Prolog

556 22 0
                                    

19 września 2004

Ciemnowłosy mężczyzna padł na kolana i z rozpaczą ukrył twarz w dłoniach. Nie próbował ukryć płaczu, jak to zazwyczaj miał w zwyczaju. Jeszcze pięć minut temu wszystko było w porządku, tak jak przez ostatnie trzy lata. Kiedy po raz pierwszy pojawiła się jego Stellina, cały jego świat się rozjaśnił. Każdy jego dzień był jak spełnienie marzeń i nie wymieniłby ich za nic. Jednak teraz te piękne wspólne chwile wydawały się mu strasznie odległe. Zostały one zastąpione przez ból tak ogromny, że nie był wstanie ruszyć się z miejsca i patrzył się tylko tępym wzrokiem w szalejące przed nim pomarańczowe płomienie. Na jego czarnych od sadzy policzkach słone łzy rzeźbiły dwa długie koryta. Pamiętał wszystko; od dnia gdy usłyszał diagnozę, przez te całe 1460 dni radości i miłości, aż po chwilę kiedy opuszczał gabinet, żeby porozmawiać z lekarzem, a ufne brązowe, jak jego własne, oczy odprowadzały go do wyjścia. Nikt nie mógł zaprzeczyć łączącej ich więzi, wszyscy widzieli, że tą dwójkę łączy bezwarunkowa miłość. Był jedyną osobą, której młodsza słuchała za każdym razem i która, bez względu na czas i miejsce, zawsze potrafiła ją uspokoić. W rzeczywistości to ona była jedynym powodem, dla którego starał się zmienić swój styl życia. Jutrzejszy dzień miał być tego kolejnym dowodem, ale teraz wyglądało na to, że złamie dane słowo. Nigdy wcześniej nie czuł takiego bólu i nigdy więcej nie chciał go już czuć. Miał wrażenie, jakby coś go paliło żywcem, jakby coś wyrywało mu duszę z ciała. Wiedział, że więcej już nic tak nie dotknie, jego żona nigdy nie będzie mogła zajść w ciążę, a więc on nie będzie musiał już tak cierpieć. Jednak to nie koiło jego bólu, wręcz przeciwnie, jeszcze mocniej go potęgowało. Patrząc na palący się budynek, gdzie przed chwilą umarło jego dziecko, nie czuł już nic, jakby razem z tym ogniem wypaliły się również wszystkie jego uczucia. Po chwili poczuł jak czyjaś mocna dłoń zaciska się na jego ramieniu.

- Musimy już stąd iść - powiedział cicho jego przyjaciel. - Nie będę ci wmawiał, że potrafię sobie wyobrazić, co teraz czujesz, ale wiem że twoja żona czuje to samo i cię potrzebuje.

W tym całym zamieszaniu całkowicie zapomniał o kobiecie, która była mu najbliższa. Wiedział, że mimo bólu musi być silny, dla niej, chociaż nie wiedział jak długo mu się to uda. Dlatego wcisnął w głąb siebie wszystkie emocje i je zamknął, nie chcąc już nigdy więcej do nich wracać.

- Chodźmy.

Wstał i po raz ostatni spojrzał na spopielony budynek. Budynek, w którym właśnie zniknęła jego gwiazdka.

***

Trochę smutny prolog, tak na dobry początek

Obawiam się, że może mówić zbyt wiele, ale mimo to chcę aby była to pierwsza część tej książki. Osoby, które są już zapoznane z takimi fanficami najprawdopodobniej domyślają się co może się tu wydarzyć.

Jednak mam nadzieję, że uda mi się Was jeszcze zaskoczyć i że książka się Wam spodoba.

Ana Avlynn

Avengers. Rozświetlić ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz