Rozdział 41

315 23 2
                                    

Właśnie. Pukanie do drzwi. I ta cholerna obawa że to znów Antonio. Ten strach był na tyle mocny że Lila aż zamkła oczy i jakby czekała na swego kata.  Czuła niemoc. Czuła że nie może nic zrobić.
- hej skarbie. Jak się spało?- usłyszała głos mężczyzny. Jej ciało aż zadrżało. To był Właśnie on. Powoli otworzyła oczy i sztucznie uśmiechnęła się w stronę tancerza.- doktorze czy mógłby nas pan zostawić samych? Mam kilka prywatnych spraw do omówienia z moją dziewczyną.
Uśmiechnął się teatralne. Lekarz spojrzał wpierw na niego A następnie na Lilę. Nie mógł on jednak protestować. Pokiwał głową i wyszedł z sali. Gdy tylko drzwi się zamknęły ukazał się prawdziwy Antonio. Brutalny.

- o czym z nim gadałaś?- zapytał mierząc wzrokiem dziewczynę.
- o moim zdrowiu i jak długo będę tu jeszcze lezeć.- odpowiedziała cicho.
- ta? Jesteś pewna że nic nie mówiłaś o mnie? - Powiedział z lekkim rozłoszczeniem w głosie.
- Noo.. ta..takk- odpowiedziała niepewnie.
- A ładnie kurwa kłamać? Ty podstępna suko!-krzyknął I chwycił za jedną z poduszek znajdujących się koło dziewczyny.
Z ogromną siłą położył ją na twarzy Lily. Ciemność I kurewska niemoc ogarneły brunetkę. Zaczęła szarpać się aby w jaki kolwiek sposób odciągnąć mężczyznę od czynu Ale to na marne. Ucisk na jej twarzy był coraz silniejszy. Coraz mniej tlenu miała. Z każdą sekundą sytuacja się pogarszała. Mimo iż próbowała się uwolnić czuła że to jej koniec. Zaczęła krzyczeć z nadzieją że być może krzyk w jaki kolwiek sposób jej pomoże. Niestety nie...

Szarpiąc się dalej słyszała iż mężczyzna wciąż coś do niej krzyczy jednak nie była w stanie rozszyfrować co. Czuła się coraz słabsza. Z jej oczu zaczęły znów lecieć łzy.

- puść ją kurwa!!! Na ziemię w tej chwili!!- ktoś 'wybudził' dziewczynę. Krzyk był donośny. Poczuła na swej twarzy coraz mniejszą siłę ucisku. Aż wkońcu mogła  pospiesznie cofnąć poduszkę I normalnie zacząć oddychać. Usiadła i wtem dostrzegła Antonio który leżał na ziemi skuty kajdankami. Tuż nad nim był policjant który dociskał go kolanem do podłogi. W całym pokoju zauważyła kilku policjantów którzy w swych dłoniach trzymają pistolety wycelowane w stronę skutego tancerza. Ten widok jeszcze bardziej przeraził dziewczynę I zaczęła znów płakać.
- spokojnie już po wszystkim. Ten dupek już nie będzie Cię prześladował- powiedział spokojnie jeden z policjantów. Reszta opuściła bronię I pomogła podnieść tancerza z ziemi.
- Lila! Co się dzieje?!- do sali wbiegł Pedri. Jego twarz była potwornie przerażona. Gdy dostrzegł że dziewczyna siedzi na swym łóżku zapłakana szybko do niej podbiegł I ją przytulił.

Jego silne ramiona które otuliły dziewczynę momentalnie ją uspokoiły. Odrazu poczuła bezpieczeństwo.
- ty kurwo! Jeszcze Cię znajde!- krzyczał Antonio I próbował wyrwać się z rąk policjantów co jednak nie było takie proste.
Pedri spojrzał na niego morderczym spojrzeniem na co ten odrazu się uciszył. Nie musiał nawet nic mówić. Mocniej przytulił dziewczynę co ta odwzajemniła. Ten niebywały komfort jaki poczuła. To pierdolone uczucie bliskości i czułości jakie przy Antonio było tylko na początku.

Policjanci wyprowadzili z sali Antonio. Lila wciąż trwała w uścisku z Pedrim. Jakby to właśnie jego ramiona miały zapewnić jej bezpieczeństwo. Jakby to właśnie on był jej jedynym schronieniem przed wszystkimi niebezpieczeństwami tego świata. Czuła że gdy wkońcu go puści Antonio znów będzie mógł jej coś zrobić. Siedząc w ciszy do sali wszedł lekarz.
- Lila wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony.
- To pan?- rzuciła.
- co ja?- zapytał.
- to pan po nich zadzwonił?
- Tak..  chciałem wkońcu ci pomó...- niestety nie było dane mu skończyć.
- dziękuję...- z jej oczu ponownie polały się łzy. Lecz tym razem były to łzy szczęścia.- Dzięki panu mój koszmar nareszcie się skończył. Teraz będzie już tylko lepiej.- spojrzała lekarzowi prosto w oczy i szeroko się uśmiechnęła co ten odwzajemnił.

10 minut później
Pedri wypuścił już dziewczynę ze swych objęć. Krążył po sali I zmartwiony wciąż zadawał pytania
- czemu nic nie mówiłaś? Przecież... kurwa... jak on mógł... ile to trwało? Nawet nie mogę sobie wyobrazić jak Ty cierpiałaś- przetarł swą twarz dłońmi. Całkiem tak jakby próbował zakryć swe łzy.
Lila tylko milczała. Mimo ogromnego chaosu w głębi duszy uśmiechała się. Czuła się nareszcie szęśliwa że to co najgorsze jest już za nią.
- po co? Po co miałam ci tym zawracać głowę? Po co miałam Cię w jakiś sposób kłopotać? No powiedz mi proszę po co? Wolałam przejść to sama z nadzieją że wkońcu ustanie. Nikt nie wiedział. Ani Rosa, ani Aurora, ani Sira, ani Ania. Nikt. Tylko ja. Nawet moi rodzice. Nie chciałam nikogo martwić. Wciąż wierzyłam że przestanie.- wydusiła z siebie podkurczajac swe nogi bliżej siebie. Otuliła się pościelą I patrzyła na Pedriego.

Poczuła iż jej serce mocniej zaczyna walić. Całkiem tak jakby właśnie się zakochała. Kurwa. Czemu te piepszone uczucia musiały być aż tak ciężkie. Kochała go.  Naprawdę. Ale co z tego gdy wiedziała że nie może.
- Nie chciałaś mi tego mówić bo jestem z Emmą? Prawda?- zapytał głupio. Oparł się swymi rękami o ramę łóżka dziewczyny wbijając w nią wzrok.

Lila to idealna okazja żeby mu powiedzieć co czujesz. Nie spierdol tego. Wbiła swój wzrok w białą pościel pod którą była przykryta I zebrała się aby odpowiedzieć.
- Pedri... Ja.. powiedziałam ci dużo złych słów. Że nie chce Cię znać. Że masz zniknąć. Bo myślałam że tak będzie lepiej dla mnie i dla Ciebie... A w zasadzie was... Ale... Ja.. ja... Ja nie mogę O tobie zapomnieć. Cały czas czuje twój brak. I mimo że wiem że jesteś w związku nie oczekuje że do sobie wrócimy... zrozumiem to... po prostu wiedz że...- zatrzymała się i podniosła swój wzrok na piłkarza. Jej oczy się zeszkliły A na twarzy pojawił się delikatny uśmiech.- że... Kocham Cię. Po prostu.. nigdy chyba nie przestałam.. chciałam Cię zastąpić Ale nie mogłam..

Wow. Wydusiła to z siebie. Chłopak na słowa dziewczyny uniósł brwi do góry. Wpatrywał się dalej w Lilę. Wyglądał jak małe dziecko które właśnie zgubiło swoich rodziców na zakupach w supermarkecie. Zagubiony.

- Lila... Ale.. Ja jestem z Emmą.. ii.. układa nam się...- wyksztusił po chwili ciszy.
- wiem.. Nie oczekuje od Ciebie że dla mnie z nią zerwiesz... po prostu.. chciałam żebyś to wiedział..- dopowiedziała smutnie. Mimo iż to co powiedziała było prawdą gdzieś w głębi duszy była ukryta malutka iskierka nadzieji która liczyła na całkiem inną odpowiedzieć.
Nie chciała tego pokazywać Ale zabolało, I to mocno.

Perspektywa Pedriego
Słowa brunetki go faktycznie wmurowały. A co gorsza. On doskonale wiedział że czuł to samo. Tą cholerną miłość. To ogromne uczucie. Gdy tylko był blisko brunetki czuł się w cholerę lepiej. Gdy tylko widział ją na jego twarzy pojawiał się uśmiech A na sercu pojawiało się ogromne ciepło. Ta kurewska miłość.
Mimo iż doskonale wiedział że czuje to samo... Nie potrafił. Nie potrafił tego powiedzieć.. A może nie chciał? Może faktycznie chciał spróbować z Emmą. Przecież ona też była cudowną kobietą. Troskliwą, ciepła. Czemu to jej nie mógł pokochać taką miłością? Czemu to tak wielką miłością musiał obdarzyć Tancerkę z Polski?

Właśnie czemu?

ᵗʰᵉ ˡⁱᵍʰᵗ ᵒᶠ ˡᵒᵛᵉ-ᴾᵉᵈʳᵒ ᴳᵒⁿᶻᵃˡᵉᶻOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz