🥀~Rozdział 5~🥀

706 36 9
                                    

🥀~Ranek~🥀

Perspektywa Maise

  Spojrzałam na chłopaka, który znów mierzył mnie uważnym spojrzeniem, po czym zaczął się śmiać. Skrzywiłam się na tej gest, ale nic nie odpowiedziałam.

— Myślałem, że masz lepszy gust, tato. Od razu mówię, że się do niej nie przyznaje. Radź sobie sama pokrako — po tych słowach mnie wyminął i trzasnął drzwiami. Spuściłam głowę, po czym zamknęłam oczy. Czułam jak już mnie zaczęły piec.

— Przykro mi, że tak wyszło. No nic, na górze po prawej stronie masz swój pokój z łazienkom — powiedział, po czym odwrócił się, żeby odejść. — A i jeszcze jedno. Dzisiaj już mnie tutaj nie będzie, bo pracuje.

Kiwnęłam głową, po czym zmusiłam nogi, żeby się poruszyć. Dźwigałam niepewnie swoje rzeczy, a gdy znalazłam się w swoim nowym pokoju, wstrzymała powietrze. Był piękny i co najważniejsze duży. Wcześniej miałam malutki, a teraz...

Z lekkim uśmiechem zaczęłam rozpakowywać wszystkie rzeczy, moje zdjęcie z mamą położyłam na stoliczku, po czym przeszłam do szafy. Kiedy tylko otworzyłam drzwi dostrzegłam, że były w niej sukienki i mundurek szkolny. Wszystko było markowe, nigdy nie pomyślałabym, że będę mieć coś takiego w szafie.

Po wyczerpującej podróży, postanowiłam się położyć w nowym łóżku. Przede mną za niedługo pierwszy dzień w szkole. Bałam się tego, ale nie mogłam nic zrobić.

****

Kiedy się obudziłam był już ranek. Moje spojrzenie od razu powędrowało na zegarek. Na szczęście była dopiero szósta. Nie pewnie wstałam, po czym zaczęłam ubierać mundurek. Przyglądałam się przez chwilę w lustrze, po czym westchnęłam. To na pewno nie byłam ja. Nie pasowałam do markowych rzeczy.

Zeszłam na dół, ale nikogo nie zobaczyłam. Przyłożyłam dłonie do brzucha, gdy poczułam burczenie. No tak mało kiedy co jadłam, a wczoraj w ogóle.

— Dzień dobry? — powiedziałam, gdy weszłam do kuchni. Miałam nadzieję, że jednak ktoś tutaj jest.

— I co się tak skradasz? — zapytał mój brat, a ja podskoczyłam. — Jeszcze do tego strachliwa — prychnął.

— Nie wiedziałam, że jesteś — wyszeptałam.

— Jak widać, ale dobrze, że jesteś. Obgadamy teraz najważniejsze zasady, jeśli je złamiesz nie chce być w twojej skórze. Wracając, pojedziesz ze mną do szkoły, zostawię cie w jakieś uliczce tak, żeby nikt nas nie zobaczył. Nie przyznasz się, że jesteśmy spokrewnieni, nie patrzysz na mnie, nie podchodzisz do mnie. Najlepiej będzie jakbyś udawała, że się nie znamy. Muszę dbać o reputację, a ty nawet jak się ubierzesz w drogie ubrania to nadal jesteś nic nie znaczącym człowiekiem. Jeśli będą się pytać skąd jesteś w ci wątpię to wymyśl, ale mnie nie znasz. Zrozumiałaś w swojej tępej główce?

Na jego słowa objęłam się ramionami. Czułam się niepotrzebna i jeszcze gorsza zanim tutaj trafiłam, ale nie miałam na to wpływu, dlatego też kiwnęłam głową.

Zjadłam jabłko, które było na stole, po czym razem z Masonem poszliśmy do jego samochodu. Oniemiałam widząc bogate i najnowsze modele samochodu. Złapałam za swój plecak, który miał oderwane jedno ramiączko, po czym usiadłam na miejscu pasażera.

Mason nie przejmował się strojem. Miał ledwo zawiązany krawat, do tego wymiętą koszule. Może tak trzeba było robić?

Jednak po ten zaczęłam przyglądać się ulicą. Już za chwilę miałam poznać moją nową szkołę...

********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐒𝐳𝐤𝐢𝐞ł𝐤𝐨"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz