Rozdział XXVII

275 29 1
                                    

Pepper Stark przywołała na twarz najbardziej surowy wyraz na jaki było ją teraz stać i nakazała FRIDAY otworzyć drzwi windy, zza których dobiegała głośna muzyka.

- Brak dostępu - z głośników rozległ się głos sztucznej inteligencji.

Kobieta przewróciła oczami. Nienawidziła jak jej mąż powoływał się na poziom uprawnień 10.3, który miał jako jedyny w wieży. Dzięki temu mógł jej zablokować dostęp do wybranych części wieży, czego najczęściej używał właśnie do warsztatu.

- FRIDAY, powiedz mu, że chodzi o Lyrę i ma natychmiast otworzyć te drzwi.

Po drugiej stronie piosenka ucichła i przez kilka chwil panowała cisza. A potem wejście windy powoli się rozsunęło. Pepper weszła do środka i rozejrzała się dookoła; po podłodze i stołach walały się części od różnych wynalazków, a sam Tony siedział przy największym z biurek. Na hologramowych ekranach przed nim wyświetlały się jakieś dziwne schematy i równania, ale kobieta była niemal pewna, że szkice razem tworzą strój Shadow.

- Hej, Pep - odezwał się cicho.

- Możesz mi powiedzieć co ty robisz? - złożyła ręce na piersi.

- A na co to wygląda? Pracuję - odpowiedział lekko zirytowany.

- Pytam czemu nie jesteś ze swoją protegowaną, tylko siedzisz tutaj.

- Pracuję - nie patrzył jej w oczy.

- Nad czym?

- Nad nowym strojem dla Shadow. Nie potrzebuję, by ta sytuacja się powtórzyła.

- Troszczysz się o nią.

To nie było pytanie, a Tony nie wysilał się, żeby to skomentować. Może i dla innych osób mężczyzna wydawałby się w tej sytuacji "miliarderem bez serca", ale każdy kto go bliżej znał mógł zobaczyć ten błysk w jego oczach, który zawsze się pojawiał, gdy jego bliscy byli w niebezpieczeństwie. Teraz również go miał.

- Powinieneś pójść do niej. Doktor Cho mówi, że wszystko będzie dobrze, ale...

- Coś z nią nie tak? - natychmiast podniósł na nią wzrok.

- To już ona powinna ci wyjaśnić. Przenieśliśmy Lyrę do pokoju, w którym ostatnio nocowała, najwyraźniej ona też nienawidzi szpitali. Zadzwoniłam do jej opiekunki, która powiedziała, że Lyra może zostać tu tak długo jak będzie taka potrzeba, byle się meldowała co najmniej raz dziennie. Tylko najpierw się ogarnij, chociaż na tyle, żeby nie wyglądać na włóczęgę - rzuciła przez ramię i wycofała się do windy.

***

Tony Stark wchodził po schodach w penthousie, próbując ukryć swój niepokój. Kierował się do pokoju nastolatki, w którym już czekała na niego doktor Cho. Jak tylko go zobaczyła, wyszła na korytarz, żeby móc z nim porozmawiać na osobności.

- Co z nią?

- Jej ręce nadal się goją, ale naprawdę nic jej nie będzie. Sądzę, że najwyżej za dwa dni poczuje się lepiej.

- To w czym problem?

- W tym, że ktoś musi mieć ją dzisiaj, na wszelki wypadek, na oku, a nikt poza tobą nie może.

To była prawda; Pepper miała swoją pracę w StarkIndustiers, a dzisiaj będzie musiała wyjechać na kilka dni i nie będą mogła mu pomóc. Za to Happy i Rhodey są teraz w szpitalu i nie wrócą do jutra a, nikomu innemu nie ufał na tyle, żeby powierzyć bezpieczeństwo nastolatki.

Skinął głową, patrząc jak Cho odchodzi z powrotem do bazy medycznej, i wszedł do pokoju. Na łóżku leżała dziewczyna, była bledsza niż zazwyczaj, ale nie wyglądało to tak źle jak wczoraj. Miała półprzymknięte oczy, więc mężczyzna nie był pewien czy dziewczyna w ogóle zauważyła, że nie jest sama, dopóki się nie odezwała:

Avengers. Rozświetlić ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz