Rozdział XIX

335 28 5
                                    

Lyra posłusznie weszła za panem Starkiem przez drzwi na dachu do penthousa. Z zewnątrz szyby były zaciemniane, więc nie można było zobaczyć co tak naprawdę dzieje się w środku. Kiedy tylko przekroczyła próg, jej oczy rozszerzyły się w niemym podziwie. Pomieszczenie było ogromne, a sufit znajdował się bardzo wysoko, tak że można by tu bez problemu latać w zbroi. Na ich poziomie znajdowała się jedynie kuchnia i salon, a pod schodami prowadzącymi na piętro dziewczyna dostrzegła duży stół z kilkoma krzesłami, na którym najprawdopodobniej rodzina Starków jadła posiłki. Na podłodze, w głównej części pomieszczenia, było dość duże zagłębienie, które nastolatce przypominało jakieś płytkie jacuzzi, wyłożone po bokach miękkimi kanapami. 

Lyra musiała być w takim szoku, że stała tak przez kilka minut i dopiero głośne chrząknięcie, stojącego za nią mężczyzny, przywołało ją do rzeczywistości. Odwróciła się gwałtownie do tyłu i napotkała rozbawione spojrzenie starszego.

- Napatrzyłaś się już? - zapytał, próbując powstrzymać śmiech.

- Tak, przepraszam - spuściła wzrok na podłogę.

- Za co przepraszasz? Nic się przecież nie stało - machnął niedbale ręką. - Chodź, doktor Cho już na nas czeka.

Wskazał jej dłonią srebrne drzwi po przeciwnej stronie pomieszczenia. Od razu na jego gest otworzyły się one i nastolatka zobaczyła, że w środku znajdowała się winda. Wsiedli do niej, a drzwi się za nimi zamknęły.

- Do bazy medycznej, szefie? - odezwał się kobiecy głos z irlandzkim akcentem.

- Tak, kochana.

Lyra poczuła jak winda powoli rusza i jedzie w dół. Automatycznie lekko napięła mięśnie, podświadomie spodziewając się ataku. Wyrobiła sobie taki odruch podczas swojej działalności jak Shadow. Była niemal pewna, że mężczyzna to zauważył, ale ku jej radości, nie skomentował tego w żaden sposób. 

- FRIDAY, przeskanuj Młodą i powiedz jakie ma obrażenia - zarządził.

- Nie jestem wstanie tego zrobić, szefie. Coś blokuje mi tą możliwość.

Nastolatka uśmiechnęła się lekko pod nosem. Ten program wgrała do zegarka już parę miesięcy temu, ale nigdy nie miała możliwości go przetestować. Sprawiał on, że nikt bez jej zgody nie mógł jej zeskanować ani nagrać, jeśli się to udawało to wychodziła wtedy tylko niewyraźna plama.

- Jak to możliwe? - zapytał zaszokowany dziewczynę.

- Mam specjalne udoskonalenia zegarka, dzięki którym mogę zachować anonimowość.

- Ale FRIDAY zawsze udawało się złamać wszystkie zabezpieczenia - mruknął pod nosem, myśląc że dziewczyna tego nie usłyszy. - Możesz to jakoś wyłączyć?

- Dobrze. JANAI?

- Zrobione - odpowiedziała sztuczna inteligencja z zegarka nastolatki.

- Fri?

- Panna Malloy ma oparzenia I stopnia na całym ciele, II stopnia na wewnętrznej stronie dłoni i kawałka przedramion. Oprócz tego wykrywam dużą ilość tlenku węgla we krwi i wiele płytkich ran ciętych na rękach i nogach. Zalecam natychmiastową pomoc medyczną. Poinformować o wynikach doktor Cho?

- Tak, zrób to! - wręcz krzyknął. - Młoda, czemu nic mi nie powiedziałaś o zatruciu czadem? I co to za rany cięta?

- Byłam w płonącym budynku. Czego się pan spodziewał? A te rany to po wejściu przez zamknięte okno.

Tony tylko westchnął ciężko i pokręcił z niedowierzaniem głową. Dziewczyna była ranna, nie jakoś śmiertelnie, ale i tak nie chciała tego przyznać. Gdyby wiedział o tym wcześniej to nie zastanawiałby się nawet nad pozwoleniem jej samodzielnie biec przez miasto, tylko samemu by ją zabrał, bez względu na jej protesty. Chociaż on w takiej sytuacji najpewniej zrobiłby dokładnie to samo. Może faktycznie byli bardziej podobni niż wcześniej myślał.

Avengers. Rozświetlić ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz