23

7.5K 331 172
                                    

W oszołomieniu patrzyłam na kobiety, które zerknęły na mnie z zaskoczeniem. Angela wygładziła dłonią swoje włosy, jednak nie zwracałam na nią większej uwagi. Mój wzrok utkwiony był w moją rodzicielkę. Jej przygaśnięte oczy spoglądały na mnie, a blade usta ułożyła w cienką linię. 

— To prawda? — mój słaby głos w końcu wydostał się z mojego ściśniętego gardła. Czułam kolejną falę nadchodzącego płaczu. Nie spuszczałam oczu z Marii. — Masz raka?

Mama przymknęła ze zrezygnowaniem swoje powieki. Nawet babcia z załamania usiadła na krześle przy stole i podparła ręką swoją głowę. Maria spuściła swój wzrok i ledwo zauważalnie kiwnęła twierdząco głową.

— Rak trzustki, ostatnie stadium. Może przeżyję do końca tych wakacji — to nie mogła być prawda. Do końca tych wakacji zostało raptem trzy tygodnie. Mama nie może umrzeć, nie może nas zostawić. Dlaczego nie powiedziała mi ani słowa o swojej chorobie?

Straciłam ojca, teraz tracę matkę.

— Jak długo? — kobieta spojrzała na mnie z niezrozumieniem. — Jak długo o tym wiesz?

Znów przymknęła swoje powieki i westchnęła ciężko. Swoją dłoń przyłożyła do bladego czoła.

— Dowiedziałam się sześć miesięcy temu — zamarłam. Pół roku. Dokładnie przez tyle czasu byłam oszukiwana przez wszystkich. Mój wzrok pełen smutku i bólu przeniósł się na babcię, która nie miała odwagi na mnie spojrzeć. 

— A ty? Jak długo o tym wiesz? — staruszka unikała mojego wzroku. Bała się mojej reakcji. — Odpowiedz! 

Jej wystraszony wzrok wreszcie przeniósł się na mnie. 

— Dowiedziałam się trzy tygodnie po diagnozie — znów poczułam ból w klatce piersiowej. Zrezygnowana przejechałam dłońmi po swojej zmęczonej twarzy. 

— Ale przecież na pewno jest jakieś rozwiązanie. Chemioterapia może..

— Nie Valeria — przygnębione oczy mamy spoglądały w ziemię. — Nie ma już dla mnie ratunku. Stosowałam chemię, ale nic ona mi nie pomogła.

Przyjrzałam się jej gęstym włosom i z niezrozumieniem zmarszczyłam brwi. Maria zrozumiała moją reakcję i trzęsącą się dłonią zdjęła z głowy perukę, ukazując mi swoją łysą głowę. Po raz kolejny tego wieczoru zamarłam, a szok i niedowierzanie znów pojawiły się na mojej twarzy. Pierwszy raz widziałam mamę, która stała przede mną słaba i przygaszona. 

— Postarałam się, żeby peruka wyglądała jak najbardziej naturalnie. Moje brwi są permanentne, a rzęsy codziennie doklejam — nie mogłam w to uwierzyć. Maria robiła tyle rzeczy, tylko po to, żebym się nie dowiedziała. Przyjrzałam się jej sylwetce pierwszy raz od dłuższego czasu. Mama od zawsze była zwolenniczką luźniejszych ubrań, dlatego nie zauważyłam jej spadku masy ciała. 

— Powinnam była wiedzieć.. — nie słuchałam już tego co mówiły kobiety. Dzwoniło mi w uszach, a zawroty głowy znów się pojawiły. Opuściłam szybko dom nie słuchając nawoływania Angeli i mamy. 

Biegłam szybko przed siebie, chcąc się pozbyć wszystkich myśli z mojej głowy. Łzy spływały mi po policzkach, a brak oddechu był nie do wytrzymania. Oparłam się dłońmi o swoje kolana próbując unormować oddech. Wzrok przeniósł się na dom przyjaciółki przed którym się znalazłam. 

Podeszłam do drzwi wejściowych pukając do nich, a kolejne łzy wydostały się spod powiek. Drzwi otworzył mi Pablo, a gdy spojrzałam w jego przerażone oczy wpadłam w jego ramiona szlochając głośno. 

— Ona umiera Pablo — osunęłam się po ścianie z chłopakiem na ziemię. — Mama umiera.

Gavi głaskał mnie uspokajająco po plecach, nie wypuszczając ze swoich objęć. Poczułam jego delikatny pocałunek na swoich włosach i zapach jego perfum, dzięki czemu, choć na chwilę mogłam poczuć się bezpieczniej. 

Coś mi jednak nie pasowało. Pablo nie odzywał się do mnie ani słowem. Spojrzałam w jego oczy i dopiero wtedy do mnie dotarło. 

— O mój Boże.. — wstałam na równe nogi, po czym szatyn zrobił to samo. — Ty wiesz.

Mijały sekundy, a następnie kilka minut. Przyłożyłam dłoń do swoich ust, gdy nie usłyszałam zaprzeczenia chłopaka.

— Ale jakim.. — uciszyłam się, gdy wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Byłam w szoku, uświadamiając sobie to wszystko. — Twoja rozmowa z Angelą w kuchni, dzień po tym jak Hugo mnie uderzył. Powiedziała ci to wtedy, prawda? 

Chłopak kiwnął głową, a ja z rozczarowaniem przymknęłam swoje powieki. Chyba właśnie zabrakło mi łez, by znowu płakać. Na trzęsących się nogach, chciałam opuścić dom szatyna. Nie było mi to dane, ponieważ Gavi chwycił delikatnie mój nadgarstek, odwracając mnie w jego kierunku. 

— Valeria, proszę.. 

— Co Valeria?! —wyrwałam swój nadgarstek z jego dłoni. — Oszukiwałeś mnie tak samo, jak moja matka i babcia! Jak mogłeś mi nie powiedzieć? 

Miałam dość. Czułam się oszukana, zdradzona i zraniona. Spojrzałam na chłopaka oczami, które przepełnione były bólem i zawiedzeniem. 

— Zasługiwałam na to, żeby wiedzieć. To koniec wszystkiego, nie idź za mną i nie próbuj się ze mną kontaktować w jakikolwiek sposób — wyszłam z jego domu kierując się w stronę swojego. Tym razem nie biegłam, szłam posępnym krokiem, ścierając łzy rękawami mojej bluzy. Odwracałam się kilka razy, by upewnić się, że Pablo nie szedł za mną.

Nie szedł. Nie walczył o to, by mnie zatrzymać. On też wiedział, że wszystko co się zaczyna między nami dziać, jest właśnie w tej chwili skończone. 

Posępnym krokiem weszłam do domu. Zdjęłam swoje buty i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Nie chciałam rozmawiać z mamą, babcią, Pablo.. Nie chciałam rozmawiać z nikim. 

Próbowałam podejść do swojego łóżka, jednak byłam tak skrajnie wyczerpana, że wywróciłam się na ziemię. Przymknęłam powieki, a szloch rozpaczy znów wyrwał się z mojego gardła. 

Mój wzrok przeniósł się na krzyż, który wisiał nad wejściem do mojego pokoju. 

— Poddaję się.. — słaby i drżący głos wydostał się z ściśniętego gardła, a oczy nie spuszczały wzroku z krzyża. — Po prostu się poddaję.


-----------------------------------------------------------

Od jutra zaczynam ferie, na które gdzieś wyjeżdżam, dlatego rozdziały będą rzadziej. 

Broken| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz