TO NIE MOŻE BYĆ KONIEC

2.4K 116 72
                                    

Pov Mia

Siedziałam zwinięta na twardej drewnianej podłodze. Chciałam się poprawić czy chociaż wstać, ale nie miałam na to szans. Szybko się zorientowałam, że moje ręce są przywiązane do drewnianego słupa ciągnącego z pod podłogi do samego sufitu. Więc może to wcale nie był słup, a ścianka podziałowa. Tak czy inaczej byłam do tego przywiązana. Znowu. I nie mówię o przywiązaniu jakim obdarza się np. swojego pupila. Mówię o dosłownym przywiązaniu liną. Po raz kolejny moje życie leżało w rękach innych ludzi, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Super

Nienawidziłam tego uczucia. Nie mogłam znieść tego, że jestem zupełnie bez silna. Postanowiłam więc jak najszybciej to zmienić i zacząć działać. Nie miałam za dużego pola do popisu gdyż nie byłam w stanie nawet się podnieść. Postanowiłam więc na razie przyjrzeć się uważnie miejscu w, którym się znajdowałam. Nie umknęło mojej uwadze, że całe wnętrze zostało wykonane z drewna. Pomieszczenie nie było duże. Wnioskuję to po tym, że mogłam z dość małej odległości przyjrzeć się każdej ścianie pojedynczo. Na sam koniec odwróciłam głowę jak najbardziej się dało za siebie by dostrzec jak przywiązane były moje ręce. To niestety nie był ten sam węzeł, którym przywiązał mnie Jacob. Ten był dużo mocniejszy i wydawał się nie do przerwania, a nawet nie do rozwiązania jeśli się go nigdy dotąd nie wiązało. Kiedy zrozumiałam, że nie mam szans z węzłem skierowałam moje spojrzenie na nogi. One w przeciwieństwie do rąk luźno leżały na podłodze. Gdybym tylko mogła zrobić z nich jakiś pożytek. Nie miałam jednak czasu na zastanowienie się nad tym jak mogłabym to wykorzystać, bo usłyszałam jak drzwi za mną się otwierają. Od razu spojrzałam w ich kierunku, a moim oczom ukazał się wysoki barczysty mężczyzna. Od razu spróbowałam się jakoś skulić, by mnie nie zauważył. Oczywiście było to nie możliwe, jednak był to instynkt obronny czy coś takiego. Jednak moja reakcja jeszcze bardziej przykuła jego uwagę, bo podszedł tuż na przeciwko mnie. Wziął z głębi pomieszczenia jakieś drewniane krzesło i usiadł na nim jakby grał w filmie.

- Witaj różyczko - Powiedział uśmiechając się do mnie szyderczo. Po raz kolejny przeklęłam to cholerne przezwisko. Może i bym je lubiła gdyby nie to, że słyszałam je tylko od ludzi, którzy mnie porywali. - Pewnie zastanawiasz się z kim masz przyjemność rozmawiać. Jakoś szczególnie mnie to nie interesuje. Chciałam powiedzieć, ale trzymałam język za zębami. - Mam na imię Michael. Mówi ci to coś? - Ja tylko pokręciłam przecząco głową. - Cóż nie ma co oczekiwać, by dziewczynka, która sama nie wie kim jest wiedziała kim jest obcy mężczyzna czyż nie?

Gdyby serce mogło wyskoczyć i przedostać się na światło dzienne moje właśnie by spacerowało sobie po plaży. Czy ja właśnie miałam się dowiedzieć kim jestem?

- C-co Pan ma na myśli? - Zapytałam drżącym głosem, by dalej zostać przy tym temacie.

- Nie musisz udawać, że nie masz o niczym pojęcia. Obserwowałem cię od kiedy miałaś trzy lata i moi ludzie zaatakowali twoją matkę i ciebie. Co za pech, że Clarissa nie przeżyła. - Nagle dotarło do mnie co mówił. On mi opowiadał historię Lily Blite.

- Nie to nie możliwe przecież test, rok urodzenia, śmierć Lily... - Powiedziałam ściszonym głosem.

- Oh drogie dziecko, a przypomnij sobie kto był przez cały czas kiedy szukałaś odpowiedzi na swoje pytania. Kto zawiózł test DNA? Komu się zwierzałaś ze swoich przypuszczeń? - Spojrzał na mnie, a gdy zobaczył, że to sobie uświadomiłam ciągną dalej - Może Jacob zawiódł, bo nie wykonał swojej misji do końca, ale bez wątpienia wywiódł cię w pole w tych twoich poszukiwaniach prawdy. - Zaśmiał się tylko. Słuchałam go tylko w połowie, bo nie byłam w stanie myśleć o czymś innym niż o tym co się wydarzyło.

Zaginiony skarb (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz