19. Chwasty

2K 71 13
                                    

Siedziałam już w biurze od dwóch godzin. Próbowałam się skupić na wszystkich rubrykach, kwotach i mailach, ale totalnie mi to nie wychodziło.

Od naszej rozmowy minęły dwa dni. Dwa długie dla mnie dni, w ciągu których nie odezwał się do mnie ani razu. Żadnego pieprzonego SMS-a, czy połączenia. Najwyraźniej nic dla niego nie znaczyłam i po prostu szukał wrażeń.

A ja? Ja mimowolnie zauroczyłam się w nim. Nie wiem czy go kocham, bo tego nie umiem stwierdzić. Ale sądzę, że to jeszcze nie ten etap.

Stał się ważną osobą w moim życiu. Był czuły, kochany i delikatny. Jego każde spojrzenie, jakie na mnie kierował powodowały u mnie uderzenia gorąca. Jego każdy pocałunek otwierał bramę do niebios.

Nie wiem ile siedziałam, byłam tak pogrążona we własnych myślach, że nawet nie usłyszałam, że ktoś wszedł do mojego gabinetu.

- Żyjesz, czy dostałaś zawału? - zapytał się mnie White, który stał tuż obok mnie z ogromnym bukietem kwiatów w ręku.

- Chyba to i to - odrzekłam i wymusiłam uśmiech - Ale Paulinie kwiatki zakupiłeś, ula la la. - rzuciłam okiem na piękne kwiaty, które mocno ściskał w ręku.

- To nie dla niej - odparł swoim ciężkim głosem, na co szeroko otworzyłam usta - Są dla ciebie. - dodał

- Nie wiem czy Paulina będzie zadowolona, jeśli się dowie, że kochasz również i mnie - zaśmiałam się - A teraz tak bez żartów, z jakiej to okazji? - spytałam już poważnie i wzięłam od niego wielki bukiet.

- Przeprosinowe kwiaty - odparł, przez co zmarszczyłam brwi

- Coś ty odjebał? - spytałam już trochę przestraszona

- Nie ja, a Matczak. - słysząc jego odpowiedź, mocno ścisnęłam za łodygi tych kwiatów i spojrzałam na ich płatki.

Kiedy dowiedziałam się od kogo, widziałam już tylko chwasty. Z pięknych kwiatów stały się parszywymi zwiędłymi kwiatami. Zbrzydły mi.

Z nerwów mocno ścisnęłam swoją szczękę i mocnym krokiem skierowałam się w stronę kosza na śmieci. Wrzuciłam bukiet do kosza, do innych odpadów. Kiedy już to zrobiłam odwróciłam się w stronę Whita, który spoglądał na mnie smutnym wzrokiem.

- Powiedz mu, że głupie badyle nie naprawią niczego. Jest zwykłą pizdą, skoro nawet nie raczył przyjść i mnie osobiście przeprosić. Niech się pierdoli, nie chce go widzieć. NIGDY! - krzyknęłam

- Ja tu tylko robię za listonosza - odparł i spuścił swoje spojrzenie na buty.

- To przekaż mu ode mnie, że ma się do mnie nie zbliżać. Ma się po prostu odpierdolić. Nie jestem niczyją lalką czy zabawką. Też mam uczucia. - powiedziałam już łagodniej - A teraz przeproszę cie, ale nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Spadam do domu. - powiedziałam i zaczęłam pakować każdą swoją rzecz do torebki. Chłopak kiwnął głową i wyszedł z pomieszczenia.

Zostałam sama i w tedy mogłam w końcu głośno odetchnąć. Włożyłam swoje dłonie pomiędzy swoje włosy i zacisnęłam mocno oczy. Ciche „kurwa" wymsknęło się z moich ust.

- Nie przeklinaj tyle - usłyszałam ten głos. Ten głos, którego nie chciałam słyszeć.

- Spieprzaj stąd. - warknęłam i odwróciłam się w jego stronę. Od razu zszokowałam się gdy zobaczyłam jego twarz. Wyglądał jakby nie spał w ogóle przez te dwa dni. Wielkie sińce pod oczami podkreślały jego oczy. Jego zazwyczaj malinowe usta poszarzały nieco.

- Chciałbym z tobą porozmawiać - powiedział stanowczo.

- Ja jakoś nie za bardzo mam ochotę z tobą gadać.  - odrzekłam i chwyciłam torebkę i płaszcz w ręce.

Sprawnie wyminęłam chłopaka, jednak ten mnie zatrzymał, łapiąc mnie za ramie.

- Jeszcze raz spróbujesz mnie dotknąć a pożałujesz - warknęłam i popchnęłam go po czym pobiegłam w stronę wyjścia z budynku.

***

- Pierdol się! - wrzasnęłam na swój telefon, gdy po raz czternasty zobaczyłam na nim imię Michała.

Wydzwaniał do mnie przez resztę pieprzonego dnia. W pewnym momencie wpadłam na myśl i już prawie wezwałam ubera, aby się do niego przejechać i strzelić mu w twarz.

Była już godzina dwudziesta druga, a on nadal do mnie wydzwaniał. Niestety nie mogłam wyłączyć telefonu, ponieważ w ciągu dnia czekałam na ważny telefon do Magdy, a teraz na noc potrzebuje budzika. Z wyłącznym telefonem nic nie zrobię i nie wstane do pracy.

Po kolejnej minucie, znowu zadzwonił. Pierdolony piętnasty raz. Teraz wkurzyłam się i odebrałam.

- Daj mi spokój, Matczak - powiedziałam z nienawiścią w głosie.

- Jestem uparty, pamiętasz? - rzucił nerwowym głosem. Ale nie obchodziło mnie nic w tym momencie, byłam na niego zbyt zła, by patrzeć na jego emocje.

- Jeśli zadzwonisz do mnie jeszcze raz to mój telefon zacznie latać. A w tedy nie wstane do pracy, bo będę bez budzika i to wszystko będzie twoja wina- warknęłam

- Kasia, chciałem... - nie dałam mu nawet dokończyć, ponieważ rozłączyłam się.

Nastawiłam budzik i schowałam się pod kołdrę. Twarz wtopiłam w poduszkę i głośno krzyknęłam.

Dopiero zasypiając uświadomiłam sobie, że mogłam zablokować po prostu jego numer. Ja czasami naprawę nie potrafię myśleć.

Ale czy faktycznie chciałam go blokować?

Chyba wewnętrznie nie.

„Jesteś Bajką" - |Mata FF|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz