Rozdział XXXI

290 35 16
                                    

Przeczytajcie notatkę pod rozdziałem!

***

- Schrzaniłam, Maya. Okropnie schrzaniłam.

To były pierwsze słowa, które wydobyły się z ust Lyry po tym jak tu się tu pojawiła w samym środku nocy, wchodząc przez okno jej pokoju. Była naprawdę w okropnym stanie; zaczerwienione oczy jasno wskazywały na to, że płakała.

- Co się stało? - zapytała Maya, nadal lekko zaspana.

- Pokłóciłam się z panem Starkiem, mocno. On mnie teraz nienawidzi.

Maya patrzyła na przyjaciółkę z niedowierzaniem. Lyrę bardzo trudno było wyprowadzić z równowagi, ale jeśli to się komuś udawało to stawała się ona jak burza, nie do zatrzymania. Jednak z jej opowieści jasno wynikało, że ona i jej mentor w ostatnim czasie bardzo się do siebie zbliżyli i nie sądziła, żeby był wstanie znienawidzić Lyry.

- Al, wyjaśnij po kolei co się tak właściwie wydarzyło - poprosiła jak najspokojniejszym tonem.

Było to trochę nietypowa sytuacja, bo zazwyczaj to ona szukała pocieszenia u przyjaciółki po różnych wydarzeniach.

- W skrócie to spóźniłam się do wieży, pan Stark się zdenerwował i zakazał mi wychodzenia jako Shadow. Powiedziałam mu, że go nienawidzę, a potem on zapytał co w takim razie tam jeszcze robię i wtedy wyszłam.

- A czemu się tak właściwie spóźniłaś?

- Razem ze znajomą z Tarczy rozbroiłyśmy gang, który handlował ludźmi z mocami.

- Powiedziałaś mu o tym?

- Nie miałam jak, od razu zaczęliśmy się kłócić - ciężko westchnęła i ukryła twarz w dłoniach.

- Sądzę, że powinnaś z nim porozmawiać i wyjaśnić wszystko. Wiesz, jak ja się kłócę z rodzicami to też często mówię rzeczy, których nie mam na myśli. Bo chyba na serio go nie nienawidzisz? - Lyra tylko pokręciła głową. - Widzisz? Wystarczy, że go przeprosisz i na spokojnie wszystko omówicie.

- To nie takie proste...

- Dlaczego nie? U mnie to zawsze działa.

- Ale to są twoi rodzice! - wybuchnęła dziewczyna.

Maya lekko się wzdrygnęła, słysząc ten ton. Jej przyjaciółka jeszcze nigdy nie podniosła na nią głosu.

- Pan Stark to tylko mój szef, mentor, a nie ojciec! Dlaczego miałby mnie po prostu nie wyrzucić i nie zapomnieć o całej sprawie?!

- Może dlatego, że zależy mu na tobie?! - w końcu przerwała krzykiem ten jej monolog. - Lyra, z tego co mi opowiadasz, wygląda na to, że jest dla ciebie jak ojciec, a po twoim obecnym zachowaniu jestem tego niemal pewna. Jeśli ty możesz go uważać za taką postać w swoim życiu to dlaczego sądzisz, że on nie może traktować się jak córki? Zrozum, że zasługujesz na taką osobę, bez względu na to, że najwyraźniej nie potrafisz w to uwierzyć - zakończyła znacznie spokojniejszym tonem.

Po tej przemowie w oczach Lyry ponownie zawirowały łzy i tym razem nie próbowała ich już powstrzymywać. Upadła na podłogę, koło łóżka, zgięta w pół ze szlochu, który wyrwał jej się z gardła. Maya usiadła obok przyjaciółki i objęła ją delikatnie ramieniem, pozwalając po prostu jej się wypłakać.

***

Przez kolejne dwa dni Maya nie widziała się z Lyrą, która zniknęła z jej pokoju jeszcze przed nastaniem świtu. Miała nadzieję, że jej przyjaciółka pójdzie porozmawiać z mentorem, ale wiedziała, że gdyby to zrobiła zadzwoniłaby lub chociaż napisałaby do niej. Była tego pewna, a to co zobaczyła w poniedziałek tylko potwierdziło jej przypuszczenia.

Avengers. Rozświetlić ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz