7

6.2K 229 114
                                    

Razem z Gavim i nieprzytomną Albą czekaliśmy na zamówioną taksówkę. Znaleźć chociaż jedną o tej godzinie graniczyło z cudem, jednak udało nam się. Przyjaciółka leżała na jednej z ławek, a wściekły wzrok Pabla skierował się na mnie. 

— Nie wierzę, że pozwoliłaś jej się doprowadzić do takiego stanu! Rodzice mnie zabiją.. — chwycił dłonią swoje gęste włosy i z desperacją pociągnął za końcówki.

— A jak niby miałam jej zabronić? Nie jest pięcioletnim dzieckiem! — założyłam ręce na piersi i odwróciłam się do niego plecami. Byle, żeby nie patrzeć na tego aroganta. 

— Jesteś po prostu skrajnie nieodpowiedzialna! — odwróciłam się na pięcie, a moim skrytym marzeniem było uduszenie go i zostawienie jego zwłok tutaj na pastwę losu. 

— A ty skrajnie głupi!

— To wszystko co masz na swoją obronę?! 

— Tak, dokładnie! — Gavi znów zaczął mnie obrażać, a ja nie pozostawałam cicho. W jego stronę również leciała masa obelg wypowiadanych przeze mnie. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się działo. Moja nieprzytomna przyjaciółka spała w najlepsze na ławce, a ja kłóciłam się z niewychowanym piłkarzykiem. 

Nasze krzyki ucichły, gdy zorientowaliśmy się, że przed nami stała już taksówka. Starszy kierowca, który wyglądał na ewidentnie zmęczonego życiem, spojrzał na nas błagalnie, byśmy w końcu wsiedli do samochodu. Z trudem chwyciłam w swoje ramiona przyjaciółkę i liczyłam na to, że Pablo mi pomoże. Moja nadzieja umarła, gdy wielki pan i władca odszedł od nas i zajął miejsce pasażera. Z niedowierzaniem wsadziłam Albę na tylnie siedzenia i usiadłam obok niej. Jej głowa opadła na moje kolana, a ja w myślach modliłam się, by być już w swoim ciepłym łóżku. Po kilkunastu minutach jazdy w kompletnej ciszy, kierowca zatrzymał się przed tymczasowym domem brunetki. Gavi oczywiście nie pomógł mi, by wyciągnąć Albę z samochodu. Jedyne co zrobił pożytecznego, to zapłacił taksówkarzowi za kurs. Poprosiłam starszego mężczyznę, by zaczekał chwilę przed domem, ponieważ ja też muszę wrócić do siebie. 

Założyłam ramię Alby na szyję i powoli kierowałam się z nią w stronę drzwi. Pablo szukał odpowiedniego klucza, a ja nie mogąc już dłużej wytrzymać upuściłam brunetkę na trawnik. Szatyn spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. 

— Gdybyś może mi pomógł, to skończyłoby się to całkiem inaczej — chłopak zignorował mnie i odnalazł odpowiedni klucz. W momencie, gdy otworzył drzwi wejściowe usłyszeliśmy, jak samochód za nami odjeżdża. — Halo, panie kierowco! — wybiegłam niemal na środek ulicy, jednak po kilku sekundach auto zniknęło z pola mojego widzenia. Zdruzgotana nie wiedziałam co robić. Spojrzałam na Pabla, który obojętnie wzruszył ramionami i zaczął podnosić z trawnika swoją kuzynkę. 

— Co ja mam teraz zrobić?! — wiedziałam, że kolejnej taksówki nie znajdę. Była późna godzina i nie było na to jakichkolwiek szans. 

— Wróć na piechotę. 

— Jest środek nocy, boję się! 

— Nie mój problem — w momencie, gdy Pablo miał zamknąć za sobą drzwi, Alba z trudem otworzyła swoje zielone oczy. 

— Zostań na.. noc.. ich nie.. ma — brunetka mówiła niewyraźnie i ciężko było ją zrozumieć. Spojrzałam pytającym wzrokiem na Gaviego. 

— Nie ma rodziców? — chłopak starał się wyciągnąć jakiekolwiek informacje od pijanej Alby.

— Wrócą jutro.. wieczorem. Chyba ktoś.. musi mi trzymać.. włosy — Pablo jak poparzony wypuścił dziewczynę z ramion, bojąc się, że zwymiotuje na niego. Znów pomogłam Albie wstać, i po raz setny tego dnia, miałam ochotę zabić chłopaka. 

Broken| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz