PIĘCIU MĘŻCZYZN

4.4K 101 15
                                    

Mia

Siedziałam w pokoju i ocierałam łzy po tym jak skończyłam trylogię o pięknej miłości, która dobiegła końca. Raczej byłam twarda i nie rozklejałam się na książkach. Za dużo sama przeszłam, by płakać nad fikcyjnymi ckliwymi historiami. Jednak książki  były dla mnie czymś więcej niż tylko tuszem na papierze. Dzięki nim mogłam odrywać się od rzeczywistości, były jak dom, szczęście i spokój, którego sama tak pragnęłam. Dlatego gdy się kończyły czułam się jakby to moje życie się zakończyło.

Wiedziałam, że teraz nie dam rady nic przeczytać ani oderwać myśli od tego co przeczytałam, więc podniosłam swoje cztery litery i ruszyłam do wyjścia. Raczej starałam się omijać wyjścia z domu i pokazywania się ludziom na ulicy, jednak przychodziły dni kiedy musiałam się przewietrzyć i odświeżyć umysł i to był właśnie jeden z nich. Chwyciłam telefon i słuchawki zamknęłam dom i ruszyłam przed siebie. Z początku myślałam, że będzie to krótki spacer tylko wokół osiedla, nic więcej. Niemniej jednak wyszłam z domu z innego powodu niż do szkoły co zdarza się raz na ruski rok, więc może bym to jakoś wykorzystała. Po krótkiej walce ze sobą postanowiłam udać się do biblioteki.

Droga prowadziła przez park co często mnie powstrzymywało przed udaniem się tam, ale dzisiaj pogoda nie rozpieszcza, a na niebie od rana krążyły ciemne chmury. Prawie oczywiste było, że ludzie woleli spędzić tę środę w domu czy w pracy, a nie włóczyć się po parkach.
Choć raczej większość społeczeństwa nie lubi moknąć i szlajać się bez potrzeby w deszczu ja za to oddychałam tym świeżym powietrzem i chłonęłam tą wolność i spokój, które spadały na mnie w postaci kropel deszczu. Włosy które spływały mi na plecach już trochę zmokły i przyklejały się do mojego mokrego ciała jednak to właśnie w taką pogodę czułam, że spływa ze mnie strach i cierpienie a zastępóje je spokój i ulga. Gdy doszłam do budynku biblioteki byłam już cała mokra od stóp aż po sam czubek głowy.

- Matko kochana dziecko czemu ty w taką pogodę wychodzisz i to jeszcze bez kurtki?! - Przywitała mnie Pani Melody

- Przecież jest ciepło. - Powiedziałam patrząc na kobietę, której ciepły głos potrafił przegonić nawet najciemniejsze chmury.

- To ma być ciepło?! - Powiedziała przejęta wskazując na okno za nią. - Idź do łazienki słonko i wysusz sobie włosy, a ja zejdę na chwilę do domu i przyniosę ci jakieś ciepłe ubranie. - Odparła przytulając mnie czule przez co sama się trochę zmoczyła.

Pani Melody, była najmilszą osobą jaką poznałam. Przy okazji była też moją wychowawczynią w szkole, a przynajmniej była nią rok temu, teraz była w ciąży. Dlatego postanowiła przejąć pracę swojej teściowej i zajęła się biblioteką, która była w ich rodzinie od wielu lat. Gdy tylko wzięła ślub odrazu zamieszkała tutaj z mężem. Kochała to miejsce pomimo tego, że jej rodzina była na innym kontynencie. Biblioteka mieściła się w ich domu od pokoleń. Wiązało się to z tym, że w mieście była już jedna biblioteka, która cieszyła się dużo większą popularnością niż ta. Była większa i nowoczesna. Prawie nikt już nie odwiedzał starej kopalni wiedzy prowadzonej przez rodzinę Anderson. Pani Melody wiele razy opowiadała mi jak musiała poświęcić wszystko dla miłości swojego życia jednak do tej pory odwiedza Nowy Jork, bo ma tam rodzinę i przyjaciół. Pani Melody, była dla mnie jak druga, a może nawet pierwsza mama. Pomagała mi zawsze gdy widziała, że coś się dzieje. Był czas kiedy siedziałam u niej w domu przez cały dzień. To w niej znajdowałam oparcie, którego mi tak brakowało.

- Proszę słońce masz tu moją bluzę i dresy, przebiesz się i choć do mnie, bo dawno nie słyszałam co u ciebie. - Zaszczebiotała, z matczyną troską.

Chwilę później siedziałam na miękkiej zielonej kanapie z kubkiem pełnym ciepłej herbaty co było dość zabawne biorąc pod uwagę, że były wakacje, a zaraz za mną była Pani Mely, która usilnie starała się rozczesać moje włosy.

Zaginiony skarb (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz