Rozdział XXVIII

310 32 11
                                    

A/N Ten rozdział jest lekko chaotyczny i można go traktować praktycznie jak zwykły zapychacz miejsca (są tam jedynie dwie istotne sceny). Jego akcja powinna być podzielona na co najmniej dwie osobne części, ale z powodu, o którym wspomniałam wcześniej musiałam tak go napisać. Mam nadzieję, że i tak Wam się spodoba.

Lyra obudziła się następnego ranka w "swoim" łóżku w pokoju gościnnym. Nie bardzo pamiętała wczorajsze wydarzenia, wszystko było lekko zamazane i zlewało się w jedno. Miała jakieś niejasne wrażenie, że ktoś ją niesie i kładzie do łóżka. Jedyne co utkwiło jej w pamięci to zapach metalu i oleju silnikowego.

Gwałtownie poderwała się do siadu i ukryła zaczerwienioną twarz w dłoniach. To było takie żenujące! Nie dość, że pan Stark, człowiek, którego podziwiała od lat, a od niedawna też jej mentor, widział ją w środku ataku zmysłów, to jeszcze później zasnęła, a on był zmuszony ją tutaj przynieść.

- Panno Malloy, Szef powiedział, żebyś przyszyła na śniadanie kiedy się obudzisz.

- Jasne, FRIDAY. I mów do mnie Lyra, dobrze?

- Zrozumiałam, Lyro.

Wzięła głęboki oddech i wstała z łóżka. Cały czas miała na sobie ubranie z wczoraj, które Pepper jej pożyczyła, a że nie miała nic innego, musiała w nich zostać. Delikatnie odwinęła sobie z ramion bandaże, uśmiechając się na widok niemal całkowicie już zagojonych obrażeń, było tam jedynie kilka zaczerwienionych pręg, które znikną najpóźniej za parę godzin. Przeciągnęła się jak kot i skierowała swoje kroki w kierunku kuchni.

W środku już czekał na nią pan Stark, popijając kawę z kubka z napisem "Geniusz, milioner, filantrop", który, jak jej zdradził kiedyś Rhodey, był prezentem od Bruce'a Bannera po tym jak pan Stark sam się tak nazwał przy ich pierwszym spotkaniu (A/N Jakby ktoś się zastanawiał czemu nie ma tam słowa "playboy" to dlatego, że, jak wcześniej pisałam, Tony był już żonaty z Pepper jeszcze przed wydarzeniami z filmu Avengers). Jednak kiedy sama chciała nalać sobie tego boskiego napoju, poczuła jak kubek z jej rąk zostaje wyjęty.

- Ej!

- Pamiętasz co powiedziała doktor Cho? Nie możesz pić kawy. Co myślałaś, że mi tego nie przekazała? - uśmiechnął się, widząc jej minę. - Dasz radę wytrzymać przez ten jeden dzień?

- Oczywiście, że tak. A pan dałby radę? - zapytała z przekornym uśmiechem

- Czuję się urażony. Oczywiście, że bym wytrzymał i to pewnie dłużej niż ty.

- Nie sądzę. Żyje pan na kawie o wiele dłużej niż ja.

I w ten sposób zaczęła się ich "kłótnia", która trwała dopóki Rhodey, który nie wiedzieć kiedy pojawił się w kuchni, nie postanowił się wtrącić:

- To może się o coś założycie i nareszcie rozwiążecie ten bezsensowny spór? - zaproponował ze śmiechem.

- A o co? 

- Kto dużej nie wypije kawy. Przegrany robi to co mu każde zwycięzca.

- Wchodzę w to - odpowiedział natychmiast Tony.

- Ja też.

Wymienili pewne siebie spojrzenia, obiecując sobie, że łatwo nie odpuszczą. Wspólnie ustalili, że ich sztuczne inteligencje będą pilnowały warunków zakładu, żeby było sprawiedliwie. Kilka godzin (i trzy filmy) później nastolatka zaczęła zbierać się do powrotu do domu, Tony postanowił się wtrącić.

- A właśnie, Młoda, mam coś dla ciebie.

Spojrzała na niego zdezorientowana, a ten gestem pokazał jej, żeby szła za nim. Zaprowadził ją do swojego laboratorium, gdzie spędził całą poprzednią noc, chcąc doprowadzić projekt do perfekcji.

Avengers. Rozświetlić ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz