Siedziałam już w biurze od dwóch godzin. Próbowałam się skupić na wszystkich rubrykach, kwotach i mailach, ale totalnie mi to nie wychodziło.
Od naszej rozmowy minęły dwa dni. Dwa długie dla mnie dni, w ciągu których nie odezwał się do mnie ani razu. Żadnego pieprzonego SMS-a, czy połączenia. Najwyraźniej nic dla niego nie znaczyłam i po prostu szukał wrażeń.
A ja? Ja mimowolnie zauroczyłam się w nim. Nie wiem czy go kocham, bo tego nie umiem stwierdzić. Ale sądzę, że to jeszcze nie ten etap.
Stał się ważną osobą w moim życiu. Był czuły, kochany i delikatny. Jego każde spojrzenie, jakie na mnie kierował powodowały u mnie uderzenia gorąca. Jego każdy pocałunek otwierał bramę do niebios.
Nie wiem ile siedziałam, byłam tak pogrążona we własnych myślach, że nawet nie usłyszałam, że ktoś wszedł do mojego gabinetu.
- Żyjesz, czy dostałaś zawału? - zapytał się mnie White, który stał tuż obok mnie z ogromnym bukietem kwiatów w ręku.
- Chyba to i to - odrzekłam i wymusiłam uśmiech - Ale Paulinie kwiatki zakupiłeś, ula la la. - rzuciłam okiem na piękne kwiaty, które mocno ściskał w ręku.
- To nie dla niej - odparł swoim ciężkim głosem, na co szeroko otworzyłam usta - Są dla ciebie. - dodał
- Nie wiem czy Paulina będzie zadowolona, jeśli się dowie, że kochasz również i mnie - zaśmiałam się - A teraz tak bez żartów, z jakiej to okazji? - spytałam już poważnie i wzięłam od niego wielki bukiet.
- Przeprosinowe kwiaty - odparł, przez co zmarszczyłam brwi
- Coś ty odjebał? - spytałam już trochę przestraszona
- Nie ja, a Matczak. - słysząc jego odpowiedź, mocno ścisnęłam za łodygi tych kwiatów i spojrzałam na ich płatki.
Kiedy dowiedziałam się od kogo, widziałam już tylko chwasty. Z pięknych kwiatów stały się parszywymi zwiędłymi kwiatami. Zbrzydły mi.
Z nerwów mocno ścisnęłam swoją szczękę i mocnym krokiem skierowałam się w stronę kosza na śmieci. Wrzuciłam bukiet do kosza, do innych odpadów. Kiedy już to zrobiłam odwróciłam się w stronę Whita, który spoglądał na mnie smutnym wzrokiem.
- Powiedz mu, że głupie badyle nie naprawią niczego. Jest zwykłą pizdą, skoro nawet nie raczył przyjść i mnie osobiście przeprosić. Niech się pierdoli, nie chce go widzieć. NIGDY! - krzyknęłam
- Ja tu tylko robię za listonosza - odparł i spuścił swoje spojrzenie na buty.
- To przekaż mu ode mnie, że ma się do mnie nie zbliżać. Ma się po prostu odpierdolić. Nie jestem niczyją lalką czy zabawką. Też mam uczucia. - powiedziałam już łagodniej - A teraz przeproszę cie, ale nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Spadam do domu. - powiedziałam i zaczęłam pakować każdą swoją rzecz do torebki. Chłopak kiwnął głową i wyszedł z pomieszczenia.
Zostałam sama i w tedy mogłam w końcu głośno odetchnąć. Włożyłam swoje dłonie pomiędzy swoje włosy i zacisnęłam mocno oczy. Ciche „kurwa" wymsknęło się z moich ust.
- Nie przeklinaj tyle - usłyszałam ten głos. Ten głos, którego nie chciałam słyszeć.
- Spieprzaj stąd. - warknęłam i odwróciłam się w jego stronę. Od razu zszokowałam się gdy zobaczyłam jego twarz. Wyglądał jakby nie spał w ogóle przez te dwa dni. Wielkie sińce pod oczami podkreślały jego oczy. Jego zazwyczaj malinowe usta poszarzały nieco.
- Chciałbym z tobą porozmawiać - powiedział stanowczo.
- Ja jakoś nie za bardzo mam ochotę z tobą gadać. - odrzekłam i chwyciłam torebkę i płaszcz w ręce.
Sprawnie wyminęłam chłopaka, jednak ten mnie zatrzymał, łapiąc mnie za ramie.
- Jeszcze raz spróbujesz mnie dotknąć a pożałujesz - warknęłam i popchnęłam go po czym pobiegłam w stronę wyjścia z budynku.
***
- Pierdol się! - wrzasnęłam na swój telefon, gdy po raz czternasty zobaczyłam na nim imię Michała.
Wydzwaniał do mnie przez resztę pieprzonego dnia. W pewnym momencie wpadłam na myśl i już prawie wezwałam ubera, aby się do niego przejechać i strzelić mu w twarz.
Była już godzina dwudziesta druga, a on nadal do mnie wydzwaniał. Niestety nie mogłam wyłączyć telefonu, ponieważ w ciągu dnia czekałam na ważny telefon do Magdy, a teraz na noc potrzebuje budzika. Z wyłącznym telefonem nic nie zrobię i nie wstane do pracy.
Po kolejnej minucie, znowu zadzwonił. Pierdolony piętnasty raz. Teraz wkurzyłam się i odebrałam.
- Daj mi spokój, Matczak - powiedziałam z nienawiścią w głosie.
- Jestem uparty, pamiętasz? - rzucił nerwowym głosem. Ale nie obchodziło mnie nic w tym momencie, byłam na niego zbyt zła, by patrzeć na jego emocje.
- Jeśli zadzwonisz do mnie jeszcze raz to mój telefon zacznie latać. A w tedy nie wstane do pracy, bo będę bez budzika i to wszystko będzie twoja wina- warknęłam
- Kasia, chciałem... - nie dałam mu nawet dokończyć, ponieważ rozłączyłam się.
Nastawiłam budzik i schowałam się pod kołdrę. Twarz wtopiłam w poduszkę i głośno krzyknęłam.
Dopiero zasypiając uświadomiłam sobie, że mogłam zablokować po prostu jego numer. Ja czasami naprawę nie potrafię myśleć.
Ale czy faktycznie chciałam go blokować?
Chyba wewnętrznie nie.
CZYTASZ
„Jesteś Bajką" - |Mata FF|
RomanceKasia wraca do Warszawy po dwóch latach. Ciężka sytuacja w rodzinie zmusza ją do powrotu do domu, przez co opuszcza swą ukochaną Warszawę. Dziewczyna, przed opuszczeniem miasta, pracowała w firmie słynnej z Muzyki. Zajmowała się tam głównie współp...