Rozdział XXXVI

240 22 17
                                    

Lyra siedziała w samochodzie, który przysłała jej Pepper, żeby czekał na nią na lotnisku. Kiedy tylko rozbroili bombę pan Stark zdecydował, że dziewczyna ma już dość wrażeń na jeden dzień i powinna wracać do Nowego Jorku. Miał rację, dosłownie padała z nóg. 12 godzin w tą i z powrotem naprawdę potrafiły dać w kość, a jeszcze dodatkowo w międzyczasie rozwiązała wieloletni konflikt pomiędzy dwoma najbardziej wpływowymi ludźmi na świecie.

Pepper musiała pojechać na jakieś spotkanie, ale Lyra wróciła do Avengers Tower. Nadal nie wiedziała jak udało jej się przekonać Carlę do tego, by pozwalała jej tu tak często zostawać, ale naprawdę miała nadzieję, że w końcu uda jej się odpocząć bez zbędnych pytań. Jednak jak to się mówi: nadzieja jest matką głupich.

Gdy tylko przekroczyła oszklone drzwi wieży wiedziała, że coś jest nie tak. W holu nikogo nie było, a przecież nawet w weekendy ktoś siedział recepcji, a ochroniarze kręcili się przy bramkach wejściowych. Jednak teraz opuszczone pomieszczenie przypominało jej bardziej miasteczko duchów niż pełną życia salę, którą znała od wielu miesięcy.

Rozejrzała się naokoło i zobaczyła porozrzucane karki od różnego rodzaju dokumentów, które zdecydowanie nie powinny być pozostawione bez opieki. Oprócz tego na podłodze był zbity kubek, a obok niego leżał porzucony tablet. Lyra podniosła go po chwili namysłu i włączyła. Dobrze, że firmowe laptopy miały hasła nadrzędne, które zdradził jej pan Stark, gdy zaczęła regularnie pomagać stażystom.

Kiedy ekran się uruchomił od razu pojawiło się nagranie, które tablet zarejestrował na chwilę przed upadkiem na ziemię. Zobaczyła jak jakieś dziwne metalowe macki łapią wszystkich, którzy znajdowali się w holu, i wciągają ich do windy. Nagle przed oczami mignęła jej znajoma twarz, aż za bardzo znajoma.

- FRIDAY, kod obejścia alfa 21b67! - krzyknęła nagląco. - Daj mi dostęp do protokołów awaryjnych!

- Dostęp przyznany.

Lyra nie mogła nawet wyrazić jaką ulgę poczuła, gdy z głośników rozległ się znajomy głos sztucznej inteligencji. Przynajmniej wiedziała, że jest tu choć jedna osoba, na którą będzie mogła liczyć.

- Aktywuj "Absolutny lockdown" - zarządziła.

Drzwi wejściowe natychmiast się zamknęły, a normalne światła zgasły, pozostawiając jedynie blask słońca, który wpadał przez przyciemniane szyby. Nastolatka wyjęła soczewki z oczu, nie osłabiało jej to co prawda wzroku, ale zapewniało lepszą wygodę. Wiedziała, że w ciemnościach w dalszej części budynku będzie mogła sobie bez problemu poradzić. Choć to nie był jej najgorszy problem.

- Fri, otwórz mi właz do szybu wentylacyjnego - zwróciła się do zegarka na swoim nadgarstku.

Aktywacja tego programu sprawiła, że sztuczna inteligencja będzie reagowała tylko na polecenia głosowe od niej lub innych osób, mających te specjalne zegarki. Wskoczyła zwinnie do otwartego szybu i skierowała się na górne piętra. Musiała pilnie się dostać do laboratorium pana Starka jeśli chciała mieć jakieś szanse na przetrwanie.

Miło, że szyby wentylacyjne w wieży były na tyle duże, że człowiek mógłby się nimi przecisnąć. Podobno miało to działać jako kolejna droga ewakuacyjna, ale z tego co wiedziała było to tak naprawdę spowodowane tym, że Hawkeye chciał móc tam przesiadywać w wolnym czasie.

Nagle usłyszała ciche kroki, gdyby nie jej niezwykły słuch pewnie by tego nie wyłowiła. Zareagowała instynktownie. W takich sytuacjach kocie zdolności często bardzo się przydawały. Szybko odwróciła się i chwyciła napastnika w mocny uścisk, wypadając przez właz na korytarz. Przygotowała się do pozbawienia napastnika przytomności, ale wtedy zorientowała się kto przed nią stoi.

Avengers. Rozświetlić ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz