomy mi blok- Mężu- dodaję jadowicie i chwytam za klamkę

-Radzę ci patrzeć pod nogi droga żono- zielonooki nie zostaje mi dłużny i również daje nacisk na ostatnie słowa

Muszę się napić- stwierdzam rzucając się na mój wygodny materac

–_–_–_–_–_–

*- to brzmi bardzo nie po polskiemu i angielskiemu, ale tak raczej powinno się to odmienić
 
Ślub bez większej dramy, ale nie bójcie się, jeszcze coś wymyślę! Dajcie znać, co uważacie !

Uwaga na błędy!

MAHONE-Dark Future [W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz