24

7K 338 245
                                    

Siedząc na obrotowym krześle, patrzyłam swoim pustym wzrokiem przez okno. Od trzech dni nie robiłam niczego innego. Mało jadłam i piłam, co dawało to efekty uboczne mojemu zdrowiu. Zerknęłam w stronę lustra. Moje oczy były podkrążone, a na czubku głowy znajdował się niechlujny kok. Nie miałam nawet sił, by wstać i ogarnąć się do porządku. Przejechałam dłonią po swojej bladej twarzy, a w głowie krążyły myśli, których nie umiałam się pozbyć.

Wszyscy cię okłamali.

Usłyszałam pukanie do drzwi pokoju, jednak nie odezwałam się. Nie wymówiłam ani słowa od trzech dni. Nawet Simon, który próbował się ze mną bawić w pewnym momencie odpuścił, ponieważ wiedział, że nie mam na to siły.
W odbiciu okna widziałam Angelę, która w swojej ręce trzymała talerz z przygotowanym obiadem. Za jej plecami znajdowała się mama. Na jej głowie widniała chustka. Nie było sensu dalej kłamać. Byłam przygotowana na to, że Maria odejdzie.

— Skarbie — babcia odłożyła talerz i usiadła na skraju łóżka. Mama spojrzała na mnie współczującym wzrokiem. — Musisz coś zjeść.

Angela uśmiechnęła się do mnie ciepło, jednak nie odwzajemniłam tego gestu. Nie byłam w stanie. Maria spoczęła obok staruszki.

— Powinnyście powiedzieć mi prawdę — odchrząknęłam, gdy zdałam sobie sprawę, jak mój głos był słaby. — Nawet on ją znał.

Mój wzrok przeniósł się na Angelę, która zaczęła bawić się skrawkiem swojej spódnicy. Wiedziała, że mówiłam o Pablo. Zdawała sobie sprawę, że znałam już całą prawdę. Maria uformowała ze swoich ust cienką linię, a jej ciemne tęczówki spoczęły na mojej osobie.

— Nie mogłam ci powiedzieć. Widziałam, jak źle znosisz śmierć taty. Prawda o mojej chorobie dodatkowo by cię dobiła — parsknęłam smutnym śmiechem na jej słowa. To tłumaczenie było absurdalne, a fakt, że rodzicielka nie chciała przyznać się do błędu, sprawiał mi jeszcze większy ból.

Mogłam znać prawdę. Zasługiwałam na to.

— Myślałaś, że gdy ukryjesz przede mną raka, to uwierzę w to, że zmarłaś śmiercią naturalną w wieku czterdziestu pięciu lat? — moje pytanie było sarkastyczne i nie oczekiwałam odpowiedzi. Maria spuściła swój wzrok, a kolor purpury pojawił się na jej twarzy.

— Nie oczekuję, że mi wybaczysz. Nawet nie wiem czy na to zasługuję — głos mamy był coraz słabszy. — Mam tylko jedną prośbę. Chcę być pochowana tutaj, w swoim rodzinnym mieście.

Pociągnęłam nosem, by nie uronić łez. Nawet nie wiem czy byłabym w stanie to zrobić, ponieważ przez ostatnie trzy dni, wylałam ich litry. Wstałam na równe nogi i podeszłam do swojej szafy. Nie miałam zamiaru siedzieć w domu wśród ludzi, którzy okłamali mnie w tak perfidny sposób. Wyjęłam świeże ciuchy, a Angela i Maria zerknęły na siebie. Wiedziałam, że w pewien sposób były szczęśliwie, że miałam zamiar w końcu wyjść z domu. Nawet jeśli powodem opuszczenia mojego lokum były one same.
W łazience przemyłam swoją twarz i wykonałam delikatny makijaż, by w jakikolwiek sposób zakryć swoje skrajne zmęczenie. Przebrałam się w czyste ciuchy i pogłaskałam po głowie Simona, który znalazł się w korytarzu. Mój brat nie znał jeszcze prawdy. Nie wiedziałam, jak mu wytłumaczyć, że za niedługo nasza mama spotka się z tatą, tym razem już na zawsze.

Wyszłam z domu babci, a promienie słońca oświeciły moją twarz. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, którego brakowało mi od trzech dni. Szłam ulicami Barcelony omijając turystów, których w sezonie letnim było od groma. Moje złe nastawienie i myśli nie opuszczały mnie od kilku dni.

Od trzech dni nie miałam kontaktu z przyjaciółmi.

Nie miałam kontaktu z nim.

Nigdy nie sądziłam, że ta rozłąka będzie aż tak ciężka. Moje serce rozbijało się na milion kawałków, gdy myślami powracałam do ludzi, którzy przez ostatnie tygodnie sprawiali, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.

Broken| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz