19

6.4K 299 386
                                    

Jedna minuta. Druga minuta. Trzecia minuta. Trzydziesta minuta. Godzina. Druga godzina. 

Od dwóch godzin leżałam w swoim łóżku, gapiąc się w biały sufit. Nie miałam pojęcia, dlaczego wczoraj doszło do tego wydarzenia z Pablo. Całowaliśmy się. Później ja go pocałowałam. Co mnie podkusiło, by zgodzić się na tą całą farsę? Przymknęłam powieki i przejechałam kciukiem po swojej dolnej wardze. Wciąż pamiętałam jego usta na swoich, ich smak do którego nie można było nic porównać. Chwyciłam małą poduszkę, która leżała pod moją lewą ręką. Ukryłam w niej swoją twarz, a krzyk desperacji wydostał się z mojego gardła.

Maria zajrzała przez uchylone drzwi. Jej czujny wzrok spoczął na mnie, a po chwili poczułam uginanie się materaca obok mnie. Dłoń mamy wylądowała na mojej prawej nodze.

— W porządku? — nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć. Nigdy nie byłam na tyle zżyta z mamą, by rozmawiać z nią na takie tematy. Z tego co wiem, kobieta w całym swoim życiu miała tylko jednego chłopaka, którym był mój tata. Obawiałam się, że nie zrozumie. 

— Po prostu jestem zmęczona — przekręciłam się na drugi bok, spoglądając w brązowe oczy mojej mamy. Skłamałam. Nie dlatego, że nie ufałam kobiecie, ale chyba nie chciałam wypowiadać swoich myśli na głos. Nie chciałam przyznawać się sama przed sobą, że od samego rana w mojej głowie jest tylko i wyłącznie Pablo Gavi. Maria w zrozumieniu kiwnęła głową.

— Odpocznij, ja muszę jechać do sklepu — automatycznie zerwałam się do siadu. Kobieta spojrzała na mnie z niezrozumieniem. 

— Ja mogę pójść do sklepu — ochoczo zaproponowałam. Zrobię wszystko, by z mojej głowy pozbyć się szatyna. 

— Nie chcę cię przemęczać, pojadę autem..

— To żaden problem! — wstałam ze swojego łóżka i chwyciłam do ręki swój telefon. Mama kiwnęła głową.

— W takim razie zrobię ci listę co trzeba kupić —przebrałam się ze swoich dresów w wygodne jeansy i opuściłam pokój. Maria podała mi kartkę, na której nie było za wiele zakupów. Ubrałam buty i po drodze wyjęłam z jednej z szuflad bawełnianą torbę. 

Wyszłam na ulice Barcelony. Wieczorami robiło się znacznie chłodniej niż w dzień, a dookoła zaczynała panować ciemność. Całe szczęście uliczne latarnie świeciły do samego rana. Włożyłam słuchawki do swoich uszu i puściłam ulubioną playlistę, która zawsze w pewnym stopniu poprawiała mój humor. 

Po dwudziestu minutach spaceru weszłam do jednego z marketów i zakupiłam potrzebne produkty. Wychodząc zauważyłam ciemność dookoła. Przyglądałam się zabytkom i atrakcjom turystycznym, które w Barcelonie były praktycznie na każdym rogu. Kopnęłam w mały kamyczek pod swoją stopą, a wzrok utkwiłam w boisku sportowym na którym ktoś nerwowo kopał w piłkę. Zatrzymałam się i zmrużyłam powieki, by lepiej ujrzeć zakapturzoną postać. Chłopak odwrócił się, żeby znów oddać strzał do bramki, jednak piłka przeskoczyła przez siatkę zatrzymując się niedaleko mnie. 

Nieznajomy spojrzał w moim kierunku i podbiegł szybko do mnie. Ściągnął swój kaptur, dzięki czemu mogłam ujrzeć jego blond włosy. Przyglądał się swoimi ciemnymi oczami mojej twarzy i uśmiechnął się przyjaźnie. 

— Wybacz, piłka cię nie trafiła? — zaprzeczyłam tylko ruchem głowy, ponieważ gdy usłyszałam tembr jego głosu zaniemówiłam. — Tak w ogóle jestem Tomas. 

— Valeria — podałam mu dłoń na przywitanie i odwzajemniłam uśmiech. — Widzę, że fan Realu Madryt — zagadnęłam, gdy ujrzałam logo klubu na jego koszulce. Tomas podrapał się nerwowo po głowie. 

Broken| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz