Rozdział 16

414 19 0
                                    

Kilka miesięcy  później
Związek Lily I Pedriego układał się znakomicie.  Treningi Pedriego. Próby Lily.  Mecze oraz liczne występy. Zawsze wspierając się nawzajem.

Piątek wieczór godzina 22:13
Próba dziewczyny właśnie się skończyła. Za kilka tygodni miała ważny występ. Była wyczerpana z sił. Zadzwoniła więc do Pedriego aby ten po nią przyjechał.
- Hej słońce przyjechałbyś po mnie? Padam z nóg- powiedziała uroczym Ale również zmęczonym głosem do telefonu.
- O kurczę zapomniałem że miałem to zrobić. Słuchaj teraz nie mogę pomagam rodzicom wnosić  kartony do nowego mieszkania. Ono jest po drugiej stronie Barcelony. Zanim przyjadę do Ty już będziesz w domu.- powiedział lekko smutnym I zdyszanym głosem.
- Okej. Nic się nie dzieje. Pozdrów rodziców. Może zaproś ich na jutrzejszą kolację co ty na to?- zapytała.
- Dobra zaproszę. Do potem słońce. Kocham Cię.- powiedział szybko brunet.
- Ja Ciebie też. Pa- dziewczyna się rozłaczyła.

Założyła słuchawki na uszy I szła pewnym krokiem w stronę mieszkania. Po kilkunastu minutach drogi była już prawie w domu. Myślała jedynie O swoim łóżku oraz O śnie. Nagle. Całkiem  znikąd poczuła mocne szarpniecie jej ciała. Odwróciła się i została zaatakowana. Uderzony kilka razy w twarz oraz okolicę klatki piersiowej.
Oprawca pobił ją dosyć mocno. Dziewczyna nie miała pojęcia kto to. Nie było widać twarzy przez kominiarkę. Gdy próbowała się podnieść ktoś znów ją odepchnął na ziemię. Nie miała siły nawet krzyczeć. Skuliła się z bólu. Miała potwornie dość Ale tajemniczy sprawca nie odpuszczał.  Dopiero gdy dziewczyna była ledwo przytomna usłyszała dobrze jej znany damski głos. Alex.
- Karma jest słodka Kruszynko- powiedziała z cwaniacką pewnością I uciekła.

Lila leżała na kostce tuż przed wejściem do budynku. Zwijała się z ogromnego bólu. Czuła że nie może jej nikt pomóc. Aż w końcu straciła przytomność.

Pikanie monitora. Otwierając oczy przez zamglony obraz dostrzegła kroplówki, białe ściany i lekarza.
- Co jest? Co się stało? Czy ja jestem w szpitalu?- powiedziała dziewczyna zaczynając szybko się podnosić z pozycji leżącej.
- Chwila, chwila proszę się nie ruszać. To tylko pogorszy twój stan.- lekarz usiadł obok dziewczyny na krześle.- Lila jestem twoim lekarzem. Nazywam się Marcus. Zostałaś potwornie pobita. Masz złamane trzy rzebra, pęknięcie czaszki,  wstrząs mózgu oraz  przebite płuco przez jedno z złamanych rzeber. Na szczeście wszystko zakończyło się pomyślnie. Teraz spedzisz kilka dni w szpitalu abyśmy mogli kontrolowac twój stan.- powiedział delikatnie uśmiechając się do dziewczyny.
- Chwila, chwila kto mnie właściwie pobił?- zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Niestety tego nie wiemy. Chyba że sobie przypomnisz. Nikt prawdopodobnie nie widział tego z boku. Jedynie jakiś przechodzień po dluższej chwili znalazł cie i wezwał pogotowie- powiedział wstajac z krzesła.- Ale nie mysl o tym teraz za dużo. Musisz odpoczywać.
- Dobrze dziękuję Doktorze. A jeszcze jedno. Był tu może mój chłopak Pedro?- zapytała odczuwając zmęczenie.
- Tak był. Odeslalismy go do domu. Przesiedział przy tobie cała noc. Był w sumie wrakiem człowieka. Poinformował również twoich rodziców z tego co mi wiadome. Złoty chłopak z niego- powiedział z usmiechem znikajac za drzwiami.
- Wiem. Dziękuje- powiedziała również z lekkim uśmiechem.
Po krótkiej wymianie zdań znów zasnęła.

Godzina 7:43
Dziewczyna przez sen usłyszała głos swoich zapłakanych rodziców. Nie obudziła się jednak zbyt szybko. Nadal odczuwała ogromne zmęczenie. Dopiero po jakimś czasie poczuła dotyk na swojej dłoni. Delikatnie otworzyła oczy. Jej rodzica siedzieli przy niej na dwóch małych krzesełkach. Patrzyli na nią z łzami w oczach.
- A wy co tutaj?- powiedziała słabym głosem Lila.
- Skarbie. Boże- zaczęła płakać jej mama.- Nawet nie wiesz jak się przestraszyliśmy. Odrazu jak dostaliśmy telefonu wsiedliśmy w pierwszy samolot I przylecieliśmy. Boże dziecko. Kto Ci to zrobił?
Brunetka przez dłuższą chwilę leżała w milczeniu. Dopiero ranek A już czuła się potwornie zmęczona. Widok zmartwionych rodziców wcale nie pomagał. U dziewczyny również pojawiły się łzy.
- Mamo ja... Ja sama nie wiem.. wracałam z próby I przed mieszkaniem...- dziewczyna zamilkła przypominając sobie co właściwie zaszło I kto się tego dokonał. Nie chciała martwić jeszcze bardziej swoich rodziców. Chwyciła ich za ręce i pokrzepiająco powiedziała- Spokojnie. Ja wydrowieje. Kto jak nie ja. Dam radę.
Rodzice spojrzeli na pobitą twarz dziewczyny. Starali się uśmiechać aby nie dołować jej jeszcze bardziej.

- Dzień dobry, przepraszam ale pacjentka musi odpocząć. Zapraszam Państwo na rozmowę o córce.- Powiedział doktor.
Na te słowa rodzice dziewczynę delikatnie w rękę i ruszyli za doktorem. Dziewczyna widziała jak znikneli za drzwiami. Mimo iż jedynie leżała I rozmawiała czuła się potwornie wyczerpana. Lekarz mówił że to przez wstrząs mózgu będzie odczuwać ciągłe zmęczenie Ale nie wiedziała że aż tak. Jej oczy znów się zamknęły. Po krótkiej chwili usłyszała głos otwieranych drzwi. Otworzyła delikatnie oczy. Pedri. To on. na jego widok dziewczyna gwałtownie chciała wstać z łóżka. Wyglądał on na strasznie przyjętego i zdołowanego.
- Hej Lila. Leż spokojnie jestem przy tobie.- dał dziewczynie całusa w usta i usiadł na krześle. Patrzył ja dziewczynę oczami pełnymi troski.
Dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć. Bolał ją widok cierpiącego chłopaka jednak wiedziała że cierpi on z powodu jej pobytu w szpitalu.
- jak ja mogłem do tego dopuścić? To moja wina- trzymał jedną ręką dłoń dziewczyny drugą zaś zasłonił swoje oczy. Jego głos łamał się coraz bardziej co mocno przybiło dziewczynę.
- Skarbie. Hej. To nie twoja wina. Nie płacz proszę. Ja przecież wyzdrowieje- powiedziała z smutnym uśmiechem na twarzy.
- Wiem, ale tylko gdybym wtedy przyjechał po Ciebie... nic by...- nie dał rady dokończyć swoich myśli. Płakał niczym mały chłopiec nad zepsutą zabawką.
Lila na widok rozklejonego chłopaka również zaczęła płakać. Nie miała pomysłu jak mu pomóc. Wtedy do sali weszła mama brunetki.

- Hej dzieciaki. Nie ma co płakać. Lila wyzdrowieje. Nie płacicie cieszcie się że to nie skończyło się gorzej. Macie w końcu siebie nawzajem.- powiedziała mama patrząc na zapłakaną parę.
Faktycznie. Miała rację. Kilka dni w szpitalu i będzie lepiej. Nie ma co teraz się nad sobą użalać I płakać.
-Pedro- spojrzała z wzruszonymi oczyma na chłopaka brunetka- Proszę Cię nie płacz. Ja wyzdrowieje I wszystko wróci do normy.
Chłopak na jej słowa odrobinę się uspokoił wiedział że faktycznie tak będzie.
Oboje doskonale wiedzieli jakim dażyli się uczuciem. Ich miłość była niemalże bezgraniczna. Taki incydent nie mógł zaszkodzić ich cudownej więzi jaką mieli. Miłość.

ᵗʰᵉ ˡⁱᵍʰᵗ ᵒᶠ ˡᵒᵛᵉ-ᴾᵉᵈʳᵒ ᴳᵒⁿᶻᵃˡᵉᶻOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz