PRAWDA ZAWSZE WYJDZIE NA JAW

2.2K 108 68
                                    

Pov Mia

Siedziałam na podłodze w laboratorium ze łzami w oczach. Nie powinnam płakać jednak cały czas żyłam w tej odrobinie nadzieji, że coś nas łączy. Niestety miałam właśnie przed sobą wynik testu DNA, nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Wynik był negatywny.

- Mia wszystko okey? - Zapytał opiekuńczo Jacob.

Ja szybko wytarłam łzę z policzka i dyskretnie pociągnąłem nosem.

- Tak. Teraz przynajmniej wiemy, że to nie o to chodzi - odpowiedziałam lekko łamiącym się głosem.

- Nastawiałaś się na pozytywny prawda?

Tak to była prawda. Ciężko było przyznać to przed samą sobą, ale najprawdziwsza prawda była taka, że liczyłam na to, że to może rzeczywiście ja jestem zaginioną Lily Blite. Teraz kiedy byłam pewna, że nią nie jestem chciało mi się płakać czułam się jakby ktoś odebrał mi małą cząstkę mnie. A przecież to była tylko moja wyobraźnia, wymysły i domysły, które stworzyliśmy. Nie powinnam się spodziewać cudów, bo przecież nawet w Jacobie dostrzegałam coś podobnego do mnie. Byłam zdesperowana i szukałam rodziny i to była jedyna prawda. Wiedziałam, że nie długo o tym zapomnę i będę żyć dalej. Teraz jednak myślałam tym wszystkim co się wydarzyło. Straciłam dobry kontakt z rodziną Blite, straciłam przyjaciółki i jeszcze wróciłam do punktu wyjścia w naszym śledztwie.
Prawda jest taka, że jedyną osobą na, której mi teraz tak bardzo zależało to był Jacob. Osoba, która nigdy mnie nie zostawiła i na, której zawsze mogłam polegać i tym razem też się nie rozczarowałam.

- Chodź pójdziemy na jakieś lody, a potem odstawimy cię do szkoły bo będziesz miała problemy - Powiedział i objął mnie swoim ramieniem.

Ja go nie odpychałam. Pozwoliłam mu na ten czuły gest. Właśnie tego teraz potrzebowałam.

- Okey niech będzie. - Powiedziałam podnosząc moje cztery litery z podłogi.

Pov Matthias

Kiedy Mia wybiegła nikt nie potrafił jej namierzyć. Telefon zostawiła w klasie a ochroniarza nie miała bo ojciec miał jej go przydzielić jutro. Byłem wkurwiony na siebie, na ojca a najbardziej na te jej przyjaciółeczki. Miałem ochotę dać im po kolei w pierdol. Jeśli coś się jej stanie przez te trójkę to przysięgam nie ręczę za siebie. Czemu mi do jasnej cholery tak zależy na tej dziewczynie?! Pomyślałem i odrazu pomyślałem o...Lily.

- No i jak wiesz coś? - Zapytał Apollo wyrywając mnie tym samym z zamyśleń.

- Nic nie wiem, ale muszę naprawić to co spierdoliłem. - Powiedziałem i poszedłem w stronę klasy Mii.

Przemierzałem korytarz szkoły zdecydowanym krokiem i nie zwracałem na nic uwagi. Kiedy byłem parę metrów od tych dziewczyn one najwyraźniej mnie zauważyły bo delikatnie się cofnęły a zwłaszcza ta pieprzona Sofi. Wyglądała jakby chciała z tąd uciekać i to w podskokach.
Osobiście miałem głęboko w dupie ich samopoczucie podeszłem do tych panienek. Tej suce Sofii posłałem mordercze spojrzenie i tyle wystarczyło by z tąd spierdoliła.

- Dobra to teraz mówcie co ona wam powiedziała na temat Mji? - Zarządziłem szorstkim głosem przeszywając ich spojrzeniem.

- A co cię to obchodzi? - Powiedziała jedna z nich. Ja się napiąłem i powiedziałem.

- Obchodzi mnie to tak jak ciebie by wrócić cało i zdrowo do domu. - Wyszeptałem jej do ucha.

Po ich reakcjach wywnioskowałem, że wkońcu zrozumiemy, że nie żartuje i lepiej by zaczęły gadać, bo może to się dla nich źle skończyć.

Zaginiony skarb (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz