Rozdział 35. Portret

989 35 0
                                    

– Nie odezwałaś się odkąd wsiadłaś do samochodu. Co się stało? – zapytał wprost gdy stanęliśmy przed jakimś domem. Nie mogłam ukryć zachwytu widząc budynek przed którym stanęliśmy. Wbiłam wzrok w palce, które nerwowo splatałam ze sobą. Miałam nieodparte wrażenie, że właśnie staliśmy pod jego domem, a ja dziwnym sposobem zaczęłam się stresować, zapominając o wcześniejszym spokoju. Pstryknięcie palcami tuż przed moją twarzą, otrzeźwiło mnie i automatycznie spojrzałam na swojego towarzysza.

– Nic się nie stało – odparłam beznamiętnie.

Maxim uniósł jedną brew w niedowierzaniu i poprawił się na siedzeniu. Byłam przekonana, że nie będą go obchodzić szczeniackie sprzeczki licealistów, dlatego wolałam kłamać. Z początku sądziłam, że wygadanie się osobie postronnej mi pomoże, jednak po przejażdżce w ciszy, upewniłam się w tym, że lepiej zostawić to dla siebie.

Nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że mój eks szef czekał, na jakąś moją reakcję. Zupełnie jakby przeczuwał, że zapewnienie, które opuściło moje usta, było ściemą. Westchnęłam teatralnie, chcąc pokazać mu, że moja zmartwienia nie są warte jego uwagi.

– To nie wygląda tak, jakby nic się nie stało – odezwał się wreszcie. Spojrzałam na niego kątem oka. Po czym to wnioskował? Miałam nietęgą minę? Czy może raczej było czuć w samochodzie dziwną atmosferę? Chciałam wiedzieć jakim cudem potrafił ze mnie tak dobrze czytać.

– Mówiłaś przez telefon, że chcesz z kimś pogadać. – Przytoczył moje słowa. Owszem chciałam, ale wtedy już nie wydawał się odpowiednią do tego osobą. Właśnie wyciągnęłam go z pracy i to po to, by siedzieć w ciszy. Dopiero wtedy zaczęłam zauważać, jak wiele nas różni. Ja wciąż byłam uczennicą liceum a on dorosłym facetem, pracującym i mającym praktycznie własną firmę. Ja nie wiedziałam czego jeszcze chcę od życia a on miał ściśle ułożony plan. Co jeśli wcale do siebie nie pasowaliśmy a uczucie, które się między nami pojawiło, było tylko silną potrzebą posiadania przy sobie drugiej osoby. Myślałam, że się rozumieliśmy, jednak chyba nie do końca tak było.

– Bo chciałam. Przepraszam, że przeze mnie wyszedłeś z firmy. To był głupi pomysł – wyjawiłam, łapiąc za klamkę. Nie miałam pojęcia jak dostanę się z powrotem do szkoły, ale w tamtej chwili o tym nie myślałam. Chciałam od tego wszystkiego uciec. Problem jednak leżał w tym, że nie miałam dokąd.

Mężczyzna nagle złapał mnie za dłoń i zatrzymał w samochodzie. Potrzebowałam chwili oddechu od tego wszystkiego.

– Nie uciekaj, Xylio. To nigdy nie jest dobre rozwiązanie i doskonale o tym wiesz.

Wypuściłam wstrzymywany oddech i zamknęłam oczy. Mój telefon wciąż wydawał odgłosy przychodzących powiadomień więc dla świętego spokoju, wyciszyłam go, nie myśląc o konsekwencjach. Być może ojciec chciał się do mnie dobić, ale nie miałam siły się z nim teraz konfrontować. To musiało poczekać, przynajmniej do momentu w którym się nie uspokoję i ponownie nie nabiorę wewnętrznej siły.

– Nie mam już siły na to wszystko – wydusiłam, obnażając się przed nim. Miałam dość ukrywania się za różnymi maskami. Chciałam być po prostu sobą, nieradzącą sobie z rzeczywistością nastolatką, która pragnęła jedynie zrozumienia i wsparcia od bliskich.

– Wejdźmy do środka. Wszystko mi opowiesz, dobrze? Jestem tu dla ciebie – zapewnił spokojnym tonem. Przez chwili miałam wrażenie, że zwracał się do mnie jak do dziecka. I choć na moment wzbudziło to we mnie złość tak, szybko zastąpiła ją niemoc. Pragnęłam przestać ze wszystkimi walczyć i znaleźć w kimś wreszcie sojusznika.

Minęło kilka minut zanim wyszliśmy z samochodu. Późna jesień dawała o sobie znać ponieważ ruszył się silny wiatr, sprawiając, że kosmyki moich włosów zawirowały wokół twarzy. Uniosłam wzrok skupiając się na budynku przede mną. Nie miałam już wątpliwości, że przyjechaliśmy do jego domu. Maxim poruszał się po terenie jakby był panem tego domu. I tak właśnie było.

Wpuścił mnie przodem, pozwalając nieco się rozejrzeć. Moje wyobrażenie jego mieszkania było nieco inne. Myślałam, że będzie ociekało jakimiś drogimi rzeczami, marmurowymi wykończeniami tymczasem on wyglądał normalnie. Przytulnie. Ogród przed domem był zadbany i nie do końca chciałam wierzyć w to, że mężczyzna sam o niego dbał. Choć mogłam się mylić.

Przestrzeń w wewnątrz była otwarta. Stojąc w korytarzu mogłam objąć wzrokiem kuchnię, kawałek jadalni i przestronny, jasny salon, do którego wpadało światło z zewnątrz. Wszystko utrzymane było w stonowanych kolorach, jednak kolorowe dodatki dodawały wnętrzu urokliwy wystrój. Słyszałam za sobą kroki gospodarza, lecz nie wypowiedział w moim kierunku ani słowa. Pozwalał mi oswoić się z nowym miejscem i to sprawiało, że zaczynałam czuć się nieco swobodniej.

Usiadłam na kanapie w kształcie litery L. Była miękka, wygodna i aż prosiła się o wylegiwanie się na niej w chłodne, jesienne dni.

– Masz na coś ochotę? Mogę zamówić nam coś do jedzenia, albo dać coś do picia – Maxim przerwał ciszę pomiędzy nami. Spojrzałam na niego pierwszy raz, odkąd weszliśmy do domu. Stał oparty o ścianę z założonymi rękami i o losie wyglądał jeszcze lepiej niż mogłam sobie wyobrazić. W swoim domu, w miejscu gdzie spędzał najwięcej czasu sprawiał wrażenie, bardziej pewnego siebie niż w firmie czy podczas naszych wyjść.

– Może być woda – odparłam z lekkim uśmiechem. Miałam okazję choć na chwilę zapomnieć o bożym świecie i spędzić czas z Maximem, co, odkąd już nie przychodziłam do firmy, nie zdarzało się często.

Mężczyzna zniknął w kuchni, niemniej jednak jego sylwetka wciąż migała mi przed oczam gdy zwinne poruszał się po pomieszczeniu. W międzyczasie nie przestałam się rozglądać. Nagle mój wzrok zatrzymał się na niewielkim obrazku, stojącym na komodzie pod telewizorem. Zerknęłam w kierunku kuchni a gdy upewniłam się, że Maxim jeszcze do mnie nie przyjdzie, wstałam i podeszłam bliżej, chcąc upewnić się w swoich podejrzeniach. I nie myliłam się. Na meblu, stał mój rysunek oprawiony w ramkę z jego podobizną. Tą samą, którą wtedy zauważył w firmie.

Niemal natychmiast spaliłam buraka. Jakim cudem miał to u siebie? Byłam pewna, że ten obrazek walał się gdzieś pomiędzy mnóstwem moich innych dzieł. Wtedy do salonu dołączył Elsher z dwiema szklankami wody. Jego kąciki ust poleciały znacznie do góry gdy zobaczył w co się wpatruję. Błądziłam wzrokiem pomiędzy nim, a ramką, nie wiedząc, które pytanie zadać jako pierwsze.

– Byłaś tak zaangażowana w swoją pracę, że nawet nie zauważyłaś, kiedy go wziąłem – wyjaśnił, wyprzedzając jedno z moich pytań.

– Ale... Dlaczego? – Opuściłam brwi w niezrozumieniu. Po co mu był obrazek z jego podobizną? Jeszcze wykonaną tak prostacko i prawie że "na kolanie".

– Spodobał mi się, a wiedziałem, że gdybym tylko poprosił cię, żebyś mi go dała, zdecydowanie byś odmówiła. – Wzruszył ramionami i usiadł na kanapie, zerkając sugestywnie na miejsce obok siebie. Nie opierałam się i usiadłam tuż przy nim, obejmując palcami zimną szklankę.

– Zrobiłabym lepszy – burknęłam, przykładając szkło do ust. Maxim oparł się o poduszki i wlepił wzrok w swój portret.

– Ten jest idealny.

Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Z jakiegoś powodu ucieszyłam się z jego pochwały. Nikt, prócz przyjaciół wcześniej tego nie robił a miałam przeczucie, że jego słowa nie miały nic wspólnego z kłamstwem.

– Powiesz mi, co się stało? – zapytał bez cienia zniecierpliwienia czy rozdrażnienia. Był wyraźnie rozluźniony. Myślałam, że może będzie miał mi za złe, to, że wyciągnęłam go z firmy, ale nic takiego nie odczuwałam. Chyba, że świetnie udawał.

– A nie możemy tego czasu po prostu spędzić razem? Obiecuję, że wszystko ci opowiem, ale nie teraz.

– Oczywiście, jeśli tego właśnie chcesz, nie mam nic przeciwko.

Oparłam głowę o jego ramię, napawając się nieznanym uczuciem. Ta sytuacja była tak nierealna, że nie byłam pewna czy aby na pewno sobie tego nie wymyśliłam i że zaraz zadzwoni dzwonek, budząc mnie z tego cudownego snu.

Maxim objął mnie ramieniem, utwierdzając mnie w tym, że to wcale nie był sen a ja naprawdę znajdowałam się w jego domu, wbrew wszystkim zakazom ojca, które wprowadzał do mojego życia odkąd byłam dzieckiem. 

Elsher Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz