Stojąc pod firmą, poczułam napływające zdenerwowanie gdy zauważyłam samochód ojca. Był w budynku. Ja pierdziele jeszcze tego dzisiaj brakowało. To właśnie to miałam na myśli gdy wychodziłam ze szkoły. Teraz pozostało mi jedynie przemknąć przez recepcje do gabinetu Pana Elshera tak, aby nikt mnie nie zauważył. Bałam się, że Maddison mogła coś wspomnieć mojemu ojcu o moich częstych wizytach. A co jeśli ojciec przebywał u niego w gabinecie? Matko, dobrowolnie wchodziłam do jamy smoka.
Ostrożnie przeszłam przez automatyczne drzwi, nie szczędząc sobie rozglądania się jednocześnie nie zwalniając kroku. W każdej chwili zza rogu mógł wyjść ojciec a wtedy musiałabym improwizować. Miejsce Maddison zajęła inna recepcjonistka, która akurat tego dnia miała zamianę. Przemknęłam obok niej, rzucając ciche powitanie. Nie próbowała mnie zatrzymywać za co byłam jej wdzięczna choć gdyby jej szef się o tym dowiedział z pewnością miałby problemy. Do takiego miejsca nie mogła osoba z zewnątrz nie mogła sobie tak po prostu wejść.
– Dzień dobry – przywitałam się. Mężczyzna skinął mi głową, pogrążony w rozmowie telefonicznej. Na szczęście nigdzie nie było śladu po moim rodzicu. Cieszyłam się również, że Pan Elsher był zajęty ponieważ mogłam uniknąć niezręcznego powitania. Od razu usiadłam przy swoim biurku, zakasując rękawy swetra ze szkolnym logo. Im szybciej się z tym uwinę tym szybciej stąd wyjdę. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
– A więc Widsom HS? – Jego pytanie zmusiło mnie do odciągnięcia się od dokumentów. Odsunęłam papiery, spotykając piękny zielony odcień jego oczu.
– Tak wyszło. – Wzruszyłam ramionami. Nie byłam tak spięta jak podczas mojej pierwszej wizyty tutaj, ale wciąż nie mogłam mówić o jakiejkolwiek swobodzie. Pan Elsher nadal mnie onieśmielał.
– Ścisłowiec czy humanista?
Byłam ciekawa do czego dążył. Po co w ogóle ze mną rozmawiał? Nie chciałam mieć już nic więcej z nim wspólnego a jego dziwne pytania i niewytłumaczalne zainteresowanie mną wcale mi nie pomagało. W głębi duszy pragnęłam uwagi jaką mi dawał. Miałam małą satysfakcję z tego, że taka gówniara za jaką mnie miał, zwróciła choć na chwilę jego uwagę.
– Ścisłowiec. Lubię matematykę.
– Dobrze wiedzieć – odparł uśmiechając się przy tym przebiegle. Oczywiście, że ten wywiad miał swój cel. Zdążyłam zauważyć, że każde działanie Pana Elshera niosło za sobą jakiś powód. Pewnie zastanawiał się z jaką niezdarą miał do czynienia.
Piętnaście minut później, uśmiechnęłam się gdy stwierdziłam, że skończyłam dokumenty oznaczone literą A. Włożyłam je do segregatora i odsunęłam na bok.
– Może kawy? – zaproponował.
– Nie pijam kawy, dziękuję.
– Jak chcesz. – Zabrał portfel i telefon po czym tak po prostu wyszedł z biura. Zostałam sama. Odchyliłam się na krześle, zakładając ręce za głowę. Wreszcie mogłam dokładniej przyjrzeć się wnętrzu. Pojedyncze kwiatki, stare obrazy i poduszki na kanapie, która znajdowała się po drugiej stronie pomieszczenia miały na celu ocieplenie gabinetu, jednak urządzone w szarościach biuro trudno było nazwać przyjaznym. Miękki dywan na środku wyglądał bardzo elegancko choć zapewne jego zadanie było zupełnie inne. Pan Elsher z pewnością nie był prawnikiem. Mieszkam z jednym więc rozpoznałabym charakterystyczne zachowania. Może był jakimś drugim szefem? Albo po prostu pracował u tatusia bo sam nie wiedział co chce robić w życiu? A może to on był szefem ponieważ jego ojciec już stracił smykałkę?
Co ja gadam, wcale mnie to nie interesuje.
Sięgnęłam do torebki chcąc wyciągnąć telefon by sprawdzić, czy nikt się do mnie nie dobijał. Tablica powiadomień była pusta więc ze spokojem ducha schowałam urządzenie z powrotem do torebki, gdy nagle pod moimi palcami zaszeleściła kulka papieru. Wyjęłam ją i rozłożyłam. Uśmiechnęłam się lekko, wpatrując w idealnie odwzorowaną twarz Pana Elshera. Odpłynęłam na chwilę, aż do chwili gdy ktoś postanowił przerwać panującą w gabinecie ciszę.
– Całkiem nieźle – mruknął Pan Elsher, który nagle pojawił się tuż obok mnie. Wlepił wzrok w kartkę papieru, którą trzymałam przed sobą i upił łyka z parującego kubka. Wytrzeszczyłam oczy i pospiesznie upchałam kartkę do torebki dokładnie tak, jak zrobiłam to po skończonych lekcjach. Uczucie wstydu, które już dobrze znałam, rozlało się po całym moim wnętrzu. Otulona cichym śmiechem szefa, opuściłam wzrok na swoje palce podczas gdy on ruszył w kierunku swojego biurka.
– Nie myślałaś o jakiejś szkole artystycznej? – zapytał gdy nijak nie zareagowałam na jego komentarz odnośnie rysunku.
– To tylko chwilowa pasja i nie warto w nią inwestować. Mam iść na studia prawnicze – odparłam, starając się brzmieć na wyluzowaną. Tak naprawdę wątpiłam w to, że mi się udało, ponieważ ledwo udawało mi się powstrzymywać drżenie dłoni a co dopiero drżenie głosu. Słowa, które wypowiedziałam, non stop powtarzały się w moim domu. Ojciec na okrągło powtarzał, że bazgraniem nikt jeszcze niczego nie osiągnął. Trudno było go przekonać do innego patrzenia na tę sprawę.
– Ścisłowiec chce studiować kierunek humanistyczny? Coś mi się tu nie zgadza. – Okrążył biurko i oparł się o niego, zaplatając ręce. Podniosłam głowę i napotkałam jego intensywne spojrzenie. Przełknęłam ślinę i starałam się stworzyć w swojej głowie logiczne wytłumaczenie.
– Tata mówi, że wszystkiego da się nauczyć. Trzeba tylko chcieć.
– A ty czego chcesz?
– To nie ma znaczenia. – Wzruszyłam ramionami i zawstydzona, spuściłam wzrok. Pan Elsher działał na mnie zdecydowanie rozpraszająco, jednak nie miałam sobie tego za złe. Wciąż byłam tylko nastolatką pracującą w jednym pokoju z mężczyzną, który mógłby występować na okładce Vogue'a.
Żadne z nas nie odezwało się więcej słowem a ja zaczęłam kartkować następne dokumenty nieco szybciej niż wcześniej. Pan Elsher wrócił do swoich zajęć, lecz mój wzrok wciąż uciekał albo do siedzącego przy biurku szefa, albo do jego portretu, który narysowałam i który znajdował się w mojej torebce.
Może jeszcze nie było za późno na spełnienie marzeń?
CZYTASZ
Elsher
Storie d'amorePierwsza miłość jest wyjątkowa. Inna. Jest pełna motyli w brzuchu, przerysowania, idealizowania i euforii spowodowanej obecnością naszego obiektu westchnień. A co jeśli wam powiem, że moja pierwsza miłość była zakazana, niemoralna i... Niepoprawna...