Rozdział 15. Bliskość to jego broń

1.7K 70 4
                                    

Zeszłam po schodach, słysząc dźwięk ocierających się o siebie sztućców. Piękny zapach zdążył rozprzestrzenić się po domu sprawiając, że mój brzuch o sobie przypomniał. Szybko znalazłam się w jadalni w której przy stole siedział ojciec. Przeglądał wiadomości na tablecie, nawet nie zauważając mojej obecności. Usiadłam na swoim miejscu, nie czując się ani trochę komfortowo. Myślałam, że napięcie w biurze Pana Elshera było nie do zniesienia, ale zapomniałam jak było podczas każdej kolacji rodzinnej.

W pomieszczeniu towarzyszył nam jedynie dźwięk filmiku, który leciał z tabletu. Żadnych słów, żadnego powitania, zapytania jak mi minął dzień – kompletnie nic. Byłam niewidzialna. Sięgnęłam po serwetkę ponieważ musiałam zająć czymś dłonie.

Dzisiaj Pan Elsher był dla mnie bardziej wyrozumiały i puścił mnie dużo wcześniej niż poprzedniego dnia. Dzięki temu dość szybko ogarnęłam lekcje i zaraz po kolacji mogłam się udać na upragniony odpoczynek. Nim jednak mogłam w spokoju zasnąć, musiałam przeżyć niezręczny posiłek z rodzicami.

Moje męki przerwała mama wchodząc do jadalni z kurczakiem. Popatrzyła to na mnie to na ojca i każdemu z nas nałożyła standardową porcję. Wszystko to odbywało się w milczeniu, które doprowadzało mnie do szału.

– I jak to kółko teatralne? – zagadnęła mama gdy odpowiednio ułożyłam sztućce na pustym talerzu. Wreszcie ktoś odważył się przerwać ciszę.

– Całkiem fajnie. Przygotowujemy castingi do roli Romea i Julii.

– Czyli zostajesz?

– Raczej tak. Chyba, że macie coś przeciwko – rzuciłam luźno. Nawet gdyby mieli, musiałabym twardo zostać przy swoim. Nie wiedziałam ile jeszcze czasu Pan Elsher będzie mnie potrzebować. Chociaż potrzebować to słowo, które nieodpowiednio do tego pasowało. To było jego widzimisię, które tylko utrudniało mi codzienne funkcjonowanie. Znalazł sobie kozła ofiarnego, który pod groźbą wygadania wszystkiego mojemu ojcu, ogarnie za niego brudną robotę. Piękna perspektywa, nie ma co.

– Póki nie będzie to przeszkadzać w nauce, to w porządku – odezwał się ojciec, nie siląc się nawet na rzucenie mi krótkiego spojrzenia. Był skupiony na tym co się działo w tablecie. Wtedy przypomniałam sobie słowa Paige o imprezie Maxa w piątek. Z początku nie chciałam iść, ale czułam, że impreza mi nie zaszkodzi. Po ciężkim tygodniu chciałam się odprężyć i zapomnieć o trudnych wydarzeniach z ostatnich dni. Tym razem jednak obiecałam sobie, nie pakować się w żadne gry.

– Możesz już iść. Wyglądasz jak siedem nieszczęść.

Pocieszające tato. Zawsze mogę na ciebie liczyć.

– Właściwie to... Chciałam jeszcze zapytać czy mogę iść do Maxa w piątek. Organizuje kameralną posiadówkę dla najbliższych znajomych.

Kłamstwo za kłamstwem. Znając Maxa wcale nie będzie to wydarzenie na małą ilość osób.

Cierpliwie czekałam na to, aż ojciec wreszcie coś powie. Mama w tym czasie zajęła się sprzątaniem po kolacji. Atmosfera gęstniała z każdą minutą milczenia. Widziałam jego sceptyczną minę gdy usłyszał słowo posiadówka. Dopiero co byłam poza domem więc szanse na to, że się zgodzi były znikome, ale chciałam spróbować.

– Będzie tam Anthony?

Zamrugałam w zaskoczeniu. Nie sądziłam, że naprawdę zacznie rozważać moje wyjście.

– Tak – odpowiedziałam chociaż nie miałam pojęcia czy się wybiera. Głęboko wierzyłam, że mnie nie wystawi nawet jeśli odważyłam się coś przed nim ukryć. Miał prawo czuć się zawiedziony.

– Niech będzie a teraz idź już – machnął ręką. Zdusiłam w sobie dziecięcy pisk i pobiegłam na górę w towarzystwie napływającej ekscytacji.

Czy to znaczy, że Edward Hughes wreszcie zaczyna być dla mnie bardziej wyrozumiały?

***

Z ulgą zamknęłam kolejny już tego dnia segregator, co chwilę zerkając na zegarek. Piątek był dniem w którym nie dość, że wreszcie będę mogła zamknąć ten tydzień to jeszcze zakończę go w towarzystwie przyjaciół i alkoholu. Czy  można chcieć czegoś więcej?

Przez ostatnie dni Pan Elsher nie zamienił ze mną za wiele słów. Ograniczał się jedynie do pojedynczych i krótkich wymian zdań pomiędzy nami, ale mnie to jak najbardziej odpowiadało. Lepiej, gdy ze sobą nie rozmawialiśmy bo przynajmniej nie musiałam kontrolować nieprzyzwoitych myśli na temat swojego szefa.

Nijak nie zareagował gdy wstałam. Wzięłam dwa segregatory i ruszyłam w kierunku wysokiego regału. Przełknęłam ślinę obmyślając podczas mojej krótkiej wędrówki jak ja tam do cholery dostane. Nie byłam jakoś wyjątkowo niska, jednak regały sięgały aż do sufitu i bez krzesła nie dałabym rady dosięgnąć najwyższej półki. Położyłam jeden na ziemi a drugi złapałam za róg i stanęłam na palcach. Ku mojemu zdziwieniu, nie potrzebowałam ani krzesła ani żadnego stołka. Wszystko byłoby świetnie gdyby nie to, że musiałam trafić w puste miejsce między innymi dokumentami. Westchnęłam gdy któryś już raz z kolei nie mogłam odpowiednio go włożyć . Niespodziewanie poczułam emanujące za sobą ciepło. Dłoń Pana Elshera znalazła się na mojej, zapewne chcąc przejąć segregator z moich rąk. Ciepły oddech musnął mój kark, który pokrył się gęsią skórką.

– Pozwól, że pomogę – wyszeptał tuż przy moim uchu. Zaniemówiłam przez tą nagłą bliskość. Żaden facet oprócz Tony'ego nie był tak blisko. Ojciec nie pozwalał mi przytulać innych chłopaków czy chociażby zbliżać się do nich na taką odległość. Gdy o tym pomyślałam, miałam ochotę się zaśmiać. Ciekawe jakby zareagował, gdyby teraz tu wszedł. Na pewno byłoby nieciekawie.

– Oczywiście, dziękuję – wykrztusiłam, chcąc się odsunąć na bezpieczną odległość.

. Moje serce zabiło mocniej gdy poczułam jego perfum. Odwróciłam się i to było moim błędem ponieważ Pan Elsher był bliżej niż myślałam. Uniosłam głowę, napotykając jego hipnotyzujące spojrzenie. Zieleń jego oczu natychmiast przejął władzę nad moim zdrowym rozsądkiem a ja czułam, że gdyby teraz mnie o coś poprosił, zrobiłabym wszystko bez żadnego sprzeciwu. Patrzył na mnie jakoś inaczej niż na początku. Nie był już uszczypliwy, rozmawiał ze mną normalnie, nie traktował już jak gorszą od siebie. Coś się zmieniło a ja nie mogłam dojść do tego, co wywołało taką zmianę.

– Przepraszam – szepnęłam i poruszyłam się z zamiarem uwolnienia z jego pułapki. Wbrew moim oczekiwaniom on nawet nie drgnął. Zawiesiłam wzrok na pojedynczym kosmyku włosów, który opadł mu na twarz. Usilnie walczyłam z chęcią zaczesania go do tyłu.

– Nie ma za co.

Nie mogłam dłużej wytrzymać tego napięcia. Pierwszy raz czułam coś takiego. Coś na wzór niewidzialnej siły, która ciągnęła mnie do niego. Zauważyłam to już podczas samego pisania z nim. Nadal nie dowierzałam, że facet z którym przez tydzień korespondowałam, stał na wprost mnie wywierając jeszcze większe wrażenie niż wcześniej.

Wstrzymałam oddech gdy jego oczy skupiły się na moich ustach. O matko, nie mógł myśleć o tym samym co ja. Niespodziewanie nachylił się, obejmując mój policzek a ja nie miałam nawet szansy na reakcję ponieważ jego usta już znajdowały się na moich. Ciepłe wargi nadawały tempa podczas gdy ja nie wiedziałam co robić. Chwilowe zaćmienie rozumu sprawiło, że oddałam się pocałunkowi, nie myśląc o niczym innym jak tylko o szorstkich męskich dłoniach, które przytrzymywały moją twarz. Głęboko schowane motyle uwolniły się, łaskocząc mój brzuch od wewnątrz. Pocałunek nie trwał długo jednak ja miałam wrażenie, że minęły wieki zanim się od siebie odsunęliśmy. Moja klatka piersiowa poruszała się nienaturalnie szybko gdy próbowałam unormować swój oddech.

– Muszę już iść – wydusiłam. Po raz ostatni zeskanował moją twarz po czym odepchnął się od regału i pozwolił mi wyjść. Nie zdobył się na żadne słowa. W pośpiechu złapałam torebkę i wyszłam z gabinetu.

Napływ świeżego powietrza to było to czego potrzebowałam. Plecami oparłam się o ścianę budynku tuż przy drzwiach wejściowych. Zdumiona, tym co właśnie zaszło w biurze mojego szefa, zacisnęłam dłoń na rączce torebki, ruszając na autobus.

Elsher Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz