12

6.2K 260 119
                                    

Siedziałam przy stole i przypatrywałam się wesołej twarzy Angeli. W swojej dłoni trzymałam kilka kart, a uradowana babcia chciała nauczyć mnie grać. Jak twierdziła musi, mieć dobrego kompana do gry, bo nasza sąsiadka ciągle oszukuje. Staruszka przeczesała dłonią swoje włosy i westchnęła, gdy widziała moją nieudolną grę.

- Chyba nie mam do tego talentu - mruknęłam niezadowolona i spojrzałam w kierunku babci. Na jej szyi znajdował się srebrny wisiorek, który dostała ode mnie w prezencie. Odkąd go założyła już go nie zdejmowała.

- Oczywiście, że masz. W końcu jesteś moją wnuczką -Angela znów zaczęła tłumaczyć mi zasady gry, które były dla mnie tak niezrozumiałe jak matematyka. Kątem oka widziałam, jak babcia nerwowo poruszała się na krześle, a swoje wąskie wargi zacisnęła w linię.

- O co chodzi? - wiedziałam, że bije się z myślami. Nie była pewna czy ma mi zadać pytanie, które pojawiło się w jej głowie.

- Och.. to trochę.. krępujące - rozszerzyłam w zdumieniu swoje oczy. Jeśli coś dla Angeli było krępujące, to znaczy, że na pewno musi być to coś spektakularnego.

- Babciu, powiedz wreszcie - upiłam kilka łyków soku, który stał nieopodal mnie. Staruszka przymknęła powieki i wypuściła powietrze z ust.

- Będę mieć prawnuki? - zamurowało mnie, a sok, który przed chwilą był w mojej buzi, znajdował się teraz rozlany na stole. Próbowałam złapać powietrze, którego mi teraz brakowało. Angela chwyciła ścierkę i wytarła rozlany przeze mnie napój. Gdy w końcu zaczęłam równomiernie oddychać, babcia spojrzała na mnie wyczekująco.

- Zwariowałaś? Oczywiście, że na razie nie - wytarłam łzy, które pojawiły się w kącikach oczu po moim ataku kaszlu.

- Pablo wspominał coś wczoraj o koszulce, perfumach.. każdy by pomyślał o tym samym! Tak w ogóle myślisz, że ja w twoim wieku byłam święta? Ja i twój dziadek..

- Chyba czas na mnie! - wstałam od stołu z zamiarem odejścia i zaszycia się w swoim pokoju. Byle, by nie słuchać o wybrykach babci i mojego dziadka. W momencie, gdy chciałam wyjść z kuchni usłyszałam dzwonek do drzwi. Miałam zamiar je otworzyć, jednak babcia wyminęła mnie i szybko podeszła do drzwi mówiąc pod nosem o jej zaproszonym gościu. Miałam ochotę strzelić sobie w czoło, gdy babcia tuliła do siebie wesołego Gaviego. W swoje dłonie wzięła jego policzki, tak jak to w zwyczaju mają starsze osoby.

- Tak się cieszę, że przyszedłeś! Właśnie rozmawiałyśmy o moich prawnukach.

- Babciu! - czułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Szatyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się zawadiacko. Chciał coś chyba powiedzieć, jednak Angela chwyciła jego nadgarstek i ciągnęła go za sobą w głąb kuchni. Przy okazji po drodze chwyciła też mnie. Usadowiła nas przy stole, a w swoich dłoniach trzymała talię kart.

- Umiesz grać w pokera? - Gavi uniósł w zaskoczeniu swoje brwi. Podejrzewam, że pierwszy raz ktoś w ogóle zadał mu takie pytanie.

- Coś potrafię - Angela z uradowaniem klasnęła w swoje dłonie. Jestem pewna, że w jej głowie pojawił się teraz plan jak zaadoptować chłopaka.

Czy ja staję się zazdrosna o własną babcię?

- Świetnie, może nauczysz Valerię? Bo moje lekcje chyba nie dają żadnych rezultatów.. - Pablo prychnął pod nosem, a ja ze zirytowanie przewróciłam swoimi oczami. Babcia rozłożyła karty i zaczęła się gra. Nie miałam zielonego pojęcia co robić. Chcąc nie chcąc spojrzałam na Gaviego, który uśmiechnął się szeroko w moim kierunku. Tak jakby czekał, aż poproszę go, żeby mi pomógł. Szatyn położył swoją rękę za moimi plecami i oparł ją o moje krzesło. Babcia widząc ten gest spojrzała na mnie triumfalnie, jednak powstrzymała się od zbędnych komentarzy.

- Masz asa, króla, damę, waleta i dziesiątkę - wyszeptał do mojego ucha zahaczając swoim nosem o jego płatek. - Wszystkie w tym samym kolorze. Teraz nie da się ciebie pokonać Val.

Triumfowałam nad swoim zwycięstwem, a babci pewność siebie zniknęła. Angela nie szukała kompana, który będzie z nią grał, tylko który będzie z nią przegrywać. Po raz kolejny tego dnia usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

- Kogo jeszcze zaprosiłaś do gry w pokera? - babcia kiwnęła mi przecząco głową, dając mi tym znak, że nie ma pojęcia kto przyszedł. Wstałam od stołu z zamiarem pójścia otwarcia drzwi, jednak ktoś zdążył już to zrobić. Tak jakby wchodził do swojego domu. Pablo wstał na równe nogi, w razie gdyby trzeba było interweniować.

- Simon? - nie mogłam w to uwierzyć, dopóki sześcioletni chłopiec nie podbiegł do mnie przytulając się do moich nóg. Po chwili w kuchni oprócz mojego brata, zjawiła się mama i Hugo. Kobieta uśmiechnęła się wesoło, gdy zauważyła mnie oraz babcie. Hugo spojrzał na mnie dokładnie, a nieprzyjemny ucisk pojawił się w moim brzuchu.

Liczyłam na spokojne wakacje, jednak wiem, że przy nim mogę o nich tylko pomarzyć.

Broken| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz