HISTORIA O MAŁEJ LILY

3.2K 102 17
                                    

James

Zebrałem moich chłopaków na dole by ogłosić im moją decyzję. Sam byłem zestresowany, ale coś mi podpowiadało, że dobrze robię. Choć druga część mnie krzyczała, że popełniłam największy błąd swojego życia.

- Co tak wcześnie nas zwołałeś- powiedział mój najmłodszy syn zaspanym głosem.

- Niezmiernie mi przykro, że musiałem obudzić szanownych Panów o 10.30 - powiedziałem sarkastycznie. Czasami naprawdę wydawało mi się, że moje dzieci to są jakieś nocne wampiry, które w godzinach kiedy normalni ludzie śpią oni są zajęci wysysaniem krwi, za to gdy wszyscy budzą się do życia oni idą odpocząć po cięszkiej nocy.

- O co chodzi? - zapytał Raphael jak zwykle opanowany. Od zawsze był najbardziej rozsądny i spokojny z całej chmary moich dzieci.

Najprawdopodobniej dla tego, że wychowaniem mojego pierworodnego syna zająłem się w głównej mierze ja, choć oczywiste było, że jego matka też będzie go rozpieszczać jak każde ze swoich dzieciątek.

- Wiecie, że zastanawiam się nad adopcją dziewczynki ok 15 lat. - Powiedziałem wolno i stanowczo, by nie tylko przygotować chłopców na to co teraz powiem, ale też uciszyć tą część mnie, która krzyczała, że to nie może się dobrze skończyć.

- Mhm- odparli jednocześnie zaspanym głosem tak jakby mieli głęboko w poważaniu słowa swojego ojca.

- Pewnie kojarzyće dziewczynę, która ma przyjechać do was do szkoły na wymianę. – Drążylelem dalej by jakoś skupić na sobie ich uwagę.

- No sporo ich w tym roku a co?- Zapytał Matthias, który ewidentnie miał już dosyć tej rozmowy i pragną powrócić do swojego łóżka. Wiedziałem jak bardzo bolały go tego typu konwersacje jednak musiał to jakoś przezwyciężyć, bo decyzja została podjęta.

- Mówię o tej 15 Mii, która będzie w dziewiątej klasie Nie ma już miejsca w akademiku w, którym miała się zatrzymać. Dlatego postanowiłem zaprosić ją do nas. – Powiedziałem tak jakbym właśnie zrywał plaster.

- Że co proszę?! - odpowiedzieli chórem i nagle się przebudzili. Postanowiłam się jednak nie przejmować ich reakcją i kontynuowałem.

- To co słyszeliście. Będziemy mogli zobaczyć jak się nam żyje z młodą dziewczyną i czy jesteśmy na to gotowi po stracie Lily. – To właściwie były jedyne argumenty, które przekonywały także i mnie. Chociaż ja z tyłu głowy miałem zupełnie coś innego dużo bardziej przekonującego.

Lily to moja córka nie zawsze mieszkałem sam z chłopcami.
Była taka malutka gdy ją ostatnio widziałem...

Kiedy pojechaliśmy wspólnie na wakacje do Grecji ja z chłopcami musiałem wyjść w środku nocy a moja żona wraz z córką zostały w hotelu. Naturalnie był z nimi jeden ochroniarz nie wyobrażam sobie innej możliwości, ale jak się okazało jeden to za mało. Ok 15 minut po naszym wyjściu moi wrogowie włamali się do pokoju i zaczęli atakować. Clarisa ( bo tak miała na imię moja żona) zadzwoniła po mnie i moich ludzi w ostatnim momencie. Gdy ją zobaczyłem była ledwo żywa. Ten widok rozrywał moje serce na strzępy. Do teraz nie mogę zapomnieć tego jak miłość mojego życia wtedy wyglądała. Zawsze pogodna i urocza optymistka ledwo żywa starająca się uratować córkę. Można sobie tylko wyobrażać co wtedy czułem, bo ja nie umiem tego ubrać w słowa. Wtedy też zaczęła się strzelanina. Chciałem zabić, rozszarpać i skazać na męki tego, który chciał mi zabrać dwie najdroższe kobiety w moim życiu. Zginęło dwóch moich ludzi i czterech tego skurwysyna. W tamtym momencie nie przejmowałem się stratą moich pracowników. Choć było to okrutne z mojej strony, w tamtym momencie interesowała mnie tylko i wyłącznie moja rodzina.
Został tylko jeden napastnik jednak jak się okazało on wykorzystał sytuację i uciekł porywając moją córkę. To ta sytuacja przelała fale goryczy. Z jednej strony pragnąłem zostać przy żonie i jak najszybciej zawieść ją do szpitala z drugiej jednak chciałem biec ile sił w nogach za człowiekiem, który wyrwał mi mój mały skarb z rąk. Jednak gdy zobaczyłem w jak tragicznym stanie jest moja żona i jak małe szanse są na dogonienie tego człowieka, bo sam nie wiedziałem kiedy i gdzie uciekł. Postanowiłem więc osobiście zająć się żoną, a na poszukiwania Lily wysłałem prawie połowę moich pracowników. Niestety bez skutku. Od tamtej pory słuch o niej zaginą. Próbowaliśmy ją odszukać jednak nic z tego nie wyszło. Jedyne czego się dowiedzieliśmy to kto to zrobił, bo przyznał się do tego z uśmiechem na ustach. Przyjęliśmy do wiadomości najgorszy scenariusz. Tydzień po tym zdarzeniu zginęła moja żona. Przez co jeszcze bardziej moje serce krwawiło. Miałem nadzieję, że z tego wyjdzie, że powie mi co robić. Jak zająć się dziećmi. Jak znaleźć małą. Ona jednak nie była w stanie poradzić sobie z tyloma obrażeniami. Widziałem jak duży ból sprawia jej nawet oddychanie przez połamane żebra. Jak nie mogła się uśmiechnąć do naszych synów by choć trochę ich pocieszyć, bo czego nie zrobiła sprawiało jej to ból. A gdy dowiedziała się, o stracie córki poczuła się jeszcze gorzej. Kiedy leżała na łożu śmierci poprosiła mnie bym ją odnalazł, że ona na pewno gdzieś musi być i, że nie wolno mi się poddać ile lat by nie minęło, a ona zawsze będzie przy nas a na pewno będzie przy niej. Po wypowiedzeniu tego zdania wyzionęła  ducha na moich oczach. Ja tylko chwyciłem jej drobną dłoń i przytuliłem ją najmocniej jak byłem w stanie. Usłyszałem tylko głuchy pisk z maszyny do, której była podłączona, a chwilę później wyproszono mnie z sali.

Zaginiony skarb (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz