Znajomy zapach przeszył mnie na wskroś, gdy tylko wsiadłam do samochodu. Niemal od razu przywołałam wspomnienia z naszej wycieczki do Filadelfii, walcząc z uśmiechem, który cisnął mi się na twarz. Maxim nie odezwał się przez pierwsze kilka minut, starając się wybadać mój nastrój. Musiałam grać. Nie miałam innego wyboru.
– To gdzie jedziemy? – zapytałam, jako pierwsza przerywając milczenie. Patrzyłam przed siebie aż w pewnym momencie poczułam na sobie jego wzrok. Postanowiłam zachowywać się normalnie dlatego też, odwróciłam się i złapałam z nim kontakt wzrokowy. Jedną rękę trzymał na kierownicy a drugą na drążku od biegów. Oparł się o siedzenie i wyglądał na rozluźnionego. Chciałam, żeby jego nastrój udzielił się również mnie.
– Zobaczysz – odpowiedział tajemniczo, unosząc kąciki ust. Potem odpalił silnik, poklikał coś na ekraniku i ruszył spod domu.
Uniosłam brwi gdy usłyszałam jak po samochodzie rozniosły się pierwsze dźwięki mojej ukochanej piosenki.
– A podobno nie słuchasz muzyki – odparłam, opierając głowę o zimną szybę.
– Ta mi się spodobała.
– Doprawdy? Taki ktoś jak ty polubił Imagine Dragons? – zapytałam choć nie do końca wierzyłam w jego słowa. Intuicja podpowiadała mi, że nie zrobił tego ze względu na siebie.
– To aż takie dziwne?
– Nie, po prostu nie chcę mi się w to wierzyć – powiedziałam szczerze, patrząc na ulicę. Mijaliśmy znane mi drogi a lampy uliczne oświetlały mi twarz. W samochodzie leciała piosenka, której nie umiałam nie śpiewać. Dlatego cicho, pod nosem leciałam z pamięci, przymykając oczy.
– Masz rację. – Odezwał się zaraz po skończeniu piosenki.
– W czym?
– Nie puściłem jej dla siebie.
– Cóż za niespodzianka. Jeśli chciałeś mnie tym udobruchać to ci się nie udało – odrzekłam. Nie chciałam żeby myślał, że pomiędzy nami było w porządku, bo nie było. Nadal pamiętałam jego przykre słowa, które usłyszałam w gabinecie. I niby nie powinny mnie zaboleć ani obejść jakkolwiek, ale ku mojemu zaskoczeniu, uderzyły we mnie bardziej niż to co mówił do mnie ojciec. A to znaczyło tyle, że niebezpiecznie zaczęło mi na nim zależeć. Niestety bez wzajemności.
Był pierwszym, którego do siebie dopuściłam i pierwszym, który mnie zranił.
Maxim nie skomentował mojej niemiłej uwagi a ja też nie czułam potrzeby by ponownie się odezwać. Miałam wrażenie, że i tak poruszymy ten temat w miejscu do którego właśnie dotarliśmy.
Restauracja nie była duża, ale za to wyglądała na dość ekskluzywną. W duchu dziękowałam sobie, za wybór swojego ubioru bo jako tako się wpasowywał. Wcześniej, będąc w samochodzie nie zwróciłam uwagi na ubiór mojego towarzysza jednak po opuszczeniu pojazdu zauważyłam, że miał na sobie koszulę i eleganckie spodnie. Miał charakterystyczne dla niego podwinięte rękawy i rozpięte dwa guziki przy szyi. Skupiłam się na wytatuowanym sztylecie, łapiąc się na tym, że nigdy nie zapytałam go o ten tatuaż. Nie mając innego, lepszego tematu, postanowiłam zagadnąć.
– Co on oznacza? – zapytałam, wskazując na czarny tusz prezentujący wzór.
– Zwykły, nic nie znaczący tatuaż. Zrobiłem go w chwili gdy ojciec przepisał na mnie firmę – odpowiedział niemal od razu. Następnie wysunął ku mnie swoje przedramię, które oplotłam palcami i poprowadził mnie w stronę stolika.
Restauracja nie była pełna pomimo, sobotniego wieczoru. Pan, ubrany w szykowny smoking i stojący przy wejściu wziął nasze nakrycia z uśmiechem nas witając. Odwzajemniłam miły gest a potem ponownie złapałam Maxima za rękę. Jak na dżentelmena przystało, Maxim odsunął mi krzesło a ja cicho podziękowałam po czym obserwowałam jak sam zajmuję miejsce na przeciwko mnie. Usiedliśmy przy oknie dlatego miałam niezły widok na Baltimore nocą.
CZYTASZ
Elsher
RomancePierwsza miłość jest wyjątkowa. Inna. Jest pełna motyli w brzuchu, przerysowania, idealizowania i euforii spowodowanej obecnością naszego obiektu westchnień. A co jeśli wam powiem, że moja pierwsza miłość była zakazana, niemoralna i... Niepoprawna...