Rozdział XXXVII

208 19 14
                                    

Przeczytajcie notatkę pod rozdziałem! Bardzo ważne!

Pisałam to przez kilka tygodni, więc jeśli zobaczycie jakieś nieścisłości to dajcie znać.

***

Kiedy nastolatka została uderzona tym dziwnym promieniem Tony miał wrażenie jakby cały jego świat się rozpadł w pył. Od czasu pierwszego spotkania z Wandą, gdy wywołała u niego tą okropną wizję, miał koszmary, w których ktoś mu bliski umierał. Czasami miał wrażenie, że mógł temu w jakiś sposób zapobiec, a czasem po prostu stał nie mogąc się ruszyć z miejsca i będąc zmuszonym patrzeć jak giną jego najbliżsi. Najczęściej była to jego żona, czasem Rhodey i Happy, a od jakiegoś czasu także pewna młoda nastolatka.

W pewnym sensie już do tego przywykł, ale patrząc na żywo jak Lyra skacze przed niego i przyjmuje na siebie cios przeznaczony, który powinien trafić jego, zrozumiał, że patrzenie jak ktoś poświęca się dla ciebie jest jeszcze gorsze. Po tym gdy dziewczyna upadła na podłogę, był tak oszołomiony, że Clint musiał na niego krzyknąć. Wtedy szybko podniósł nastolatkę i zabrał ją na poziom medyczny.

Czekał przed salą prawie dwie godziny, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek o tym co się jej stało. Kiedy wreszcie doktor Cho go wpuściła, mówiąc, że nie znajduje żadnych obrażeń, odetchnął z ogromną ulgą. Jednak po tym jak dziewczyna się obudziła i patrzyła na niego tym dziwnym spojrzeniem nie wiedział co robić. A gdy chwilę później Helen powiedziała mu, że Lyra go nie pamięta miał wrażenie jakby jego świat się zawalił.

***

Lyra leżała na łóżku w "swoim" pokoju. Po kilku godzinach błagania doktor Cho zgodziła się ją w końcu wypuścić, pod warunkiem, że odpocznie. W sumie to nawet było jej na rękę, bo jutro musiała w końcu wrócić do szkoły. No i nie bardzo chciała przebywać w towarzystwie "Tony'ego Starka".

Kiedy Pepper odprowadzała ją do penthousa wspomniała, że zaszył się w laboratorium i pewnie nie wyjdzie przez kilka najbliższych godzin. Może przy odrobinie szczęścia uda jej się go unikać aż do opuszczenia wieży.

Naprawdę nie wiedziała jak się zachowywać w jego obecności. Wszyscy mówili jej jak blisko byli, ale ona go nie pamiętała nawet w najmniejszym stopniu. Po wejściu do pokoju zobaczyła na szafce i biurku kilka zdjęć, na których on również był obecny. Czasami siedzieli razem w laboratorium, a czasem z pozostałymi mieszkańcami w salonie. Jednak nawet próbując nie przypominała sobie żadnej z tych scen albo pamiętała je bez niego.

W pewnym momencie musiała zasnąć, bo kolejną rzeczą jaką zarejestrowała był głos FRIDAY przypominający jej o tym, że musi wstać do szkoły. Mogłaby zejść na dół i zjeść śniadanie, a potem pozwolić się odwieźć Happy'emu, ale stwierdziła, że nie będzie ryzykować zmierzenia się z tymi wszystkimi pytającymi spojrzeniami. Nacisnęła dwa razy tarczę zegarka i po chwili stała w nanotechnologicznej zbroi gotowa do drogi.

Dziwne, pamiętała tą wersję zbroi, ale nie mogła skojarzyć kiedy ją zrobiła. Nie myśląc nad tym dłużej wyskoczyła przez otwarte okno, kierując się w stronę swojego domu.

***

Kilkadziesiąt minut później stała przed wejściem do szkoły z plecakiem w ręce i zastanawiała się czy wejść do środka. Niby była tu codziennie, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że martwiła się czy nie zapomniała jeszcze o czymś lub o kimś.

- Lyra, co ty tu robisz tak wcześnie?! - za jej plecami rozległ się zdziwiony krzyk.

Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z czarnowłosą dziewczyną, w której natychmiast rozpoznała swoją przyjaciółkę.

Avengers. Rozświetlić ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz