Rozdział XVII

326 27 10
                                    

Shadow pędziła po dachach budynków Nowego Jorku w kierunku miejsca pożaru. Już z daleka dało się dostrzec dym, który unosił się z płonącego budynku. Głośne dźwięki syren strażackich, policyjnych i pogotowia mieszały się w jeden hałas tak okropnie głośny, że nastolatka aż się skuliła. Jednak nie przerywała biegu, wręcz przeciwnie, jeszcze go przyśpieszyła. Skoro aż tyle służb zostało tam wezwanych to znaczyło, że sytuacja jest naprawdę poważna.

Kiedy zobaczyła ogień, który był widoczny w dolnych oknach bloku, dosłownie wmurowało ją w ziemię. Gwałtownie zatrzymała się na przeciwległym dachu całkowicie skamieniała ze strachu. Z szeroko otwartymi oczami obserwowała pożar nie mogąc się ruszyć z miejsca. Jej oddech mocno przyśpieszył i była niemal pewna, że zaraz zemdleje z przerażenia. Nie wiedziała jak długo tak po prostu stała, ale w pewnym momencie do jej świadomości dobiegły pełne przerażenia krzyki ludzi zgromadzonych na dole. Szybko się otrząsnęła i zeskoczyła, lądując tuż obok strażaków.

- Jak sytuacja? - zapytała.

Najwyraźniej wszyscy byli tak bardzo skupieni na sytuacji i jej nie zauważyli, ponieważ dosłownie podskoczyli, kiedy się odezwała.

- Witaj, Shadow - przywitał się z nią, najprawdopodobniej, koordynator całej tej akcji. - Prawdę mówiąc to nie jest najlepiej. Wiemy, że w budynku są jeszcze trzy osoby, matka z dziećmi, ale nie możemy się do nich dostać z powodu zbyt wysokiej temperatury, a poza tym ogień blokuje nam drogę wejścia.

- Czyli zostaję tylko ja? - z niedowierzaniem ze swojego pechu pokręciła głową.

- Nie - powiedział mocno. - Nikt nie powinien tam wchodzić, to za bardzo niebezpieczne. Nawet dla ciebie, Shadow.

- Nie widzę innej opcji. Przecież nie pozwolę im tam umrzeć - rozłożyła ręce z uśmiechem, starając się udawać wyluzowaną.

Nastolatka wzięła głęboki oddech i, zanim ktokolwiek mógłby spróbować ją powstrzymać, uruchomiła panele grawitacyjne. Wzięła rozbieg i wskoczyła zwinnie na budynek. Pobiegła mniej więcej na wysokość 3 piętra i tam przycupnęła obserwując rozwój pożaru.

- JANAI, jakie mamy opcje by dostać się do środka?

- Najlepiej będzie po prostu wrócić do domu - na zirytowane westchnięcie dziewczyny postanowiła jednak w końcu porządnie odpowiedzieć. - Na ostatnie, szóste piętro pożar jeszcze nie dotarł i możesz wejść do wnętrza przez okno.

- Dzięki - rzuciła szybko. - Namierz wszystkie osoby, które są obecnie w budynku i podaj mi ich namiary.

Na powrót ruszyła biegiem i mocno wybiła się ze ściany. Usłyszała jak zgromadzeni na dole ludzie krzyczą z przestrachem obserwując jej wyczyny. Wpadła przez okno rozbijając szybę w drobny mak. Przetoczyła się po podłodze kilka metrów i uderzyła o ścianę naprzeciwko. Jęknęła z lekkim bólem czując, że odłamki szkła przebiły się przez kostium, przecinając jej skórę przy tym do krwi. Mimo to podniosła się trochę chwiejnie na nogi i ruszyła pędem w stronę miejsca wskazanego przez sztuczną inteligencję.

Wiedziała, że matka z dziećmi czekają na ratunek, a tylko ona mogła im go udzielić. Bała się i to mocno, jak zawsze w takich sytuacjach. Od niej zależało życie innych i jeden błąd mógł ich wszystkich zabić. Zgodnie ze wskazówkami JANAI dotarła do miejsca, w którym podobno mieli się znajdować poszukiwane przez nią osoby. Usłyszała cichy płacz i krzyki dzieci, kierując się nimi zobaczyła scenę, przez którą bała się, że się spóźniła.

Dwie dziewczynki, najwyżej 5-letnie, przytulały się do nieruchomego ciała kobiety, które leżało przygniecione deską. Po ich policzkach łzy ciekły strumieniami i obie wydawały się bardzo przestraszone zaistniałą sytuacją. 

Avengers. Rozświetlić ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz