🥀~Rozdział 43~🥀

460 28 2
                                    

🥀~Były~🥀

Perspektywa Maise

  Każdy z nas ma takiego anioła stróża, który nad nami czuwa. Uważamy ich za postacie magiczne, ale czy to prawda? Tak naprawdę są oni z nami nacodzień, jednak nie zawsze ich dostrzegamy. Życie jest niestety takie, że Ci najbardziej dobrzy są tylko dlatego tacy, że w przeszłości zostali wiele razy skrzywdzeni. Strach zmienia ludzi, odbiera im niewinność i nie pozwala pójść na przód.

Dopiero, gdy ktoś wyciągnie do nich rękę wszystko się zmienia. Właśnie wtedy to nasz anioł, nawet, gdy upadamy i widzi, że już nie dajemy rady jest obok. Nie możemy nigdy upaść tylko dlatego, że ktoś na to czeka. Nie dajmy tej sytuacji...

Pierwszy raz poczułam się naprawdę jakbym należała do jakieś grupy. Madison i Jared już nie było dla mnie wredni, tak samo jak moja klasa. Camile nie widziałam, a jak już dostrzegłam to nie zbliżała się w moim kierunku.

Tak, jak obiecałam, siedziałam na trybunach, ale coś się zmieniło. Już się tak nie bałam. Uśmiechnęłam się lekko gdy widziałam moich bliskich. Chciałam, żeby już tak między nami zostało. Szkolna drużyna co chwilę pokazywała swoją siłę. Wszyscy byli z nich dumni, ja również.

Gdzieś z tyłu głowy miałam nadal słowa taty, gdy mówił o Masonie. Teraz wszystko się stawało jasne, dlaczego mnie tak traktował. Ja na jego miejscu, czułam, że zrobiłabym tak samo. W końcu była dla niego obcą osobą, a już od pierwszych dniach dostawałam uwagę jego rodziców.

Nie mamy wpływu na to, jak wychowują nas nasi rodzice. Wątpię czy na świecie są idealni rodziciele. Niestety nie ma, jeśli ktoś zaczyna wychowywać zbyt mocno pod batem, wtedy stajemy się strachliwy i czekamy na miłość od kogoś z zewnątrz, mało kiedy staramy się zaakceptować siebie. Bo jak to zrobić, gdy się cały czas słuchało, że jest się nie wystarczającym?

Kiedy skończył się trening, jak zawsze skierowałam się do wyjścia, ale nic nie może trwać wystarczająco długo. Gdy mój wzrok spotkał się z brązowymi tęczówkami chłopaka, zamarłam. Chciałam się wycofać, ale już było za późno.

Niepewnie zmierzałam w stronę mojego byłego, który tylko się uśmiechał w moją stronę. Czy znów będzie chciał mnie zastraszać?

— Widzę, że jednak cie od ratowali, jaką szkoda — westchnął, a ja przełknęłam ślinę. — Wiesz, jak tak patrzę na ciebie to myślę, że mógłbym cie zostawić w spokoju, ale nie chce.

— Proszę, przemyśl to, ja nie robię ci nic. Wróć do swojego domu — wyszeptałam, ale on pokręcił głową.

— Chce odzyskać stracony miesiąc, na który zmarnowałem przez ciebie. Czułam, jak w moich oczach pojawiają się łzy, chciałam, żeby zniknął.

— Policja już cie szuka — wyszeptałam, ale on pokręcił głową.

— Ona nic mi nie zrobi, nawet mnie na złapie.

— Nie byłbym, taki pewny — usłyszałam, po chwili i dziękowałam w duchu, że obok mnie znalazł się Jared.

Był moim takim aniołem stróżem...

************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐒𝐳𝐤𝐢𝐞ł𝐤𝐨"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz