Obudziło mnie nieprzyjemne światło jarzeniówek, które wisiały na białym suficie. Z wielkim wysiłkiem przekręciłam głowę w kierunku okna za którym było ciemno. Syknęłam, gdy wyszułam, jak któs dotykał mojej dłoni w której miałam wbity wenflon. Starsza pielęgniarka przyjrzała mi się dokładnie, a następnie mrucząc coś pod nosem szybko wybiegła z sali numer trzydzieści dwa. Po kilku sekundach do środka weszła młoda kobieta, która najprawdopodobniej była moim lekarzem. Poprawiła stetoskop na swojej szyi, a następnie wygładziła biały kitel. Uśmiechnęła się do mnie ze współczuciem.
— Cieszę się, że już pani się wybudziła. Pamięta pani coś przed utratą przytomności? Pani wiek, imię, ostatnie miejsce pobytu? — Jak skamieniała popatrzyłam na lekarkę nic z tego nie rozumiejąc. Dopiero po kilku chwilach małe urywki w mojej pamięci zaczęły się jakoś układać. Straciłam przytomność na meczu, a jedyne co ostatnim zapamiętałam to kontuzja Gaviego. Serce podeszło mi do gardła, gdy uświadomiłam sobie, że mogła mu się stać jakakolwiek krzywda. Potrząsnęłam lekko swoją głową i odpowiedziałam na pytania lekarza. Kobieta ewidentnie się rozluźniła, gdy stwierdziła, że nie doznałam amnezji.
Z przerażeniem spojrzałam w kierunku drzwi za którymi usłyszałam huk, a następnie drzwi do mojej sali szeroko się otworzyły. Przerażona Angela wręcz podbiegła do mojego łóżka i czule chwyciła moją dłoń. Swój zaniepokojony wzrok przeniosła na lekarkę.
— Co z nią pani doktor? — Młoda kobieta uśmiechnęła się uspokajająco i zerknęła w stos dokumentów w swoich dłoniach.
— Wykonaliśmy wszystkie potrzebne badania. Całe szczęście to nic poważnego. Po prostu pani Valeria jest skrajnie przemęczona i jedyne co zalecam to dobry wypoczynek. Zostanie pani jeszcze na noc na obserwacji, a jeśli wszystko będzie w porządku, jutro rano dostanie pani wypis. — Przełknęłam ze zdenerwowaniem ślinę, bo wiedziałam co się święci. Babcia teraz mi nie da żyć, a jej troska o mnie wzrośnie do.. nawet nie wiem do czego mogłabym to porównać. Pani doktor opuściła moją salę kierując się do innych pacjentów, a ja powoli przeniosłam spojrzenie na Angelę. Tak jak myślałam, już patrzyła się na mnie zabójczym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niej, jak pięcioletnie dziecko, które chciało zamaskować swoją winę. Staruszka wypuściła powoli powietrze przez nozdrza.
— Czy ty kompletnie postradałaś rozum Val?! Od dzisiaj przez kilka tygodni leżysz w łóżku i bez wymówek.
— Ale babciu..
— Koniec dyskusji. Idę ci coś kupić do jedzenia, bo te dania szpitalne wołają o pomstę do nieba.. — Angela opuściła w pośpiechu moją salę. Jedyne co mi zostało to ułożenie się w wygodniejszej pozycji na łóżku. Szykują się tygodnie pełne lenistwa i nic nie robienia, oczywiście w towarzystwie Angeli.
***
Kiwałam głową, gdy wysłuchiwałam wszystkich zaleceń lekarza. Tak naprawdę miałam ochotę przewracać oczami, bo jakby nie było to ja nie umierałam! Uważałam, że każdy po kolei zaczynał przesadzać, jednak nie zamierzałam się kłócić. Chciałam tylko opuścić już szpital i wracać do swojego domu. Gdy w końcu po wielu zaleceniach i przytakiwaniach przeze mnie głową, wyszłam na zewnątrz zaciągając się świeżym powietrzem. Wydawało mi się, że Angela informowała mnie wczoraj o tym, że zamówi dla mnie taksówkę. Zaczęłam rozglądać się dookoła, aż w końcu jeden z samochodów zwrócił moją uwagę. W sumie to bardziej skupiłam wzrok na kierowcy, który uśmiechał się szeroko w moim kierunku i szybko opuścił miejsce za kierownicą.
— Pedri! — Pomimo wycieńczonego organizmu i tak biegłam w kierunku bruneta. Zawiesiłam się na jego szyi, przy okazji słysząc jego śmiech. Tak bardzo się za nim stęskniłam. — Przyjechałeś po mnie?
— Angela spytała się mnie czy nie chcę dorobić sobie jako taksówkarz. Twierdzi, że pensja piłkarzy pewnie nam ledwo starcza na życie. — Wzruszył swoimi ramionami, a ja znów nie mogłam zapanować nad swoim uśmiechem. Przez chwilę poczułam się jak dawniej. Gdy wszyscy spotykaliśmy się w swoim gronie i żartowaliśmy z ciętych ripost staruszki. Zajęłam miejsce pasażera, a piłkarz sprawnie włączył się do ruchu. — Mam coś dla ciebie.
Zmarszczyłam brwi na jego słowa. Nie lubiłam dostawać prezentów. Byłam tym bardziej zaskoczona, gdy zrozumiałam, że dziś nie ma żadnego święta. Chłopak jedną rękę wyciągnął w kierunku tylnych siedzeń, a po chwili w jego dłoni zauważyłam puszkę coli. Przyjemne ciepło rozlało się w moim wnętrzu, a uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. O ile to było możliwe. Pamiętał, że lubiłam ten napój i piłam go zawsze, gdy czułam się kiepsko.
— Tylko ani słowa Angeli, zabije mnie jeśli się dowie. Od dziś zaczynasz zdrowy styl życia. — Jęknęłam zrezygnowana, gdy usłyszałam jego wypowiedź.
— Racja, teraz w końcu zrozumiem ból piłkarzy. Jak wy dajecie radę jeść tylko zdrowe jedzenie?! — Brunet zachichotał na moje zdenerwowanie i sprawnie wyminął jeden z samochodów.
— Nie zawsze jemy tylko to co jest nam zalecane. Nie jesteśmy robotami. Pamiętam jak na początku swojej kariery jadłem same sałatki i piłem tylko wodę. — Chłopak wzdrygnął się na to wspomnienie przez co uśmiechnęłam się delikatnie. — Gdy po kilku tygodniach napiłem się piwa, klęczałem przed Fernando i dziękowałem mu, że mi je kupił. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu.
Przecierałam kąciki oczu, gdy znów popłakałam się ze śmiechu, gdy słyszałam kolejną historię piłkarza. Po kilkunastu minutach jazdy, Pedri zaparkował pod domem i zgasił silnik. Opuściłam miejsce pasażera, a gdy usłyszałam, że chłopak również zamyka za sobą drzwi, odwróciłam się zdezorientowana w jego kierunku.
— Chyba nie myślałaś, że zostawię cię dziś samą. Cały wieczór mam zarezerwowany dla ciebie, Valeria. — Po raz kolejny poczułam przyjemne ciepło w piersi. Tak bardzo cieszyłam się z jego obecności.
Pedro był wspaniałym przyjacielem.
W momencie gdy przekroczyłam próg domu, usłyszałam jak babcia biegnie w moim kierunku. Już po chwili dusiła mnie w swoich ramionach i nie miała zamiaru mnie wypuścić. Zlustrowała mnie czujnym spojrzeniem.
— Od dziś tylko zdrowie! — wzdrygnęłam się na jej krzyk, a brunet za mną przygryzł wargi, by nie wybuchnąć śmiechem. Spojrzał na mnie uważnie, a następnie rzekł:
— O tym właśnie mówiłem.
***
— Nie idź tam! — Pedro poderwał się na łóżku przez mój krzyk, a popcorn który leżał na jego udach wysypał się praktycznie po całym pokoju. Spojrzał na mnie tak surowym wzrokiem, że musiałam przełknąć ślinę.
— On cię nie słyszy Val! — przewróciłam swoimi oczami.
— Wybacz, nauczyłam się tego od Angeli. — Chłopak ze zrezygnowaniem potrząsnął swoją głową, a następnie ułożył się wygodniej na moim łóżku.
Zmarszczyłam brwi, gdy poczułam wibrację mojego telefonu. Ze zdenerwowaniem odetchnęłam, gdy przeczytałam kto wysłał mi wiadomość. Pedri musiał wyczuć moje zdenerwowanie.
— Co jest?
— Nic takiego. — Odpowiedziałam w miarę pewnie i uśmiechnęłam się w jego kierunku. Nie chciałam zaczynać tego tematu, jednak treść wiadomości ciągle tkwiła mi w głowie.
Pablo:
Mam nadzieję, że czujesz się lepiej. Nie chciałem, żeby to tak się zakończyło.

CZYTASZ
Broken| Pablo Gavi
Romansa„ - Dlaczego nic nie mówiłaś? - Nie chciałam pozbawiać jej szczęścia. - A co z twoim szczęściem? Czy ono już się kompletnie nie liczy?" Valeria Ruiz, przylatuje na swoje upragnione wakacje w Barcelonie. Tylko ona, Babcia Angela u której będzie mies...