Z wielkim jękiem otworzyłam swoje powieki po czym znowu je przymknęłam. Naciągnęłam na swoją głowę pościel modląc się, by ukryć się przed całym światem. Odkąd Pilar urodziła nie miałyśmy okazji być jeszcze na jakiejkolwiek imprezie. Dziewczyna chciała w końcu się rozerwać, dlatego uległam jej namową i wczoraj wieczorem wylądowałam z nią w jednym z klubów. Teraz wiem, że to był zły pomysł. Moja głowa pękała, a w ustach poczułam suchość. Zdecydowanie przesadziłam z alkoholem. Ja również pragnęłam się rozerwać. Miałam kilka dni wolnych od uczelni, dlatego stwierdziłam, że impreza mi nie zaszkodzi. Z wielkim trudem wstałam ze swojego wygodnego łóżka i wręcz podbiegłam do komody na której stała butelka z wodą. Piłam ją jakby była moim ostatnim wybawieniem, co po części tak było. Gdy w końcu chociaż w pewnym stopniu zrobiło mi się lepiej usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Podeszłam do urządzenia, które leżało na łóżku obok poduszki, a gdy zauważyłam kto próbuje się do mnie dodzwonić ze zrezygnowaniem wypuściłam wstrzymywane powietrze w moich płucach. Wiedziałam, że Pablo jest na mnie zdenerwowany do granic możliwości. Miałam się do niego odezwać, gdy wrócę z imprezy do domu czego nie zrobiłam. Po prostu wyleciało mi to z głowy! Przejechałam swoim palcem po ekranie smartfona i z gulą w gardle przyłożyłam telefon do ucha.
Może nie będzie tak źle?
- Halo? - przejęłam inicjatywę modląc się, by mój chłopak nie robił mi wyrzutów. Gdy usłyszałam w słuchawce jego zdenerwowany oddech, mój cały misterny plan robienia z siebie ofiary poszedł się pieprzyć.
- Zabiję cię Valeria i nawet Angela cię nie uchroni - przewróciłam oczami na jego groźbę. OK, jednak było źle. Bardzo źle.
- Wiem, że miałam do ciebie oddzwonić, ale uwierz mi, że..
- Że co?! Cholera wiesz jak się martwiłem? Próbowałem się do ciebie dodzwonić przez pół nocy! Potem nawet Pilar nie odbierała. Odchodziłem od zmysłów! - Pablo Gavi był zdenerwowany. Bardzo zdenerwowany. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że moje usprawiedliwienia nic nie dadzą. Ta rozmowa prawdopodobnie zakończy się kłótnią. Ostatnio nie robimy nic innego, jak tylko wypominanie sobie błędów i nieustanne kłótnie.
Babcia zerknęła do mojego pokoju, jednak gdy zauważyła moją minę i telefon przy moim uchu, wykonała jakiś dziwny gest ręką przy swojej głowie. Podejrzewam, że oznaczał on "jesteś martwa Val." Trudno się z nią było nie zgodzić. Odwróciłam jednak wzrok od wścibskiej Angeli. Teraz musiałam w jakiś sposób pogodzić się z Pablem, co według mnie było raczej niemożliwe. Już ocalenie Titanic'a przed katastrofą było prostsze niż rozmowa z nim. Dodatkowo nie mogłam się z nim spotkać, ponieważ chłopak był na wyjeździe, gdzie za kilka godzin miał rozgrywać kolejny mecz.
- Teraz nic nie powiesz? - jego ton był ostry jak brzytwa. Byłam tak bardzo zmęczona. Znów marzyłam tylko o kilkugodzinnym śnie, gdzie moje problemy nie będą miały wstępu.
- Przepraszam, naprawdę zapomniałam żeby zadzwonić. Nie chcę cię denerwować przed meczem..
- Trzeba było o tym myśleć, gdy piłaś i bawiłaś się najlepsze w klubie - mój oddech stawał się płytszy. Dlaczego w ostatnim czasie wszystko się tak pokomplikowało?
- Może gdybyś chociaż trochę poświęcał mi odrobinę uwagi, nie szukałabym rozrywki w klubach i wyjściach ze znajomymi? Ostatnio w twoim życiu jest tylko piłka Pablo i rozumiem to, bo w końcu jesteś piłkarzem, ale gdzie ja w tym wszystkim? - Byłam tak bardzo zmęczona. Wyczerpana. Chciałabym przytulić się do rodziców i opowiedzieć, jak wszystko przestaje się układać.
- Teraz mi będziesz robić wyrzuty? Doskonale wiesz, że piłka jest czymś z czego nigdy nie zrezygnuję - zmarszczyłam swoje brwi. Czy on naprawdę twierdził, że kiedykolwiek go o coś takiego poproszę?
- Przecież nigdy nie kazałam ci z niej zrezygnować.
- Wiesz, ta rozmowa nie ma sensu.
- Jak chyba cała ta relacja.. - przymknęłam powieki, gdy słowa opuściły moje usta. Byłam zła sama na siebie, że nie ugryzłam się w język. Co jednak miałam zrobić jeśli przez ostatnie kilka tygodni nic nie jest tak, jak powinno być.
- Co to miało znaczyć? - jego głos nie był już tak zły i pewny siebie. Wiedziałam, że przesadziłam nie informując go o moim powrocie do domu, ale dlaczego od razu tak na mnie naskakiwał? Nie zasługiwałam na takie traktowanie.
- Nic, pogadamy jak wrócisz. Jeszcze raz przepraszam i powodzenia na meczu. Cześć - nie pozwoliłam mu już nic innego powiedzieć. Zakończyłam połączenie i ze zrezygnowaniem opadłam na łóżko. Chciało mi się płakać, co w ostatnim czasie również często mi się zdarzało. Oczywiście wtedy, gdy nikt nie widział.
Kątem oka zauważyłam, jak babcia siada na obracanym fotelu i przyglądała mi się ze współczuciem. Nawet ona zauważyła, że od pewnego czasu między nami coś jest nie tak. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie widziałam żadnych szans na poprawę relacji.
- Nikt nigdy nie powiedział, że zawsze będzie kolorowo Valeria - przewróciłam swoimi oczami. Kochałam tą kobietę nad życie, ale wysłuchiwanie teraz morałów nie było mi na rękę. Czułam, że mogłam w każdej chwili się rozkleić. - Wiesz jednak dzięki czemu życie staje się bardziej znośne i kolorowe?
Zerknęłam na nią z niezrozumieniem. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam.
- Dzięki czemu? - staruszka uśmiechnęła się szeroko wyciągając coś zza swoich pleców.
- Dzięki pokerowi! - talia kart znajdowała się w jej dłoni, a oczy babci zaświeciły się, gdy spojrzała na karty. - Zagramy w partyjkę?
Moja głowa znów opadła na miękką poduszkę. Moja babcia mnie kiedyś oszukała w pewnej kwestii. To nie dziadek był miłością jej życia. To od zawsze bezapelacyjnie był poker.
***
Wyjęłam z flakonu uschnięte kwiaty, a w ich miejsce wsadziłam trzy, białe róże. Moja mama od zawsze je uwielbiała. Uśmiechnęłam się, gdy widziałam na zdjęciu twarz kobiety, która była moją matką. Zerknęłam również na tatę. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że nie ma ich przy mnie. Czasami przyłapywałam się na tym, jak wołałam ich w domu. Czekałam aż wejdą do mojego pokoju, jednak potem przypominałam sobie, że ujrzę ich dopiero po swojej śmierci. Czasami było mi wstyd, że płaczę za nimi po nocach. W końcu jestem dorosła i powinnam pogodzić się z ich śmiercią. Nawet Simon radzi sobie lepiej ode mnie. Dlaczego nie potrafię ruszyć do przodu tylko ciągle stoję w miejscu? Ja i te moje cholerne myśli. Kiedyś się przez nie wykończę. Syknęłam, gdy kolec róży rozciął mój palec.
- Nigdy nie sądziłem, że te kwiaty potrafią być niebezpieczne - młody chłopak wyciągnął w moim kierunku chusteczkę, a na jego twarzy pojawił się sympatyczny uśmiech. - Jestem Mateo.
-----------------------------------------------------------------------
Chyba jednak mamy drugą część.

CZYTASZ
Broken| Pablo Gavi
Romance„ - Dlaczego nic nie mówiłaś? - Nie chciałam pozbawiać jej szczęścia. - A co z twoim szczęściem? Czy ono już się kompletnie nie liczy?" Valeria Ruiz, przylatuje na swoje upragnione wakacje w Barcelonie. Tylko ona, Babcia Angela u której będzie mies...