Rozdział 42

295 24 1
                                    

Kilka dni później
Lila właśnie otrzymała wypis ze szpitala. Szczerze nie cieszyła się z tego powodu jakoś bardzo. Bardziej czuła pustkę I bezradność. Po swoim ostatnim wyznaniu skierowanym do Pedriego nie widziała go więcej. Mimo iż powiedział jej że zawsze otrzyma od niego wsparcie nie czuła go wcale. Proponował jej iż przyjedzie po nią I odwiezie ją spokojnie do mieszkania. Chciał nawet zapewnić jej dostęp do psychologa gdyby tego potrzebowała. Lecz nie. Lila stwierdziła że najlepszą opcją będzie urwanie konkatu. Jednak po czasie zdała sobie sprawę iż będzie to ciężkie gdyż mają oni wspólnych znajomych przez co jakikolwiek kontakt jest nieunikniony.

Przecież sam fakt widywania osoby którą się kocha A nie można z nią być jest potwornie bolesny. Dodając jeszcze jej problemy z których całe szczęscie już wyszła. Cały ten popiepszony okres musiał się skończyć. Nie wiedziała jednak w jaki osób najlepiej będzie odciąć się od tego wszystkiego. Nie chciała opuszczać Barcelony mimo iż rodzice gdy tylko dowiedzieli się o traumatycznych przeżyciach zaczęli nalegać aby ta wróciła do Polski. Ale co by to właściwie dało?

Z rozmyślań wyciągnął ją głos przyjaciółek które postanowiły przyjechać po nią do szpitala. Rosa, Aurora, Ania I Sira. Na sam widok dziewczyny przytuliły ją. Po ich twarzach Lila odczytała iż mają masę pytań. "Czemu nic nam nie mówiłaś? Co za dupek z niego! Jak on mógł Cię tak traktować? Jesteśmy okropne bo nic nie zauważyłyśmy!" Napewno takie pytania kłebiły się im w głowie. Jednak widząc przygnębienie brunetki nie zadawały pytań. Wręcz przeciwnie. Pragnęły ją w jakiś sposób rozweselić. Wsiadły do samochodu I nastała głucha cisza. Wszystkie spojrzały na siebie nawzajem. Wszystkie z wyjątkiem Lili która wzrok wbiła w swą kartę wypisową. Po chwili jednak podniosła swój wzrok i spojrzała na otaczające ją dziewczyny.
- może lody? Albo jakąś kawka- rzuciła na rozluźnienie Ania.
- A może moje mieszkanie i babski wieczór? Wiecie... jakoś nie chce być teraz sama- odpowiedziała brunetka pociągając nosem.
Wszystkie kobiety kiwły głową I ruszyły.

Droga nie była długa I już po czasie były u brunetki  na mieszkaniu. Usiadły wygodnie na kanapie w salonie I spojrzały na brunetkę.
- dziewczyny sory Ale dalej jestem słaba. Wiecie gdzie co jest więc jak coś to nalejcie sobie wody czy coś.
- Lila nie przejmuj się nami. Co teraz?- zapytała szybko Rosa patrząc na przyjaciółkę.
- Co teraz? Po co zadajesz takie głupie pytanie?- rzuciła pretensjonalnie Aurora.
- może mamy ci w czymś pomóc? Może psycholog? Wiesz takie zdażenia wpływają potem na dalsze relacje.- ciągła Rosa.
- A co z tańcem?- zapytała Sira.

Lila wzięła głośny wdech i wydech. Opuściła swą głowę I chwilę milczała.
- Co teraz?- parskneła śmiechem- sama kurwa chciałabym wiedzieć. Nie mogę teraz tańczyć, nie mogę się przemeczać, ledwo mogę chodzić.
Przetarła szybko swe oczy gdy poczuła że łzy zaczynają spływać po policzkach.
- lekarz powiedział mi że mam złamane 4 żebra I kość udową. Do tego lekkie pęknięcie czaszki. Jak trafiłam do szpitala byłam na skraju życia. Byłam wycieńczona. Dodatkowo on..- zatrzymała się chwilę podnosząc swój wzrok ku górze.- on już całe szczęście mnie zostawił. Nie wiem co będzie teraz. Nie mogę tańczyć 2 miesiące. Nie mogę właściwie nic.

Dziewczyny patrzyły na dziewczynę która to starała się nie wybuchnąć płaczem.
- Kiedy to się zaczęło?- zapytała cicho Rosa. Momentalnie pozostałe przyjaciółki spojrzały na nią morderczym wzrokiem.
- to trwało jakiś czas. Myślałam że mu przejdzie. Ale on z dnia na dzień był coraz gorszy. Nie bił mnie. Nie myślcie sobie. Jego ścisk i poczucie władzy nademną. Chyba to go satysfakcjonowało. Nie chciałam mówić o tym. Wolałam zachować to dla siebie.
Po tych słowach podeszła do niej Ania trzymając w ręku chusteczki które Lila odrazu wzięła. Mocną ją przytuliła.
Nastała chwila ciszy dziewczyny jakby bały zadać się kolejne pytanie.

ᵗʰᵉ ˡⁱᵍʰᵗ ᵒᶠ ˡᵒᵛᵉ-ᴾᵉᵈʳᵒ ᴳᵒⁿᶻᵃˡᵉᶻOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz